środa, 26 lutego 2014

Find my in the sky

Tytuł: Find me in the sky
Kilka słów: Mi osobiście podoba się tylko końcówka. Prompt na życzenie Karoliny <3 !
Połączenie: Diana | Harry
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
 ~~~~~~~~~
Westchnąłem cicho i upiłem łyk drinka, który dzisiejszej nocy smakował wyjątkowo ohydnie. Tak bardzo chciałem zapomnieć. Chciałem nie myśleć o tym co się stało. Niechętnie dopiłem zawartość mojej szklanki i zeskoczyłem ze stołka.
-Zatańczysz? - usłyszałem z lewej strony.
Odwróciłem się i ujrzałem najpiękniejszą osobę na świecie. Była to drobna, niska dziewczyna o kasztanowych włosach i brązowych oczach.
-Ja? - zapytałem niepewnie.
-A widzisz tu kogoś innego? - zaśmiała się, a ja poczułem okropny smród alkoholu.
Pomyślałem, że jest lekko wstawiona i chętnie poszedłem z nią na parkiet. Muzyka grała całkiem głośno ale i tak słyszałem jak radośnie się śmiała kiedy się potknąłem. Gdy DJ puścił wolniejszą piosenkę, podziękowałem za taniec i pobiegłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą. Serce mi na chwilę stanęło gdy zobaczyłem w odbiciu lustra dziewczynę, z którą tańczyłem.
-Przestraszyłaś mnie. - powiedziałem, odwracając się do niej.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko podeszła i pocałowała mnie. Zaciągnęła mnie do jednej z kabin.
~~~~~~~~~
Powinien ją wtedy odepchnąć, cokolwiek. Nie zrobiłem nic. Upiłem łyk ciepłej herbaty i przyglądałem się ludziom. Siedziałem w kawiarni i zastanawiałem się nad samym sobą. Nie powinienem jej przelecieć. Nie zasługiwała na to. Owszem była piękna i seksowna ale była także upita. Pewno i tak nic nie pamięta. Minęły 2 tygodnie, a ja dalej o niej myślałem.
-Dzień dobry. - krzyknął ktoś wchodzący do kawiarni.
Wszędzie bym rozpoznał ten głos. Taki słodki, taki niewinny. Odwróciłem się i przez chwilę złapaliśmy wzrokowy kontakt. Jej oczy dalej były brązowe. Jej uroczy wygląd. Trzymała za rękę jakiegoś blondyna z niebieskimi tęczówkami. Minęły 2 tygodni i wszystkie uczucia, które czułem jakby odżyły. Ból, cierpienie. Zostawiłem pieniądze na stoliku i natychmiast skierowałem się do wyjścia. Wiedziałem, że kiedyś znów zobaczę moją byłą ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.Westchnąłem i pobiegłem na most. Widok płynącej leniwie wody uspokajał mnie. Stałem, opierając się o barierkę gdy usłyszałem czyjś cichy płacz. Rozejrzałem się i zobaczyłem dziewczynę, stojącą za barierką. Niepewnie podszedłem do niej. 
-To niebezpieczne. - powiedziałem, a ona natychmiast spojrzała się w moją stronę. 
-Nie obchodzi mnie to. - burknęła. 
-Nie wygłupiaj się. 
-Chcę skoczyć. - szepnęła. 
-W takim razie. - przeszedłem przez barierkę. - Skoczę razem z tobą. 
Brunetka zamrugała kilka razy nim przeniosła swój wzrok na mnie.
-Nie możesz. 
-Dlaczego nie?
-Nie kończ swojego życia z mojego powodu. 
-Jak ty skoczysz to ja także. - rzekłem pewnie. 
~~~~~~~~~
-Jak masz na imię? - zapytałem brunetkę. 
-Diana. 
Dziewczyna jednak nie skoczyła i zabrałem ją do siebie. 
-Dlaczego chciałaś się zabić?
-To długa historia. 
-Mam czas. 
Przysiadłem się koło niej na kanapie. 
~~~~~~~~~
Wziąłem 2 kubki herbaty i poszedłem do salonu. Diana przeglądała książkę z imionami. Jakoś tak się zeszło, że po kilku tygodniach zostaliśmy parą. Dowiedziałem się, że chciała popełnić samobójstwo dlatego, że jest w ciąży z jakimś nieznanym kolesiem z klubu. Chciałem się zaopiekować nią i dzieckiem.
-Proszę. - podałem jej jeden z parujących kubków. 
-Dziękuję. - uśmiechnęła się i upiła łyk. - Tak myślę, że jak już mój synek się urodzi to zrobię testy. 
-Po co?
-Z własnej ciekawości. 
~~~~~~~~~
Przykryłem małego kołderką i czekałem aż wróci Diana. Miała dzisiaj odebrać wyniki testów na ojcostwo. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i do salonu weszła moja ukochana. Była uśmiechnięta od ucha do ucha i machała kopertą trzymaną w dłoni. 
-Dzisiaj nareszcie poznam prawdę. - podbiegła do mnie. 
Nie zdjęła butów, kurtki ani czapki ale już rozrywała papier. Wyciągnęła kartkę i zaczęła czytać. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest.... - jej oczy zrobiły się ogromne. 
-Kto jest jego ojcem? - wyrwałem jej kartkę z rąk. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest Harry Styles. - wydukałem. 
-Ale jak to możliwe? - zapytała Diana. 
-To znaczy kogo wtedy przeleciałem w tym klubie. 
Wymieniliśmy spojrzenia i głośno się roześmialiśmy. 
-To chyba przeznaczenie. - powiedziała brunetka i cmoknęła mnie w usta.

wtorek, 25 lutego 2014

Skrzywdzona

Tytuł: Skrzywdzona
Kilka słów: Shot na życzenie Karoliny ♥. Mam nadzieję, że ci się spodoba :). Miałam go wrzucić wczoraj ale było późno, byłam śpiąca i w końcu tego nie zrobiłam.Gdzieś tak do połowy pisany jest oczami Mirandy, zresztą powinniście się połapać ;). Miłego czytania ♥ !
Paołączenie: Miranda | Zayn
Ostrzeżenia: wzmianka o gwałcie Nie chcesz. Nie czytaj!

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
-Gotowa? - zapytała mnie Jesy.
-Jeszcze chwilkę. - odparłam, szybko zapinając moją flanelową koszulę.
Na dzisiejszym występie byłyśmy przebrane w stroje osób pracujących na budowie.
-My już idziemy. - ogłosiła Lee i razem z resztą opuściła naszą szatnię.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Natychmiast zakryłam twarz ręką. Nie mogłam na siebie patrzeć. Okropnie się czułam okłamując Zayna.
~~~~~~~~~
-Miranda dajesz dzisiaj prywatny występ dwóm biznesmenom. Zabulili sporo kasy więc masz wypaść idealnie. - powiedziała do mnie Eleanor.
To ona organizowała występy, rozkład dnia i tematy przedstawień.
-Teraz?
-Tak. W szatni już na ciebie czeka odpowiedni strój. - odparła i poszła porozmawiać z Jade.
Przeczesałam ręką włosy i poszłam się przebrać.
~~~~~~~~~
Ubrana w czerwony gorset i krótką czarną spódniczkę wspięłam się na podwyższenie znajdujące się w specjalnej loży. Spojrzałam na dwójkę starszych mężczyzn ubranych w białe garnitury. Oblizałam zmysłowo usta i zaczęłam tańczyć. W tle leciało Give It 2 U - Robin Thicke. Złapałam się rury i obróciłam tak by być do nich tyłem. Zaczęłam kręcić biodrami i delikatnie ocierać się o metalowy przedmiot. Było dobrze dopóki ktoś nie zawiązał mi oczu. Byłam zdezorientowana. Po chwili miałam usta zaklejane taśmą. Szamotałam się ale nikt sobie z tego nie robił. Rozpinano mi spódniczkę i zdejmowano gorset. Muzyka przestała grać, a mnie pozbawiano kolejnych części odzieży. Gdy byłam całkiem naga usłyszałam rozpinanie zamka. Nie to nie może tak się skończyć! To nie może tak być! Ktoś wszedł we mnie brutalnie. Kilka łez popłynęło z mych oczu.
