poniedziałek, 27 stycznia 2014

Nie idź w stronę światła

Tytuł: Nie idź w stronę światła
Kilka słów: Nie wiem czy dokładnie o to ci chodziło ale mam nadzieję, że ci się spodoba. To już ostatnia część Zaroliny :(.

Połączenie: Karolina | Zayn
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Opatuliłem Sarah szalikiem i pomogłem ubrać jej kurtkę. W tym roku mieliśmy wyjątkowo srogą zimę. Posmarowałem jej buźkę kremem i wyszliśmy z domu. Zjechaliśmy na parking i wsiedliśmy do samochodu. Upewniłem się, że mała jej dobrze zapięta i ruszyliśmy. Nie lubiłem zimy. Ulice były śliskie i nie trudno było o wypadek. Zawiozłem moją córkę do przedszkola i pojechałem do salonu tatuaży, w którym pracuję. 
~~~~~~~~~
-Ale jesteś pewna? - zapytałem znów.
-Tak Zayn, poradzę sobie. - odpowiedziała Karolina.
Rozumiałem, że dopiero co zrobiła prawo jazdy i chciała wypróbować swoje umiejętności ale nie byłem przekonany do tego pomysłu. 
-Skoro tak bardzo chcesz. 
-Kocham cię Zayne. Buziaczki! - rozłączyła się. 
Przejechałem dłonią po włosach. 
-Tatusiu zobacz co narysowałam! - krzyknęła Sarah, machając mi kartką przed oczyma. 
Z uśmiechem na ustach wziąłem jej rysunek w dłonie. Przedstawiał trzy patykowate ludki. Ludek po lewej stronie był najwyższy i miał czarne włosy. Ludek po prawej stronie był trochę niższy od poprzedniego i miał długie, brązowe włosy. Ludek po środku był najniższy i miał dwa warkocze. 
-To jesteś ty tato. - wskazała na najwyższego. - To jest mama. - wskazała na tego po prawej stronie. - A to ja!. - pisnęła, wskazując na tego pośrodku. 
-Mama na pewno się ucieszy jak to zobaczy. - posłałem w stronę mojej córki uśmiech i odłożyłem obrazek na bok. 
~~~~~~~~~
Spojrzałem nerwowo na zegarek. Była już dwudziesta druga, a po Karolinie ani śladu. 
-Tatusiu poczytasz mi na dobranoc? - zapytała się mnie córka. 
-Jasne. - wstałem z kanapy i wziąłem ją na ręce. 
Zaniosłem ją do pokoju by mogła wybrać sobie książkę. Mała podała mi "Śpiącą Królewnę". Położyłem ją do łóżka, a sam przysiadłem na bujanym fotelu. 
-Za siedmioma górami, za siedmioma lasami leżało zamożne królestwo.
~~~~~~~~~
-Wszyscy przyjęli słowa króla z radością. Wkrótce całe królestwo świętowało ślub Róży i Artura, a młoda para żyła długo i szczęśliwie jak to tylko w bajkach bywa. - zakończyłem i zamknąłem książkę. 
Sarah już zasnęła więc na paluszkach podszedłem do regału i odłożyłem książkę. Nim wyszedłem pocałowałem małą w czoło. Zszedłem na dół i włączyłem sobie telewizję. Potrzebowałem czymś zająć myśli. 
~~~~~~~~~
Obudził mnie dzwoniący telefon. Przetarłem twarz i sięgnąłem po komórkę. 
-Halo? - powiedziałem zaspany. 
-Zayn zdarzył się okropny wypadek! Musisz natychmiast przyjechać do szpitala! - płakała Perrie. 
Natychmiast się rozbudziłem. 
-Zaraz będą. - rozłączyłem się. 
Pobiegłem na górę i przebrałem się jak najszybciej. 
-Tatusiu co ty robisz? - spytała mnie Sarah, która właśnie wkroczyła do pokoju. 
Cholera pewno ją obudziłem jak trzasnąłem szufladą. 
