środa, 26 lutego 2014

Find my in the sky

Tytuł: Find me in the sky
Kilka słów: Mi osobiście podoba się tylko końcówka. Prompt na życzenie Karoliny <3 !
Połączenie: Diana | Harry
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
 ~~~~~~~~~
Westchnąłem cicho i upiłem łyk drinka, który dzisiejszej nocy smakował wyjątkowo ohydnie. Tak bardzo chciałem zapomnieć. Chciałem nie myśleć o tym co się stało. Niechętnie dopiłem zawartość mojej szklanki i zeskoczyłem ze stołka.
-Zatańczysz? - usłyszałem z lewej strony.
Odwróciłem się i ujrzałem najpiękniejszą osobę na świecie. Była to drobna, niska dziewczyna o kasztanowych włosach i brązowych oczach.
-Ja? - zapytałem niepewnie.
-A widzisz tu kogoś innego? - zaśmiała się, a ja poczułem okropny smród alkoholu.
Pomyślałem, że jest lekko wstawiona i chętnie poszedłem z nią na parkiet. Muzyka grała całkiem głośno ale i tak słyszałem jak radośnie się śmiała kiedy się potknąłem. Gdy DJ puścił wolniejszą piosenkę, podziękowałem za taniec i pobiegłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą. Serce mi na chwilę stanęło gdy zobaczyłem w odbiciu lustra dziewczynę, z którą tańczyłem.
-Przestraszyłaś mnie. - powiedziałem, odwracając się do niej.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko podeszła i pocałowała mnie. Zaciągnęła mnie do jednej z kabin.
~~~~~~~~~
Powinien ją wtedy odepchnąć, cokolwiek. Nie zrobiłem nic. Upiłem łyk ciepłej herbaty i przyglądałem się ludziom. Siedziałem w kawiarni i zastanawiałem się nad samym sobą. Nie powinienem jej przelecieć. Nie zasługiwała na to. Owszem była piękna i seksowna ale była także upita. Pewno i tak nic nie pamięta. Minęły 2 tygodnie, a ja dalej o niej myślałem.
-Dzień dobry. - krzyknął ktoś wchodzący do kawiarni.
Wszędzie bym rozpoznał ten głos. Taki słodki, taki niewinny. Odwróciłem się i przez chwilę złapaliśmy wzrokowy kontakt. Jej oczy dalej były brązowe. Jej uroczy wygląd. Trzymała za rękę jakiegoś blondyna z niebieskimi tęczówkami. Minęły 2 tygodni i wszystkie uczucia, które czułem jakby odżyły. Ból, cierpienie. Zostawiłem pieniądze na stoliku i natychmiast skierowałem się do wyjścia. Wiedziałem, że kiedyś znów zobaczę moją byłą ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.Westchnąłem i pobiegłem na most. Widok płynącej leniwie wody uspokajał mnie. Stałem, opierając się o barierkę gdy usłyszałem czyjś cichy płacz. Rozejrzałem się i zobaczyłem dziewczynę, stojącą za barierką. Niepewnie podszedłem do niej. 
-To niebezpieczne. - powiedziałem, a ona natychmiast spojrzała się w moją stronę. 
-Nie obchodzi mnie to. - burknęła. 
-Nie wygłupiaj się. 
-Chcę skoczyć. - szepnęła. 
-W takim razie. - przeszedłem przez barierkę. - Skoczę razem z tobą. 
Brunetka zamrugała kilka razy nim przeniosła swój wzrok na mnie.
-Nie możesz. 
-Dlaczego nie?
-Nie kończ swojego życia z mojego powodu. 
-Jak ty skoczysz to ja także. - rzekłem pewnie. 
~~~~~~~~~
-Jak masz na imię? - zapytałem brunetkę. 
-Diana. 
Dziewczyna jednak nie skoczyła i zabrałem ją do siebie. 
-Dlaczego chciałaś się zabić?
-To długa historia. 
-Mam czas. 
Przysiadłem się koło niej na kanapie. 
~~~~~~~~~
Wziąłem 2 kubki herbaty i poszedłem do salonu. Diana przeglądała książkę z imionami. Jakoś tak się zeszło, że po kilku tygodniach zostaliśmy parą. Dowiedziałem się, że chciała popełnić samobójstwo dlatego, że jest w ciąży z jakimś nieznanym kolesiem z klubu. Chciałem się zaopiekować nią i dzieckiem.
-Proszę. - podałem jej jeden z parujących kubków. 
-Dziękuję. - uśmiechnęła się i upiła łyk. - Tak myślę, że jak już mój synek się urodzi to zrobię testy. 
-Po co?
-Z własnej ciekawości. 
~~~~~~~~~
Przykryłem małego kołderką i czekałem aż wróci Diana. Miała dzisiaj odebrać wyniki testów na ojcostwo. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i do salonu weszła moja ukochana. Była uśmiechnięta od ucha do ucha i machała kopertą trzymaną w dłoni. 
-Dzisiaj nareszcie poznam prawdę. - podbiegła do mnie. 
Nie zdjęła butów, kurtki ani czapki ale już rozrywała papier. Wyciągnęła kartkę i zaczęła czytać. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest.... - jej oczy zrobiły się ogromne. 
-Kto jest jego ojcem? - wyrwałem jej kartkę z rąk. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest Harry Styles. - wydukałem. 
-Ale jak to możliwe? - zapytała Diana. 
-To znaczy kogo wtedy przeleciałem w tym klubie. 
Wymieniliśmy spojrzenia i głośno się roześmialiśmy. 
-To chyba przeznaczenie. - powiedziała brunetka i cmoknęła mnie w usta.

2 komentarze:

  1. Co ty wygadujesz?!
    Ten shot był zajebisty <333
    Wszystko świetnie i wpsaniale opisane!
    Cudownie mi się to czytało <3
    Dziękuję,
    dziękuję,
    dziękuję
    Bardzo ci dziękuję za to, że to dla mnie napisałaś.
    Wszystko było wspaniałe i nie ma mowy, żeby cokolwiek było nie tak <33333
    Dziękuję <3
    Do następnego!
    <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNY POMYSŁ!! BARDZO SIĘ ZDZIWIŁAM, OCZYWIŚCIE POZYTYWNIE <333333
    NAPRAWDĘ ŚWIETNIE!!!! <33333333333

    OdpowiedzUsuń