~~~~~~~~~
Całą noc czekałem na nią. Kiedy nie wróciła po północy zacząłem się poważnie martwić. Spokojnie Zayn, Miranda jest dorosła może robić co chce - powtarzałem w myślach. Przecież jest zwykłą kelnerką. Może wyskoczyła gdzieś z koleżankami z pracy lub coś takiego? Westchnąłem i przetarłem zmęczoną twarz dłonią. Poczłapałem niechętnie do sypialni.
~~~~~~~~~
Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Natychmiast popędziłem do salonu gdzie zobaczyłem upitą Mirandę ledwo stojącą.
-Kochanie wszystko dobrze? - zapytałem.
Podszedłem kilka kroków kiedy burknęła coś niezrozumiałego. Chciałem ją przytulić ale natychmiast mnie odepchnęła.
-Nie dotykaj mnie. - syknęła i zataczając się poszła do sypialni.
Byłem zdezorientowany.
~~~~~~~~~
Miranda od 3 dni siedziała zamknięta w sypialni. Zaczynałem się poważnie martwić co się stało. W końcu postanowiłem, że nie mogę tak nic z tym nie robić. Pewny tego co chcę zrobić wyważyłem drzwi i wkroczyłem do sypialni.
-Sądzę, że musimy poważnie porozmawiać. - stwierdziłem i usiadłem na krawędzi łóżka.
Przyciągnąłem do siebie zapłakaną dziewczynę i mocno przytuliłem.
-Co się stało? - zapytałem cicho, głaszcząc ją po włosach.
-Zayn ja tak bardzo przepraszam. - szepnęła i mocniej się we mnie wtuliła. - Ja cię okłamywałam. Nadal pracuję, teraz już pracowałam, w tym klubie i miałam dać prywatny występ ale mnie zgwałcono.
-Nic się nie stało. - pocałowałem ją w czubek głowy.
-Nie jesteś zły?
-Jak mógłbym być zły na ciebie kruszynko?
Spojrzałem głęboko w jej oczy i delikatnie pocałowałem.

czwartek, 20 lutego 2014

Prawdziwe oblicze

Tytuł: Prawdziwe Oblicze
Kilka słów: Wszystko ładnie, pięknie tylko nie jestem pewna czy można to nazwać promptem. Może uznajmy to za coś aka wyjaśnienie tej całej historii ;). Chciałam napisać to inaczej ale napisałam jeszcze inaczej. Nie mniej jednak jestem zadowolona z tego tekstu. Dedykuję to Karolinie <3. Miłego czytana ♥ !

Ostrzeżenia:-----


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Siedziałem na moście, machając nogami. Kiedy zrezygnowałem z Jodie, tym samym zrezygnowałem z Zayna i Harry'ego. Niby ktoś taki jak ja nie powinien mieć uczuć, a jednak. Wpatrywałem się w taflę wody. Sam już nie wiem czym byłem. Niby umarłem ale ciągle żyłem. Przejechałem ręką po włosach. Miałem kły, a moje oczy czasem zmieniały kolor z niebieskiego na czerwony jak u wampira. Potrafiłem wejść w czyjąś duszę jak demon. Czy jestem wampirzym demonem? A może demonicznym wampirem? Chciałbym kiedyś poznać odpowiedź na wiele nurtujących mnie pytań. Może zacznę moją historię od początku.
Otóż urodziłem się w 1855r. w malutkiej wiosce. Byłem jak każdy normalny chłopiec. Grałem w piłkę, pomagałem ojcu i matce. Gdy skończyłem 7 lat posłano mnie do szkoły. Poznałem tam wiele osób jednak miałem swoją "paczkę". Ja, Niall i Liam byliśmy nierozłączni. Tam gdzie jeden, tam pozostała dwójka. Nie uczyłem się najlepiej ale też nie najgorzej. Byłem przeciętny. Gdy nadeszły moje 12 urodziny moi rodzice przeprowadzili ze mną bardzo ważną rozmowę. Będę ją chyba pamiętał do końca świata.
-Louis, musimy porozmawiać.
-O czym tato?
-Nie jesteś naszym synem.
-Ale jak kto?
-Znaleźliśmy cię nieopodal rzeki. Byłeś niemowlakiem.
Te dwa zdania odmieniły moje życie. Uciekłem następnego dnia z domu i szedłem wzdłuż rzeki. Sam już nie wiem na co liczyłem i czego oczekiwałem. W końcu po kilku dniach wędrówki, trafiłem na inną wioskę. Pamiętam jak się cieszyłem. Niestety moje szczęście nie trwało długo. Wioska była cała spalona. Rozczarowany krążyłem po świecie. Nie miałem ochoty wracać do tych obcych ludzi, których nazywałem rodziną.Włóczyłem się, sam nie wiedząc czego chcę i czego szukam. Zatrzymywałem się w karczmach i tym podobnych miejscach. Do dziś będę pamiętać jak zatrzymałem się w karczmie "Pod Trzema Kaczorami". Byłem cały zmarznięty. Zwykle nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi ale tam było inaczej. Natychmiast otoczyło mnie kilka kobiet i opatuliło ciepłymi kocami. "Jesteś bardzo młody" - powtarzała w kółko jedna z nich. Byłem zdziwiony, że byłem jedynym gościem tam. Dano mi niewielki ale ładny pokoik na poddaszu. Przyszła do mnie piękna brunetka, przynosząc mi ciepłą herbatę. Gdybym tylko wiedział co tam się praktykuje. Niestety skąd mogłem wiedzieć, że to były wiedźmy. 
-Wszystko dobrze? - usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się zdziwiony. Kto przerwał mi rozmyślanie? Przede mną stała wysoka, szczupła blondynka ścięta "na chłopaka".
-Mówiłaś do mnie?
-A widzisz tu kogoś innego? - uśmiechnęła się i podała mi rękę. - Jestem Miley.
-Louis.
Sam nie wiem co mną kierowało ale ufałem tej dziewczynie.
~~~~~~~~~
-Więc to były wiedźmy? - zapytała Miley.
-Tak. - westchnąłem ciężko.
Opowiedziałem dziewczynie całą moją historię niczego nie pomijając.
-Ale co to ma do Jodie?
O Jodie, Zaynie, Harry'm i Perrie również jej powiedziałem. W jakiś sposób pokochałem pannę Marshall ale jak to mówi przysłowie "docenisz to jak to stracisz".
-Nie rozumiem. - zmarszczyłem brwi.
-Rzuciłeś Jodie jak największy cham ale dlaczego? 
-Zacząłem coś do niej czuć.
-To dobrze! - wykrzyknęła.
-Ale ona nie może żyć ze mną.
-Louis, to że jesteś tym czymś. - skrzywiła się lekko. - To nie znaczy, że nie możesz się zakochać.
~~~~~~~~~
Do czego to wszystko mnie doprowadziło. Stałem przed domem Jodie i pukałem zawzięcie w drzwi.
-Louis? - dziewczyna stała w progu i zasłoniła usta dłonią.
-Możemy porozmawiać? - zapytałem, uśmiechając się lekko.
-Ale po co? Sam powiedziałeś, że mnie nie kochasz, że dla ciebie jestem nikim. Miałam cię nigdy  nie zobaczyć.
-Sprawy się trochę pokomplikowały.
-Louis ja nadal cię kocham ale nie jestem wystarczająco silna by poradzić sobie z tym wszystkim. - jej oczy zaszkliły się. - Nie poradzę sobie. Zwyzywaj mnie teraz póki jeszcze nie jestem na skraju załamania. - z jej oczu popłynęło kilka łez.
-Nie chcę cię zwyzywać. - odparłem natychmiast i kciukiem wytarłem kilka łez. - Daj mi 15 minut.
-Zgoda.
~~~~~~~~~
-I tak wygląda moja historia. - powiedziałem, przyglądając się swoim dłoniom.
Jodie siedziała obok mnie z szeroko otwartymi oczyma. Kubek, który trzymała w rękach niebezpiecznie dygotał.
-Louis. - zaczęła.
-Rozumiem, jestem pojebem już wychodzę.- wstałem ale dziewczyna mocno złapała mnie za nadgarstek.
Odłożyła naczynie i przytuliła się do mnie.