-Muszę pojechać na chwilkę do szpitala. Załóż jakąś bluzę i pójdziesz na chwilkę do wujków z trzeciego piętra dobrze? 
-Dobrze! - wykrzyknęła uradowana i szybciutko spełniła moje polecenie. 
Po chwili pędziłem schodami z córkę na rękach na trzecie piętro. Gdy stałem pod dębowymi drzwiami pukałem zawzięcie, co chwilę poprawiając bluzę małej. 
-W czym mogę panu pomóc? - zapytała dziewczyna, która mi otworzyła. 
Miała długie, brązowe włosy i była bardzo szczupła. 
-Eleanor kto przyszedł? - usłyszeliśmy i po chwili Louis stał obok dziewczyny. 
-Cześć Lou. Zajmiesz się na chwilkę Sarah?
-Nie ma sprawy. - uśmiechnął się i wziął ode mnie dziewczynkę. 
Podziękowałem i pobiegłem do samochodu.
~~~~~~~~~
 Gdy tylko przekroczyłem próg szpitala dopadła mnie Perrie. 
-Zayn ja przepraszam. - płakała na moim ramieniu. 
-Ale za co?
-Bo Karolina chciała poćwiczyć i ja pojechałam z nią. - chlipała. - Było późno, a ona dalej chciała ćwiczyć i ja głupia się zgodziłam. Dobrze jej szło ale wybiegła sarenka na ulicę i się wystraszyłyśmy i uderzyłyśmy o drzewo. 
-Czekaj my?
-Tak ja i Karolina. ja mam kilka siniaków i zadrapań, a Karolina jest w śpiączce. 
-Pezz to nie twoja wina. Nie wiedziałaś jak to się potoczy. - zacząłem pocieszać blondynkę. 
Gdy Pers się trochę uspokoiła usiedliśmy na krześle w poczekalni. 
-Pan Malik? - zwrócił się do mnie jeden z lekarzy. 
-Tak to ja.
-Zapraszam do gabinetu. 
Przez te wszystkie lata, w których działo się tyle zła wiedziałem, że "zapraszam do gabinetu" nie oznacza nic dobrego. 
~~~~~~~~~
-Tatusiu kiedy wróci do nas mamusia? - zapytała mnie pewnego dnia Sarah. 
-Wiesz Sarah, że mamusia jest teraz w bardzo ciężkim stanie i nie może tak po prostu do nas wrócić. 
-Ale ja już chcę ją przytulić. 
-Ja też ale na razie musimy być silni i poradzić sobie we dwójkę. 
-Tatusiu?
-Tak?
-Mama dalej mnie kocha prawda? - zapytała takim cienkim głosikiem. 
-Tak złotko. - przyciągnąłem dziewczynkę do mocnego uścisku i pocałowałem w czubek głowy. 
~~~~~~~~~
-Zrobiłbym wszystko byleby Karolina znów była tutaj. - szepnąłem do siebie. 
-Wszystko? - rozległo się echo w mojej sypialni. 
Przestraszyłem się. Co to miało znaczyć? Chciałem wybiec na korytarz ale przeszkodził mi w tym ogień, które nagle się przy niech znalazł. Z płomieni zaczął wyłaniać się mężczyzna. Wyglądał na czterdziestolatka. Miał szare włosy zaczesane do tyłu i ledwo widoczny zarost. Ubrany był w czarny, dopasowany garnitur. 
-Kim jesteś? - zapytałem będąc w szoku. 
-Ale ze mnie gapa! - zaśmiał się. - Zapomniałem się przedstawić. Jestem Lucyferem. - wyciągnął w moim kierunku dłoń. 
Niepewnie ją ująłem ale natychmiast odskoczyłem. Była gorąca. Lucyfer jedynie się zaśmiał i zmierzył mnie wzrokiem. 
-A więc zrobisz wszystko byleby twoja dziewczyna znów tu była? - upewnił się. 
-Tak. 
-To w takim razie mam dla ciebie ofertę nie do odrzucenia. - uśmiechnął się i wyciągnął jakiś pergamin z wewnętrznej kieszeni marynarki. 
Rozwinął pergamin i uśmiechnął się szerzej. 
-Uratuję twoją dziewczynę o ile sprzedasz mi swoją duszę. - rzekł. 
