Tytuł: Czarodziejka
Kilka słów: Mam wrażenie, że to nie jest dokładnie to co chciałaś :c. Ale jeśli mam być szczera to lubię tego shota. Nie napisałaś w jaki sposób zmarła reszta, więc dopowiedzialam pożar mam nadzieję, że jest okej. I przepraszam za błędy ale całość była pisana na telefonie :)
Połączenie: Olivia | Damon
Ostrzeżenie: -----
~~~~~~~~~
Przewinęłam stronę w podręczniku. Wszystko już praktycznie znałam na pamięć. Westchnęłam i wyprostowałam się.
-Olivia... - usłyszałam.
-Liv. - ostro poprawiłam dziewczynę stojącą przede mną.
Ta tylko kiwnęła głową i poprawiła spadające jej z nosa okulary.
-Pani chciała bym zebrała prace dotyczące Rubensa.
Zaczęłam grzebać w torbie, lecz jak na złość nie mogłam znaleźć kartki. Przełknęłam głośno ślinę i w myślach wypowiedziałam tak znane mi słowa. I nagle moje wypracowanie znalazło się w moich dłoniach. Spojrzałam na postać przede mną. Nie ma mowy by coś zauważyła. Dałam jej to co chciała, a ona podziękowała mi cicho i odeszła.
~~~~~~~~~
Odebrałam swój bagaż i skierowałam się do wyjścia. Moja nowa szkoła, a dokładniej Akademia Sztuk Pięknych znajdowała się na drugim końcu kraju. Strzepnęłam niewidzialny pyłek z ramion i zaczęłam się rozglądać. Na lotnisku ktoś miał na nie czekać by zabrać mnie do Akademii. Nagle dostrzegłam starszego pana z kartką "Witaj w Akademii Liv", który stał na uboczu. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Dzień Dobry. - przywitałam się.
-Dzień Dobry. Czy to ty jesteś....
-Liv? Tak to ja.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-W takim razie za mną! - wykrzyknął radośnie mężczyzna, a ja jak posłuszny szczeniaczek ruszyłam za nim.
Wyszliśmy z lotniska i skierowaliśmy się na parking. Byliśmy już przy samochodzie.
-A gdzie twoja walizka? - zapytał nagle Pan.
Szybko rozglądnęłam się dookoła siebie. Zostawiłam ją na lotnisku! Przeprosiłam na chwilę i czym prędzej wróciłam na lotnisko. Wpadałam na ludzi ale to było nieważne. Tam były wszystkie moje ubrania i kosmetyki! Po dziesięciu minutowych poszukiwaniach, westchnęłam ciężko. Bagażu nie odzyskam. Pocieszałam się tym, że chociaż dokumenty, telefon i portfel mam w torbie, która jest cały czas obok mnie. Nie było sensu kwitnąć na lotnisku, więc wróciłam na parking. Pan posłał mi jedynie spojrzenie pełne zrozumienia. Bez słowa wsiedliśmy do wozu.
~~~~~~~~~
Zdjęłam buty i płaszcz, rozejrzałam się po holu. Był bardzo duży. Niebieskie ściany, białe panele. Akademia znajdowała się w lesie, niedaleko bagien. Szybko podeszła do mnie służąca, co poznałam po stroju kobiety, i zaprowadziła mnie do mojej komnaty.Opadłam na miękką pościel i zasnęłam.
~~~~~~~~~
Ubrana w długą czarną zeszłam po schodach. Skierowałam się do kuchni gdzie zastałam służącą. Nigdy nie widziałam tu żadnego ucznia, nauczyciela. Tylko ja i służąca - Scarlett. Nauka tutaj polegała na tym, że całymi dniami przesiadywałam w mojej komnacie i malowałam. Miałam już naprawdę kilka ładnych obrazów, kilka z nich nawet wisiało w holu. Kiedy opuszczałam kuchnie, po zjedzonym śniadaniu, zauważyłam chłopaka, który przygląda się moim pracom. Widziałam go pierwszy raz w tym miejscu. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Jestem Liv. - powiedziałam, wyciągając w jego kierunku swoją dłoń.
-Damon.
~~~~~~~~
Z Damonem szybko złapaliśmy wspólny język. Tak jak ja interesował się poezją i sztuką. Był człowiekiem wykształconym. Siedzieliśmy w mojej komnacie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-Twój ulubiony malarz? - zapytał niespodziewanie chłopak.