-Kocham cię mimo wszystko. - szepnęła, patrząc głęboko w moje oczy.
Nie odpowiedziałem tylko namiętnie ją pocałowałem. Całowałem ją tak jakby jutro miało nie nastać.

środa, 19 lutego 2014

Dziewczyna z klubu

Tytuł: Dziewczyna z klubu
Kilka słów: Końcówkę zepsułam ;_;. Ogólnie podoba mi się do połowy. Wyszedł ten shot taki jakiś nijaki.No cóż. Miłego czytania <3 !
Połączenie: Miranda | Zayn
Ostrzeżenia: przekleństwa Nie chcesz. Nie czytaj!

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
-Harry muszę? - zapytałem, znudzonym tonem. 
-Proszę, dzisiaj są moje urodziny. - zaskomlał Loczek. - Reszta chłopaków też będzie!
Harry stał w progu i namawiał mnie na "wycieczkę" do klubu. Nie przepadałem za takimi miejscówkami ale Styles, ten rasowy imprezowicz, tam chciał świętować swoje dziewiętnaste urodziny. Był jeszcze młody i chciał się wyszaleć. 
-Zayne proszę. - powiedział i zrobił oczy jak kot ze Shreka.
-No dobra. Zgadzam się. - mruknąłem. 
-Hura! - wykrzyknął chłopak. 
Wyskoczył na klatkę i zaczął tańczyć taniec radości. Wyglądało to tak jakby oblazły go czerwone mrówki i próbował je odgonić.
 ~~~~~~~~~
-Udało ci się wyciągnąć Zayna? - krzyknął Niall do Harry'ego. 
-Tak wam tylko przypomnę, że tu jestem i wszystko słyszę. - powiedziałem, wymachując rękoma. 
-Nie było łatwo ale w końcu jestem Harry Edward Styles. - odpowiedział Loczek, nie zwracając na mnie uwagi. 
Zrezygnowany, opuściłem ręce i poczułem jak ktoś poklepuje mnie po ramieniu. 
-Nie przejmuj się nimi. - szepnął mi Liam. 
~~~~~~~~~
Siedzieliśmy w jakieś loży na krwistoczerwonej kanapie. Popijałem jakiegoś kolorowego drinka, którego przyniósł mi Louis. Po chwili pomieszczenie się rozświetliło. Zobaczyłem coś w rodzaju sceny z kilkoma rurami. O nie! To chyba nie jest to o czym ja myślę. 
-Harry. - warknąłem gdy na podwyższenie weszło  piątka skąpo ubranych dziewczyn. - Nie wspominałeś, że to klub ze striptizem. 
-Naprawdę? - Loczek zaśmiał się. 
- Ups musiałem zapomnieć. - zasłonił usta dłonią. 
 Prychnąłem. Co za debil z tego Stylesa. Był dla mnie jak brat lecz czasem miałem ochotę przypierdolić mu deską do prasowania. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie poprosić którejś z tych dziewczyn by zgwałciły mojego zielonookiego przyjaciela ale przypomniały mi się jego dawne słowa "jak kobieta gwałci mężczyznę to nie jest gwałt tylko dziki sex" i zrezygnowałem z tego pomysłu. Z głośników zaczęło grać "Can't Be Tamed" - Miley Cyrus. Scena została rozświetlona przez kilka reflektorów. Lepiej wszystko widziałem. Każda z dziewczyn ubrana była w strój policjantki. Zdjęły kapelusze i odrzuciły je  na bok. Zarzuciły włosami. Z bitem zaczęły ocierać się biodrami o rurę, odchylając przy tym głowę w tył. Zarzuciły jedną nogę na obiekt przed nimi i odchyliły w tył całe ciało, odpinając kilka guziczków koszuli. Zdjęły ją, a ja poczułem że moje bokserki z minuty na minutę robią się coraz bardziej ciasne. Leżeć mi tam na dole!
-Nie napalaj się i tak nie poruchasz. - zaśmiał się Harry, który siedział koło mnie. 
~~~~~~~~
Obudziłem się w wannie. Rozejrzałem się dookoła. To zdecydowanie była łazienka Louisa. Wszędzie walały się ubrania i inne rzeczy. Podniosłem się i poczułem ogromny ból rozsadzający mi czaszkę. Witaj panie kacyk dawno się nie widzieliśmy no nie? Trzymając się za głowę powoli wychodziłem z pomieszczenia. Nie wiem jak to się stało al po przejściu kilku metrów leżałem na ziemi. 
-Uważaj jak łazisz. - usłyszałem zaspany głos Nialla. 
Odwróciłem się i ujrzałem jak blondyn wierci się na dywanie i ponownie zasypia. Wczoraj musieliśmy być bardzo ale to bardzo najebani. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z zamrażarki worek z lodem. Przyłożyłem go do czoła. Usiadłem na krześle, rozmyślając co się wczoraj wydarzyło. Pamiętam, że Harry zaciągnął mnie do klubu go-go, trochę wypiłem, tańczyły jakieś dziewczyny i napaliłem się na jedną z nich. Film urwał mi się na momencie kiedy Louis zaczął tańczyć na rurze i wykrzykiwać na cały klub że ma lepszy tyłek od każdej tańczącej tam dziewczyny. Usłyszałem kroki i do kuchni wkroczył Liam. 
-Powiem ci coś bardzo ważnego Zayn. - zaczął.
-Co takiego?
-Alkohol jest jak Polsat. 
-Czyli?
-Urywa film w najlepszym momencie. 
~~~~~~~~~
Kto by pomyślał, że te jedne urodziny odmienią moje życie. Wszystko zaczęło się spokojnie. Przekonałem się do klubów ze striptizem i chodziłem tam ze Stylesem co jakiś czas. Nadal w mojej głowie siedziała jedna z dziewcząt ale nie było to tylko pożądanie. Chciałem się nią zaopiekować, porozmawiać, cokolwiek. Czyżbym się w niej zakochał? Później chodziłem tam sam. Najpierw raz w tygodniu, potem co dwa dni, a skończyło się na tym iż chodziłem tam codziennie. Barman i kilka tancerek znało moje imię. 
~~~~~~~~~
-Ty jesteś Zayn? - zapytała mnie niebieskooka blondynka. 
-Tak, to ja. Mogę w czymś pomóc?
-Chodź ze mną. - nakazała. 
Niepewnie wstałem i poszedłem za dziewczyną wgłąb klubu. Przeszliśmy przez jakieś drzwi i znaleźliśmy się w przestronnej szatni. Były tam kolejne 3 laski. Blondynka ominęła mnie i stanęła koło koleżanek. 
-To jest Zayn, o którym tak wiele słyszeliśmy. - powiedziała blondyna. - Ja jestem Perrie. - położyła dłoń na piersi. - To Jade i Jesy. - wskazała na 2 dziewczyny po swojej lewej stronie. - A to Leigh-Anne. - pokazała na dziewczynę po prawej. 
~~~~~~~~~
Jesy, Jade, Perrie i Leigh-Anne okazały się dobrymi koleżankami mojej wybranki - Mirandy. Namawiały mnie bym do niej podszedł i zagadał. Mimo iż miałem co do tego mieszane uczucia postanowiłem im zaufać. Gdy zobaczyłem, że stoi sama przy oknie, paląc papierosa postanowiłem spróbować. 
-Hej, jestem Zayn. - powiedziałem na jednym oddechu, podchodząc do dziewczyny. 
Laska zmierzyła mnie wzrokiem i dmuchnęła mi dymem papierosowym prosto w twarz. 
-Wybacz kochany ale się pomyliłeś. Burdel jest po drugiej stronie ulicy. - odparła, zgasiła peta i odeszła. 
~~~~~~~~~
Tamta porażka lekko mnie załamała ale dziewczyny już zdążyły obmyślić nowy plan. 
-Zayn? - zapytała mnie Pezz, udając niedowierzanie.
Wymyśliły, że wyciągną Mirandę do klubu i "przez przypadek" na siebie wpadniemy. 
-Hej. - uśmiechnąłem się promiennie. 
-Cóż za spotkanie! - wykrzyknęła Jesy, szturchając Mirandę. 
-To my pójdziemy do drinki, a wy chwilkę pogadajcie. - rzekła Jess, ciągnąc za rękę Perrie. 
~~~~~~~~~
Obudziłem się nagi w czyimś łóżku. W powietrzu unosił się zapach kobiecych perfum. Próbowałem przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej nocy. Niestety nadaremno. Nagle do pokoju weszła Miranda. Jedynym materiałem okrywającym jej ciało był śnieżnobiały ręcznik. 
-Stało się coś? - zapytała posyłając spojrzenie w moją stronę. 
-Co się wczoraj działo?
Dziewczyna uśmiechnęła się  i przysiadła koło mnie na łóżku. 
-Jesteś bardzo dobry w łóżku. Na początku nie mogłeś się wyluzować ale jedna tabletka załatwiła sprawę. 
Przyglądałem się jej z szeroko otwartymi oczyma. Miranda jakby nigdy nic, podeszła do komody i wyjęła z niej czerwony stanik. 
-Zapniesz? - podeszła do mnie.
Bez słowa zapiąłem jej biustonosz, a ona w ramach podziękowania cmoknęła mnie w policzek. 
-Dam ci szansę. Jutro, punkt 14 przyjdź po mnie. - powiedziała i wyszła. 
~~~~~~~~~
Przeczesałem jeszcze raz dłonią włosy nim wyszedłem z mojego domu. Po drodze jeszcze podszedłem do kwiaciarni by jak najlepiej wypaść w oczach Mirandy. W końcu to nasza pierwsza randka. 
~~~~~~~~~
-Przestań! - krzyczała Miranda, śmiejąc się wniebogłosy. 
-Nie. - powiedziałem, dalej łaskocząc moją dziewczynę.
Tak dobrze słyszeliście moją dziewczynę. 
-No dobrze tylko stanik.
Przestałem i mocno ją przytuliłem. Nareszcie udało mi się ją namówić by zdejmowała tylko górną część garderoby choć najlepiej by było gdyby skończyła z tą pracą. 
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Zayne. - odparła Miranda i  pocałowała mnie by przypieczętować swoją obietnicę.

niedziela, 16 lutego 2014

Król szczurów

Tytuł: Król szczurów
Kilka słów: Jestem taka dumna z tego nagłówka. On jest taki piękny ^^. Tak więc tego shot'a dedykuję dwóm Karolinom, które są mi bliższe niż moi znajomi i uwielbiają wampiry. Dzięki nim w ogóle coś jeszcze piszę. Miłego czytania ♥ !

Inspiracja: Trochę Zmierzchu, rozmowy na asku z Karoliną o wampirach i piosenka "Król szczurów" ♥

Ostrzeżenia: przekleństwa, miłość męsko - męska Nie chcesz. Nie czytaj!

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Kroczyłem przez ciemne uliczki Londynu. Na niebie świecił księżyc. Jak co noc szukałem kolejnej ofiary. Usłyszałem grzmot i po chwili lunął deszcz. 
-Znowu deszcz, ja pierdole. -  mruknąłem po czym się zaśmiałem. 
Sam już siebie nie rozumiałem. Nie pamiętałem mojego wcześniejszego imienia i nazwiska. Nie pamiętałem mojego życia przed przemianą. Nawet nie wiem skąd się tu wziąłem. Usłyszałem przyśpieszone bicie czyjegoś serca. Rozejrzałem się. Z jednego z klubów wychodziła dziewczyna. Była pijana, cały czas upadała wybuchając śmiechem. Oblizałem wargi i szybko do niej podszedłem. 
-Poczekaj pomogę ci. - powiedziałem i zarzuciłem sobie na szyję jej rękę. 
-Dzięki. Jestem Meg. 
-Liam. 
Zaprowadziłem ją do jakiejś ślepej uliczki. 
-Co my tu robimy? - zapytała.
Nie odpowiedziałem tylko warknąłem, ukazując kły. 
-Edward! - krzyknęła. 
Nie no znowu!? Powstał jakiś durny film o wampirach i cały czas tylko słyszę "Edward". Przewróciłem oczyma i zobaczyłem jak laska ochoczo odchyla głowę. Jej wybór. Wbijałem w nią kły powoli by móc nacieszyć się wspaniałym smakiem krwi. Po kilku większych łykach, przestałem się patyczkować. Dziewczyna upadła nieżywa na ziemię, a jej oczy były szeroko otwarte. Na szyi miała ogromną dziurę. Tym właśnie różnimy się od tych serialowych wampirów. Zamiast dziurek wyrywamy japy wielkości dłoni. 
~~~~~~~~~
-Nie uwierzysz co mi się wczoraj przytrafiło. - powiedział mój, wampirzy, przyjaciel Zayn. 
-Co takiego? - spytałem. 
-Spotkałem kolesia, który zasłaniał się krzyżem. - wybuchnęliśmy śmiechem.  
Krzyże, kołki, woda święcona kto to w ogóle wymyślił? 
-A teraz najlepsze. - odparł Mulat, upijając łyk kawy. - Udawałem, że krzyczę, że mam w sercu dziwne kłucie po czym tak zacząłem brechtać, że mi gość prawie uciekł. 
Zaśmiałem się i dokończyłem moją herbatę. Owszem byliśmy wampirami ale by musieliśmy zachować "pozory". Sok, kawa czy herbata nie zmieniła smaku tylko nie zaspokajała pragnienia. To samo z jedzeniem. 
-Li, spójrz. - powiedział nagle chłopak i pokazywał palcem na coś za moimi plecami. 
Odwróciłem się. Za oknem stał chłopak z dziewczyną i zawzięcie o czymś dyskutowali. Ona była blada, miała blond włosy i błękitne tęczówki. On miał kasztanowe loczki, a oczy zielone jak u kota. Słyszałem szum ich krwi. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia i oblizaliśmy wargi. Zostawiliśmy pieniądze na stoliku i wyszliśmy z kawiarni. Przystanęliśmy niedaleko tej dwójki. Rozmawiali o dzisiejszych wiadomościach. Mulat wyciągnął papierosa, a ja zacząłem nawijać o wczorajszym meczu piłki nożnej. W końcu "pozory" zachować trzeba. Przyglądaliśmy się im kątem oka. Gdy oni ruszyli się z miejsca, odczekaliśmy chwilkę i poszliśmy za nimi. Ułatwili nam znacznie sprawę kiedy się rozdzielili. Zayn kroczył za dziewczyną, a ja miałem chłopaka. To był chyba mój szczęśliwy dzień, ponieważ skierował się on do ślepej uliczki. 
-Czego chcesz? - zapytał, odwracając się do mnie przodem. 
Cholera! Przejrzał mnie. Nie dałem po sobie poznać, że mnie zaskoczył. Uśmiechnąłem się i pokazałem kły. Loczek zasłonił ręką usta. 
-Czy ty jesteś.... - zaczął. 
-Pasożytem, pijawką lepiej znaną jako wampir. - zaśmiałem się. 
Nareszcie ktoś kto nie krzyczy na mój widok "Edward". Dzięki ci wampirzy Bogu za tego śmiertelnika. Szybko przyparłem chłopaka do ściany. Ujrzałem strach w jego oczach. Boi się mnie. No i kurwa prawidłowo. 
-Co teraz ze mną zrobisz? - spytał piskliwym głosikiem. 
-Naprawdę nie wiesz co teraz się z tobą stanie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie i przejechałem kłami po jego szyi. 
Loczek się wzdrygnął. 
-Wyssiesz ze mnie krew prawda?
-Nie zaprzeczam ale też nie potwierdzam. - odparłem. 
Po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś się mnie bał. Postanowiłem się trochę pobawić z moją ofiarą. Kto wampirowi zabroni? Przejechałem jeszcze razy kłami po szyi chłopaka i delikatnie złapałem w zęby kawałek skóry. Młodzieniec załkał, a ja oblizałem to miejsce. Spojrzałem mu w oczy. Były zaszklone, a ja poczułem bardzo dziwne uczucie. Było mi go szkoda. Przecież jestem wampirem, ja mam być zimną bestią! 
-Nie płacz. - szepnąłem. 