-Peter Paul Rubens. - odpowiedziałam bez wahania.
-Niemożliwe! Mój też!
Zaśmiałam się słodko.
-Wiesz co Liv? Chyba byliśmy sobie pisani. - powiedział po czym schylił się w moim kierunku.
Natychmiast w mojej głowie zabłysła czerwona lampka. Czy on chce mnie pocałować?! Nasze usta dzielił milimetr.
-Nie! - krzyknęłam i zwróciłam głowę w innym kierunku. - Nie mogę. - wyszeptalam.
Chłopak skinął głową na znak, że rozumie i opuścił moją komnate.
~~~~~~~~~
Damon znikł. Wręcz rozpłynął się w powietrzu. Wtedy odepchnelam go, bo wiedziałam że ten pocałunek będzie czymś poważnym. To będzie czymś e rodzaju pewnej obietnicy. Ale on nie wiedział jeszcze o mnie całej prawdy. Nie wiedział nic o tym, że znam kilka zaklęć. Wyjrzalam przez okno, myśląc, że może siedzi gdzieś na bagnach. We mgle widziałam sylwetki wielu ludzi ale na pewno żaden z nich nie był moim Damonem. Rozplakalam się. Gdybym mogła tylko choć jeszcze raz zobaczyć chłopaka by mu wszytko wytłumaczyć. Zaczęłam szukać po szafkach tabletek. Mam dość! Nie wytrzymam z tej tęsknoty! Szybko wzięłam kilka na raz i zapiłam whisky, która znajdowała się na jednej z półek w kuchni. Służąca lubiła wypić trochę przed snem. Położyłam się na łóżku, czując jak tracę siły. Zamknęłam oczy, próbowałam sobie przypomnieć moje wszystkie wspomnienia jakie mam z Damonem. Czułam jak odplywam. Zasnelam.
~~~~~~~~~
Czułam się jakbym wpadła pod pędzący pociąg. Coś chuczalo mi w uszach. Coś gwałtownie mnie obudziło z mojego pięknego snu. Poczułam jak połknięte przeze mnie tabletki podeszły mi do góry. Zaczęłam wymiotować dalej niż sięgał Mój wzrok. Czułam jak ktoś glaskal mnie uspokajająco po plecach. Damon. Kiedy przestałam wymiotować, szybko wstałam by przemyc usta woda.
-Zwariowalas? - usłyszałam za sobą. - Gdyby coś ci się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczyl.
Moje oczy natychmiast zaszły się łzami i rzuciłam się na chłopaka, który szeptał mi słodkie słówka do ucha.
~~~~~~~~
Od tych wydarzeń minęły już dwa lata. Rok po mojej próbie samobójczej w szkole zaczęli pojawiać się uczniowie, nauczyciele. Już nie byłam tylko ja i służąca. Siedziałam z Damonem w mojej komnacie, graliśmy w karty.
-Dlaczego uczniowie pojawili się dopiero rok po mnie? - zapytałam na głos.
Chłopak zesztywnial, przygryzl dolna warge. Spojrzał w moje oczy jakby szukał odpowiedzi.
-Chodz- powiedział powoli. - Muszę ci coś pokazać.
Posłusznie wstałam i ruszyłam za chłopakiem. Skierowaliśmy się do piwnicy. Oswietlalismy sobie drogę latarka. Nagle zatrzymaliśmy się. Spojrzałam na chłopaka a on tylko skierowal smuge światła na coś znajdującego się w kącie. Mój wzrok powędrował w tamtą stronę. Zatkalam usta ręką by nie krzyknąć. W kącie leżały moje zwłoki w rozkładzie.
-Ale jak...- nie wiedziałam co chce powiedzieć.
-Chciałem Cię uratować, naprawdę, ale było już za późno. - jego wzrok wlepiony był w podłogę.
-A ty i służąca? Ludzie na bagnach?
-W 1993 roku mieściła się tu Akademia. Wysyłano tu dzieci z zamożnych rodzin. Jednak w roku 1995 wybuchł pożar. Nam też nie udało się przeżyć.
Wtulilam się mocno w chłopaka.
~~~~~~~~~
-Wygrałam! - wykrzyknelam, gdy ponownie udało mi się ograć chłopaka w kartach.
-Moja zwyciężczyni. - powiedział i cmoknal mnie w nosek.
Z Damonem spedze wieczność, dosłownie.