Ucałowałem go w policzek. Później w nos. Stykaliśmy się czołami. Patrzałem mu głęboko w oczy. Były piękne. Zjechałem ze wzrokiem na jego malinowe, pełne wargi. Zapragnąłem je pocałować i tak też zrobiłem. Chłopak był zaskoczony ale odwzajemnił pieszczotę. Oczywiście zapomniałem o kłach. Odskoczyłem gwałtownie, dysząc ciężko gdy poczułem smak krwi. Zielonooki szeroko otworzył oczy, przyglądając się mi badawczo. Miał całe poharatane usta. 
-Odejdź! - krzyknąłem. 
-Ale... - chciał coś powiedzieć. 
-Odejdź. - powtórzyłem. 
~~~~~~~~~
Wysiadłem z autobusu i szybkim krokiem podążałem do mojego bloku. Mieszkałem na obrzeżach Londynu. Minął tydzień od kiedy spotkałem chłopaka o zielonych oczach  i kasztanowych lokach, a ja nadal o nim pamiętałem i myślałem.   
-Zaczekaj! - usłyszałem za sobą.
To na pewno nie mogło być do mnie, bo kto miałby mnie wołać?
-Hej słyszałeś? - poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. 
-Czego? - warknąłem i odwróciłem się. 
Stałem twarzą w twarz z Loczkiem, którego spotkałem tydzień temu. 
-Cześć. - powiedział chłopak, patrząc w ziemię. 
-Czego chcesz? - grałem bezuczuciowego mimo iż w środku cieszyłem się jak małe dziecko. 
-Dlaczego mnie wtedy nie zabiłeś? - spytał, podnosząc gwałtownie głowę i patrząc mi się prosto w oczy. 
-To nie jest miejsce na takie rozmowy. Chodźmy do mnie. - odparłem i złapałem go za rękę.
~~~~~~~~~
-Tak w ogóle, jestem Harry. - przedstawił się. 
-Liam. 
Siedzieliśmy u mnie na kanapie. Zrobiłem mojemu nowemu koledze herbaty, którą teraz popijał. 
-Dlaczego mnie wtedy nie zabiłeś? - zapytał ponownie. 
-Jeśli chcesz mogę zabić cię teraz.
-Nie! - krzyknął przerażony. 
-Żartowałem. - wytłumaczyłem się. - Sam nie wiem dlaczego cię nie zabiłem. Jest w tobie coś takiego, że sprawia to iż nie mogę cię zabić.  
Loczek pokiwał głową, patrząc tępo w kubek. Upił łyk i odstawił go na stolik. 
-Mam coś dla ciebie. - rzekł i poszedł do przedpokoju. 
Wrócił z torbą sportową. Zaczął coś w niej grzebać. Wyjął z niej woreczek pełen krwi. Na sam jej widok zaświeciły mi się oczy. 
-Mogę? - spytałem, wyciągając rękę po woreczek. 
-Oczywiście. - odpowiedział i mi go podał. 
Powstrzymałem się w ostatniej chwili od rozerwania woreczka zębami. Jak cywilizowany wampir, grzecznie poszedłem do kuchni po kubek i tam nalałem sobie mojego specjalnego "wina". 
~~~~~~~~~
-Liam jak stałeś się wampirem? - zapytał mnie Harry pewnego wieczora. 
-Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Pewnego dnia się obudziłem jako wampir i tyle. Dlaczego się pytasz?
-Bo ja też chciałbym być wampirem. - wyznał cicho. 
Nie odpowiedziałem tylko wpatrywałem się w księżyc. Siedzieliśmy u mnie na balkonie. Mimo iż noc była chłodna miałem na sobie tylko cienki podkoszulek. 
-Chyba już czas na ciebie. - stwierdziłem, wchodząc do domu. 
Zielonooki również wszedł do środka. 
-Powiedziałem coś nie tak? - zapytał, przyglądając mi się. 
-Po prostu już idź. - odparłem i wskazałem na drzwi. 
Chłopak spojrzał się na mnie zmartwiony ale nic nie powiedział. Wyszedł, a ja zostałem sam z moimi myślami. 
~~~~~~~~~
-Musi być jakiś sposób. - stwierdził Zayn. 
Byłem u niego w domu i dyskutowaliśmy o przemianie Harry'ego. Co prawda Mulat go nie znał ale chętnie mi pomagał. 
-Ja wiem, że musi tylko jaki?
-No właśnie tego nie wiem. - westchnął i usiadł w fotelu. 
Przytaknąłem i wpatrywałem się w telewizor. Leciał kolejny durny serial o wampirach. Dopiero co przemieniona dziewczyna zachłannie piła krew swojej ofiary. 
-Chyba mam pomysł. - powiedział nagle Malik, przenosząc swój wzrok na mnie. 
~~~~~~~~~
Podałem Harry'emu kubek z krwią. Chłopak popatrzał na naczynie z niewyraźną miną i niepewnie przyłożył je do ust. Upił łyk i się skrzywił. 
-I jak? - zapytałem. 
-Nie jest takie złe. 
Uśmiechnąłem się i pocałowałem Loczka w policzek. 
-Czujesz się jakoś inaczej? - zapytał Zayn. 
-Nie. - przyznał Styles. 
~~~~~~~~~
-Zobacz co znalazłem. - krzyknął Zayn, przekraczając próg. 
Zdjął kurtkę, buty i wszedł do salonu. W dłoniach trzymał plecak. Położył go na stole i usiadł na kanapie. Przysiadłem się koło niego, a on wyjął z plecaka różne książki i zeszyt. Wziął jedną z nich. Miała wiśniową okładkę i złoty tytuł "Wampirologia". 
-Na początku byłem sceptycznie nastawiony do tego ale tutaj jest zamieszczona sama prawda. - powiedział Mulat. 
-Skąd taka pewność? - zapytałem. 
Malik zaglądnął do zeszytu i zaczął szukać jakiejś strony w księdze. 
-Przeczytaj. - podał mi ją. 
Mimo początkowych wierzeń wampiry nie robią dwóch małych dziurek w szyi. Wyssanie przez nie krwi jest bardzo trudne dlatego wyrywają one jedną wielką dziurę. Dzięki temu jest łatwiej. 
Moje oczy były szeroko otwarte. Przecież niemożliwe by jakiś śmiertelnik wiedział o tym. 
-Gdzie ty znalazłeś tą książkę? - zapytałem zszokowany. 
-Była w bibliotece. Znalazłem ją na ostatnim rogale. 
-Jest tu coś o przemianie?
-Tak. - znów zaglądnął do zeszytu. - Na stronie 25. 
Przewróciłem kilka pożółkłych kartek aż  znalazłem to czego szukałem. 
Przemiana
Możliwa jest przemiana zwykłego śmiertelnika w wampira...
~~~~~~~~~
-Na pewno jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytałem jeszcze raz. 
-Tak. - powiedział pewnie Harry. 
Przytaknąłem i powoli zbliżyłem się do chłopaka. Niepewnie przejechałem kłami po szyi Loczka. Wzdrygnął się i zacisnął mocno oczy. 
-Wszystko ok?
-Tak, kontynuuj. - odparł Styles. 
Przełknąłem ślinę i delikatnie zacząłem wbijać w niego kły. Pisnął i kilka łez poleciało z jego oczu. Wiedziałem, że teraz nie mogę przerwać. Harry wydał z siebie zduszony krzyk. Starałem się skupić na tym by wpuścić odpowiednią ilość jadu.  Czułem jak chłopak traci siły aż w końcu wpadł w moje ramiona. Zaniosłem go do sypialni i położyłem na łóżku, przykrywając kołdrą. Złożyłem pocałunek na jego czole i wyszedłem z pokoju. 
~~~~~~~~~
Siedziałem w sypialni na podłodze przed łóżkiem. 
-Liam minął już tydzień. - poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. 
Zayn usiadł obok mnie. 
-Przecież wiedzieliśmy, że istnieje 50% szans, że nam się nie uda. - powiedział Mulat, przyglądając mi się badawczo. 
-Ale musi się obudzić. - odparłem zdławiony głosem. 
-Li minął tydzień, jeśli by udało nam się go przemienić to obudziłby się na 2 dzień. - stwierdził, a ja mocno się w niego wtuliłem. 
Miał rację. 
-Przykro mi Liam. - rzekł Malik, głaszcząc mnie po plecach. 
~~~~~~~~~
Minęły 2 tygodnie, a ciało Harry'ego dalej leżało w mojej sypialni. Dalej miałem nadzieję, że się obudzi. Przetarłem zmęczoną twarz dłonią i przykryłem się kocem. Wampiry też muszą spać i nie śpię w trumnie tylko na kanapie. Niestety miałem problemy ze snem. Uczucie ssania w brzuchu nie pomagało ale czego się spodziewałem jak od 2 tygodni w ogóle się nie żywiłem. W końcu udało mi się zasnąć.
~~~~~~~~~
Obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące z kuchni. Otworzyłem oczy i od razu je przymknąłem przez rażące światło z tamtego pomieszczenia. Wstałem i wyglądnąłem zza ściany co tam się dzieje. Nawet jeśli jakiś złodziej czy coś podobnego to i tak byłem zbyt słaby żeby walczyć. Widziałem jakąś postać grzebiącą w szafkach. Złapałem pierwszy lepszy przedmiot, w tym wypadku patelnię, i powoli zbliżałem się do tego kogoś. Byłem w połowie drogi gdy nieznajomy się odwrócił.
-Harry. - pisnąłem i mocno się do niego przytuliłem.  
Spojrzałem w jego oczy, które teraz były koloru krwistej czerwieni i pocałowałem go namiętnie.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Samobójczyni

Tytuł: Samobójczyni
Kilka słów: Dałaś mi taki wspaniały pomysł, a ja go tak bestialsko zepsułam. Jeszcze jakby tego było mało tak zawzięcie pisałam tego prompt'a, że złamałam sobie paznokieć :(. Trochę wkręciłam tu rzeczy nadprzyrodzonych ale mam nadzieję, że i tak ci się chociaż trochę spodoba :).
Połączenie: Jodie | Louis
Ostrzeżenia: przekleństwa, wzmianka o samobójstwie Nie chcesz, nie czytaj!

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
-Już możesz spierdalać. - powiedziałem do nagiej dziewczyny leżącej w łóżku. 
-Słucham? 
-Tam są drzwi. - wskazałem na nie ręką. 
Brunetka prychnęła, wstała i zaczęła zbierać ubrania z podłogi. Ubrała się i otworzyła drzwi. 
-Kobieciarz. - mruknęła. 
-Na korytarzu jest lista zażaleń możesz się wpisać, a teraz do niewidzenia Jade. - pomachałem jej. 
Dziewczyna machnęła włosami i wyszła, trzaskając. Kolejna noc, kolejna laska. 
~~~~~~~~~
-Louis do kurwy nędzy gdzie ty się podziewasz?! - usłyszałem w słuchawce podenerwowany głos Harry'ego. 
-No już idę. Nie sraj. - mruknąłem. 
Rozłączyłem się z przyjacielem i przeszedłem przez drzwi naszej uczelni. 
-Człowieku ile trzeba na ciebie czekać?! Czemu nie była cię na pierwszej lekcji?! - od razu doszedł do mnie podenerwowany głos Loczka. 
-Zaspałem. Masz jeszcze jakiś pytania?
-Tak, a mianowicie jedno. Jak ci poszło z tą dziewczyną z wczoraj?
Przyjrzałem się twarzy Stylesa. W jego zielonych oczach dostrzegłem prawdziwą ekscytację i ciekawość. Czyżby on nic nie wyhaczył? 
-Powiem ci ale pod jednym warunkiem. 
-Jakim?
-Odpowiesz mi na jedno pytanie. 
-Okej. 
-Z kim ty spędziłeś wczorajszą noc?
-Em...no wiesz....em.....tak jakoś wyszło, że z nikim. - uśmiechnął się przepraszająco. 
-To wiele wyjaśnia. Więc co chcesz wiedzieć? 
~~~~~~~~~
-Ja pierdole, możecie lizać się gdzieś indziej? - krzyknąłem gdy w kuchni ujrzałem mojego współlokatora ze swoją dziewczyną. 
-Nie spinaj dupy! - wykrzyknęła Perrie.
-Idziesz dzisiaj ze mną do klubu? - zwróciłem się do Zayna. 
-Wiesz dzisiaj mam pojechać do rodziców Pezz. Może zadzwoń do Loczka. - odparł chłopak, a dziewczyna cmoknęła go w policzek. 
-Jedzie z mamą do cioci, będzie dopiero za dwa dni. - westchnąłem. 
Chyba znów będę siedział sam póki czegoś nie znajdę. 
~~~~~~~~~
Piłem już kolejnego z kolei drinka. Miałem mocną głowę i nic mi nie groziło. Rozejrzałem się po klubie. Żadnej fajnej dupeczki. Przetarłem ręką twarz. Postanowiłem dłużej nie tkwić tu bezczynnie, dopiłem swojego drinka i czym prędzej wyszedłem. Skierowałem się w stronę parku. Chyba znów będę gnił przed tv. Usiadłem na pobliskiej ławce. Sięgnąłem do telefonu. Sam nie wiem po co i tak nie miałem do kogo zadzwonić. Włączyłem jakąś głupią gierkę gdy poczułem coś ocierającego się o moją nogę. Zdziwiony spojrzałem w dół i ujrzałem niewielkiego kundelka. 
-Cześć mały. - powiedziałem i podrapałem go za uchem. 
-Neki! Neki! - usłyszałem. 
Po chwili przede mną pojawiła się Jodie. Chodziłem z tą dziewczyną na matmę i chemię. 
-Cześć. - przywitałem się. - To twój pies?
-Mhm. - mruknęła nawet nie patrząc mi w oczy. 
Może ten wieczór nie będzie taki zły. 
~~~~~~~~~
-Mogę wejść?
Staliśmy przed drzwiami Jodie. 
-Skoro chcesz. - odpowiedziała i otworzyła je. 
Zdjąłem buty i skierowałem się do pokoju brunetki. Była ładny. Ściany były pomalowane na jasny fiolet, a na jasnych panelach był dywan o różnych odcieniach fioletu. 
-Mogę pójść się przebrać? - spytała się mnie dziewczyna. 
Przytaknąłem i usiadłem na łóżku. Ona wyszła, a ja zastanawiałem się jak to rozegrać. Poprawiłem się na swoim miejscu i poczułem coś boleśnie wbijającego mi się w udo. Warknęłam i odsunąłem się trochę. Coś wyraźnie było pod pościelą. Czym prędzej odrzuciłem kołdrę i zobaczyłem mały notesik. Sięgnąłem po niego i otworzyłem. 
Pamiętnik Jodie Marshall 
Zaciekawiony przeglądałem kolejne strony. Nie był to typowy pamiętnik jakie widziałem.Strony były ponumerowane i do każdej osoby lub tematu były odnośniki. Przekartkowywałem pamiętnik dalej. 
Zayn Malik - Jeden z przyjaciół Louisa Tomlinsona (str. 15). Ma dziewczynę Perrie Edwards (str. 4). Chodzę z nim na geografię. Jest całkiem miły choć pyskaty. 
Zdziwiłem się gdy ujrzałem własne nazwisko. Szybko wyszukałem stronę 15 i zdziwiłem się gdy ujrzałem serca dookoła mojego imienia i nazwiska. 
Louis Tomlinson - Jeden z najprzystojniejszych chłopców jaki chodzą po Ziemi. Ma wspaniałe niebieksie oczy niczym słoneczne niebo. Jego śmiech jest uroczy. Chodzę z nim na matematykę i chemię. Do dziś będę pamiętać jak kiedyś pożyczył ode mnie długopis. Szkoda tylko, że na mnie nie spojrzy. Jest bardzo atrakcyjny i pociągający. 
Usłyszałem trzask drzwiami co znaczyło, że dziewczyna się już przebrała. Odłożyłem notesik na poprzednie miejsce i przykryłem kołdrą. 
-Dzięki, że poczekałeś. - weszła do pokoju Jodie. 
-A więc jestem atrakcyjny i pociągający? - zapytałem z uśmiechem. 
Dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok na podłogę.
~~~~~~~~~
-Dlaczego zatruwasz swój organizm? - usłyszałem za sobą. 
Odwróciłem się i ujrzałem moją dziewczynę Jodie. Wyglądała na zmartwioną. 
-Masz z tym jakiś problem? - odparłem kpiąco. 
-Martwię się o ciebie. - podeszła kilka kroków. 
Westchnąłem. Tamtego dnia coś mi odbiło i postanowiłem się spytać brunetkę czy zostanie moją dziewczyną. Położyła dłonie na moich łopatkach. 
-Lou kochasz mnie prawda? - zapytała. 
-Tak, tak. - burknąłem. 
Jodie westchnęła i odeszła. 
~~~~~~~~~
-LOUIS DZWOŃ PO KARETKĘ! - usłyszałem okropny krzyk. 
Pobiegłem do łazienki i ujrzałem Zayna. W ramionach trzymał Jodie i dociskał ręcznik do jej nadgarstka. 
-Stało się coś? - zapytałem. 
-Dzwoń na karetkę. - szepnął Mulat. 
Niechętnie zadzwoniłem po pogotowie. 
~~~~~~~~~
-Zadzwonię jak się obudzi. - powiedział Zayn i wybiegł z domu razem z ratownikami. 
-W takim razie, mam nadzieję, że nigdy nie zadzwonisz. - mruknąłem sam do siebie. 
Na co mi była ta dziewczyna? Same z nią problemy. 
-Lou ty mnie kochasz prawda? - siedziałem w kuchni i naśladowałem piskliwy głosik Jodie. - A pieprzyć to. 
Ubrałem kurtkę i wyszedłem z domu. Chyba nie było to dla nikogo zaskoczeniem gdy skierowałem się do klubu. Kilka drinków i świat stał się weselszy. 
~~~~~~~~~
Głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Próbowałem przypomnieć sobie coś z wczorajszego dnia. Jodie chciała się zabić, poszedłem do klubu. Pamiętałem jakąś blondynkę. Pewno był to szybki numerek w toalecie. Spojrzałem na zegarek. Była 12. 
-Kutas. - usłyszałem za sobą. 
Odwróciłem głowę i ujrzałem Zayna, który ze wściekłością się we mnie wpatrywał. 
-Słucham?
-Louisie Williamie Tomlinsonie jesteś największym kutasem jakiego znam. - powiedział dziwnie spokojnie. 
-Mogę wiedzieć co ty odpierdalasz? 
-Twoja dziewczyna chciała popełnić samobójstwo przez ciebie, a ty przeruchałeś się z jakąś pustą blondi. Brzydzę się tobą. 
-Nie dramatyzuj. 
-Jodie żyje. Wybudziła się wczoraj ale oczywiście ty nic o tym nie wiedziałeś, bo byłeś zbyt zajęty ruchaniem kolejnej zdobyczy! - ostatnie zdanie wykrzyczał.
-Nie krzycz, głowa mnie boli. - ofuknąłem go. 
Malik nic nie odpowiedział tylko wyszedł. 
~~~~~~~~~
Kroczyłem przez szpitalny korytarz z kwiatami. Sam nie wiem po co je kupiłem. Wszedłem do sali numer 22. 
-Dzień dobry. - przywitałem się. 
-Louis co ty tu robisz? - dziewczyna była w szoku. 
-To nie ma sensu. 
-Ale co?
-My. Nie kocham ciebie. Nie zależy mi na tobie. Dla mnie możesz umrzeć i z chęcią ci pomogę. Możesz płakać, krzyczeć, możesz robić wszystko. Nie podobasz mi się. Nigdy cię nie kochałem i nigdy cię nie pokocham. I już nigdy mnie nie zobaczysz. - skończyłem swoją przemowę i odłożyłem kwiaty na szafce nocnej. 
Wybiegłem ze szpitala. Każdy inny człowiek nie powiedział by czegoś takiego ale ja nie byłem człowiekiem. Moje oczy na chwilę zmieniły kolor z niebieskiego na czerwony jednak szybko wróciły do poprzedniego stanu. Nie przypominałem człowieka ani trochę.

niedziela, 2 lutego 2014

Zmieniłaś mnie



Tytuł: Zmieniłaś mnie
Kilka słów: To jest najgorszy prompt jaki napisałam ;_;. Wiem, że musiałaś na niego długo czekać ale nie miałam w ogóle pomysłu na niego. To już ostatnia część z Niall'em i Kate, bo ja już nic więcej z siebie nie wycisnę.
Paring: Nate = Kate + Niall
Ostrzeżenia: ------

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
-Dziękuję ci. - powiedziałam. 
-Drobiazg. - odpowiedział blondyn, uśmiechając się do mnie. 
Siedzieliśmy u mnie w sypialni. Restauracja tylko czekała aż przyjdzie pisemko, dzięki któremu będę mogła ją otworzyć. Z kubkiem gorącej herbaty w ręce, usiadłam koło niego. Upiłam łyk. 
-Lubisz jesień? - zapytałam nagle.
Skinął głową. 
-Gdy byliśmy mali, rodzice zabierali nas wczesną jesienią na biwak. 
Przytaknęłam i wtuliłam się w niego. Niall objął mnie i ucałował w czubek głowy. 
-Nie myślałeś by się zmienić?
-W jaki sposób?
-No skończyć z tym wszystkim. 
Niebieskooki zaśmiał się i dał mi soczystego buziaka. 
~~~~~~~~~
Czułam się zobowiązana do tego by zmienić Niall'a. Sądziłam, że malutkimi kroczkami nam się uda. Problemem było to, że nie miałam pojęcia od czego zacząć.  
-Mógłbyś trochę bardziej romantyczny. - powiedziałam pewnego ranka. 
-Nawet nie jesteśmy parą. - zaśmiał się blondyn. 
Właściwie miał rację. Spędzaliśmy czas i zachowywaliśmy się jak ktoś w związku ale nie byliśmy w nim oficjalnie. Prychnęłam i wyszłam z kuchni. Jak ja mam go zmienić jak on wie lepiej?
~~~~~~~~~
-Kate obudź się. - usłyszałam przez sen. 
Otworzyłam powoli oczy, przyzwyczajając je do światła. Ujrzałam Niall'a z uśmiechem na ustach. 
-Co się stało? - zapytałam, zaspanym głosem. 
Blondyn nic nie powiedział tylko wręczył mi wielki bukiet róż. Następnie ucałował mnie w policzek. 
-Za co to? - spytałam w lekkim szoku. 
-Nie mogę dać ci kwiatów? - odpowiedział pytaniem na pytanie. 
-Możesz ale nigdy tego nie robiłeś. - szepnęłam. 
Chłopak westchnął i usiadł na krawędzi materaca. Wtulił się we mnie. 
-Miałaś trochę racji. - powiedział. 
-Z czym?
-Nie jestem romantyczny. 
Zaśmiałam się. 
-Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał Horan i spojrzał w moje oczy. 
-Jasne. - odpowiedziałam. 
Niall uśmiechnął się i ucałował mnie, tym razem w drugi, policzek. 
~~~~~~~~~
-Naprawdę zawsze chciałaś pojechać do Paryża? - zapytał mnie mój chłopak. 
Przytaknęłam. Siedzieliśmy w mojej kuchni i rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Niall urodził się w Irlandii, a w wieku 5 lat przeprowadził się do Londynu. 
-Harry ma kolegę w Paryżu. - powiedział nagle blondyn i upił łyk herbaty. 
~~~~~~~~~
Staliśmy z Horan'em przed białymi drzwiami. Nadal nie mogłam uwierzyć, że chłopak zabrał mnie do Paryża. Mieliśmy się zatrzymać u kolegi Harry'ego. Otworzył nam brunet z niebieskimi tęczówkami. 
-Niall i Kate? - zapytał. 
Przytaknęliśmy.
-Jestem Louis. Zapraszam. - przesunął się i wziął ode mnie jedną z walizek. 
Gdy zdjęliśmy z siebie płaszcze i buty, usiedliśmy w salonie, a Louis zrobił nam herbatę. 
-A więc mieszkasz tu sam? - zapytałam.
-Nie. Mieszkam tu z żoną i córką ale pojechały na urodziny. Powinny za 2 godziny wrócić. - powiedział Lou. 
~~~~~~~~~
Poszłam na górę do pokoju gościnnego, w którym mieliśmy spać. Byłam padnięta i nie chciałam przeszkadzać Eleanor, żonie chłopaka, w położeniu ich córki. Niall został na dole pomóc gospodarzowi posprzątać. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Po niedługiej chwili drzwi otworzyły się i do pokoju wkroczył mój chłopak. Słyszałam jak wiesza ubrania na krześle. Wskoczył na łóżko i od razu mnie przytulił. 
-Dobranoc. - szepnął i cmoknął mnie w usta. 
-Dobranoc.
~~~~~~~~~
Szłam z moim chłopakiem za rękę jedną z paryskich uliczek. Byliśmy w tym pięknym mieście już 2 tydzień. Poszliśmy na targ antykami. Niektóre były naprawdę piękne. Naszyjniki, kolczyki, wazony. Było tego pełno. Moją uwagę w szczególności przykuł naszyjnik z błękitnym kamieniem. Błękit ten przypominał mi oczy blondyna. 
-Który ci się najbardziej podoba? - zapytał Horan, widząc moje świecące się oczy. 
-Wszystkie są bardzo ładne.
Poczułam, że coś ociera się o moją nogę więc spojrzałam w dół. Był to mały szary kotek. Spojrzał na mnie swoimi żółtymi ślepiami. 
-Jaki słodziak. - powiedziałam pod nosem. 
Schyliłam się i wzięłam kociaka na ręce. 
-Ładny prawda? - zapytałam Niall'a. 
-Zabieraj ode mnie tego sierściucha. - warknął blondyn. 
Prychnęłam i pogłaskałam zwierzaka. Był taki puchaty. Kocina zaczęła mruczeć. Niebieskooki prychnął.
~~~~~~~~~
-Na co ci ten pchlarz? - zapytał Niall. 
Przewróciłam oczyma i nalałam Mary wodę. Zabrałam z Paryża tą słodką kotkę. We Francji było wspaniale ale nie możemy zostać tam na zawsze. 
-Ten pchlarz ma imię. 
-Jakie? Nosiciel pcheł? - zaśmiał się Horan. 
-Po pierwsze to jest ona, a po drugie ma na imię Mary. - odpowiedziałam. 
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu i pobiegłam po niego. 
-Halo?
-Cześć Kate! Tu Lee!. - wykrzyknął ktoś po drugiej stronie. 
-Przepraszam ale nic mi to nie mówi. 
-Chodziłyśmy razem na studia. Byłam twoją współlokatorką.   
-Leigh - Anne Pinnoc? 
-Tak!
Leigh była moją jedyną przyjaciółką. Poznałyśmy się na studiach. Miałyśmy razem pokój. Zawsze będę pamiętać ten dzień. 
-Halo jesteś tam? - zapytała mnie przyjaciółka.
-Mhm. - mruknęłam. 
-Jestem w Londynie i pomyślałam żebyś do mnie wpadła. 
-Jasne o której?
-Jak chcesz to teraz. 
Pożegnałam się z Lee i odłożyłam telefon na stół. Wróciłam do sypialni i otworzyłam szafę. Szukałam jakiś wygodnych ubrań. 
-Gdzie się tak szykujesz? - zapytał Horan, siadając na łóżku. 
-Przyjaciółka przyjechała i idę się z nią spotkać. 
-Ale nie idziecie do jakiegoś klubu prawda? - zapytał chłopak, dziwnie zmartwionym tonem. 
Spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok. 
-Nie. Będziemy siedzieć u niej może obejrzymy jakiś film. 
-Ale wrócisz na noc? - brzmiał jak małe dziecko. 
-Tak. 
~~~~~~~~~
Miło było poprzypominać sobie stare dobre czasy z Leigh. Gdy wróciłam było już po 22. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam płaszcz. Zdjęłam także buty i skierowałam się do sypialni. Ujrzałam tam Niall'a spadającego z łóżka przez Mary. Zaśmiałam się na ten widok. Przesunęłam trochę kota i chłopaka by nie spadł. Wzięłam jakiś koc i go przykryłam. Cmoknęłam go w policzek i poszłam przebrać się w piżamkę. 
~~~~~~~~~
-No Niall proszę. - błagałam chłopaka od dobrej godziny. 
-Na co ci ja? - warknął. 
-Dzieci się ucieszą jak do nich przyjedziesz i im poczytasz. - uśmiechnęłam się. 
-Przecież idziesz tam z przyjaciółką.
-No tak ale Leigh chętnie cię pozna. 
Chłopak westchnął. 
~~~~~~~~~
Staliśmy we trójkę przed sierocińcem. Ja, Lee i Niall, który po długich namowach w końcu się zgodził. Weszliśmy do budynku i Leigh poszła powiadomić o naszym przybyciu pracowników placówki. Moja przyjaciółka pokazała nam ręką, że mamy podejść. Złapałam chłopaka za rękę i poszliśmy do dziewczyny. 
~~~~~~~~~
 Dzieci były bardzo urocze i grzeczne. Przeczytałam im "Alladyna", "Śpiącą Królewnę" i "101 dalmatyńczyków". Obecnie szłam przez korytarz i szukałam Niall'a. Miał być w pokoju obok ale tam go nie znalazłam. Chyba zajrzałam już do każdego pokoju na tym piętrze. 
-Przestań! - usłyszałam krzyk jakiejś dziewczynki. 
Od razu pobiegłam na drugie piętro. Na środku korytarza siedział Horan z jakąś dziewczynką i ją łaskotał. Dziecko krzyczało przez śmiech by dał jej spokój. 
-Nie ma mowy Emily! - odkrzyknął chłopak, uśmiechając się. 
Miło było to oglądać. Odchrząknęłam by zwrócić na siebie uwagę tej dwójki. Spojrzeli na mnie, a dziewczynka schowała twarz w ramionach blondyna. 
-Hej Kate. - powiedział niebieskooki z szerokim uśmiechem. 
-Cześć Niall. Szukałam cię. 
-Przepraszam ale spotkałem Emily i zacząłem się z nią bawić. 
Przytaknęłam i podeszłam do nich. Pogłaskałam dziecko po pleckach, a ono się na mnie spojrzało. 
-Hej jestem Kate. - wyciągnęłam w stronę małej rękę. 
-Mam na imię Emily. - niepewnie ujęła moją dłoń. 
-Emily! - usłyszeliśmy z końca korytarza. 
Podeszła do nas jedna z opiekunek. Pożegnaliśmy się z dziewczynką i mieliśmy zejść na dół do Leigh ale Horan podbiegł nagle do opiekunki. Porozmawiał z nią chwilkę i przybiegł radosny. 
-Z czego się tak cieszysz? - zapytałam. 
-Mogę przychodzić codziennie do Emily! - wykrzyknął radośnie. 
~~~~~~~~~
Staliśmy na tarasie widokowym wieży Eiffla. Minął już rok od kiedy byliśmy tu ostatni raz. 
-Dziękuję. - powiedział nagle Niall. 
-Za co?
-Zmieniłaś mnie. - odparł i mnie pocałował. 
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. Cmoknął mnie w czubek głowy. 
-Mam do ciebie pytanie Kate. 
-Jakie?
Horan odkleił się ode mnie i uklęknął. 
-Wyjdziesz za mnie? - zapytał, wyciągając z kieszeni pierścionek. 
-Oczywiście! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, a ludzie zaczęli klaskać. 
~~~~~~~~~
Zostałam żoną Niall'a. Nadal dziwnie się z tym czułam mimo iż minął już rok. Usiadłam na kanapie, a Emily obok mnie. Tak bardzo pokochaliśmy tą dziewczynkę, że postanowiliśmy ją adoptować. 
-Co tam u braciszka? - zapytała, kładąc rączkę na moim ogromnym brzuchu. 
-Chyba śpi. - odpowiedziałam, a na moje kolana wskoczyła Mary. 
Mieliśmy Emily ale chcieliśmy mieć tez typowo nasze dziecko. Z kuchni wyszedł mój mąż z popcornem i usiadł koło nas. 
-To co oglądamy? - zapytał kładąc miskę na stole.
-Tak! - wykrzyknęła dziewczynka. 
Blondyn sięgnął po pilot i włączył "Uniwersytet Potworów". Byliśmy jedną, szczęśliwą rodziną.