Nie byłem przekonany co to tego pomysłu ale dla Karoliny zrobię wszystko. Sięgnąłem po długopis i złożyłem podpis na samym dole pergaminu. 
-Bardzo ładnie. - odparł Lucyfer i zwinął pergamin. - Do zobaczenia wkrótce Zayn. - puścił mi oczko i po chwili zniknął. Razem z nim zniknęły także płomienie. 
-Tatusiu z kim rozmawiałeś? - zapytała mnie Sarah, która weszła do pokoju. 
-Z nikim kochanie. 
~~~~~~~~~
-Zdarzył się prawdziwy cud! Pani Karolina się obudziła i jest w bardzo dobrym stanie. Sądzę, że nie ma sensu dłużej jej tu trzymać. Zrobimy potrzebne badania i wypuścimy ją do domu. - powiedział mi lekarz, doglądający mojej ukochanej. 
-A czy Sarah może zobaczyć mamę? Bardzo się za nią stęskniła. 
-Oczywiście. 
Złapałem małą za rękę i wszedłem do sali, w której leżała Karolina. 
-Mamusia! - krzyknęła dziewczynka i pobiegła się przytulić. 
-Cześć skarbie. - uśmiechnęła się do niej dziewczyna. - Dobrze ci było z tatą?
-Tak ale stęskniłam się za tobą. 
Przez cały czas Karolina unikała mojego wzroku. 
-Stało się coś? - zapytałem.
-Zayn ja cię przepraszam ale wtedy miałeś rację. Nie powinnam tego robić. - szepnęła. 
-Nie jestem zły. W końcu skąd mogłaś wiedzieć, że tak się to potoczy. - cmoknąłem ją w usta.
~~~~~~~~~
Gdy wybiła północ, zszedłem na paluszkach do salonu. Rozejrzałem się po pokoju. To dziś. Dziś zejdę z tego świata. Zniknę z powierzchni ziemi. Czekałem na Lucyfera. Bałem się bardzo tego co się wydarzy ale muszę ponieść konsekwencję swojego wyboru. Tym razem zamiast zapachu spalenizny poczułem zapach morskiej bryzy. Czyżby diabeł próbował mnie zmylić? Tym razem w pokoju pojawił się inny mężczyzna. Miał rude włosy i zielone oczy. Ubrany był w biały garnitur. 
-Ty jesteś tym kto sprzedał duszę diabłu? - zapytał. 
-Tak to ja. 
-Nie musisz się mnie obawiać. Jestem aniołem. Bóg był bardzo zadowolony z twojej postawy. Pokazałeś, że miłość jest dla ciebie najważniejsza. W ramach podziękować chcieliśmy ci coś ofiarować. - powiedział i podał mi malutkie pudełeczko. 
Niepewnie je otworzyłem. W środku znajdował się naszyjnik  z napisem "Carpe Diem". 
-Aniele co ma oznaczać ten prezent?
-Daj ten naszyjnik swojej córce. - nakazał i zniknął. 
~~~~~~~~~
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować. - skończył ksiądz, a ja przyciągnąłem moją ukochaną do pocałunku. 
Później wszystko działo się bardzo szybko. Każdy składał nam życzenia, pojechaliśmy do wynajętego hotelu i tańczyliśmy całą noc. Była już pierwsza gdy usiadłem by na chwilę odpocząć. Zaraz przybiegła do mnie Sarah i wskoczyła na moje kolana. 
-Tatusiu co oznacza ten naszyjnik? - spytała mnie mała, trzymając w rączkach srebrny napis. 
-Carpe diem oznacza chwytaj dzień.
-A skąd go masz tatusiu?
-To długa historia. Ktoś tam na górze chciał byś nosiła go po wsze czasy. - przytuliłem moją córkę mocno do siebie.

niedziela, 26 stycznia 2014

Ona cię kocha

Tytuł: Ona cię kocha
Kilka słów: Pomysł na 3 część "Windy" był wspaniały mam nadzieję, że jest ok :)). Nudziło mi się to ci nawet nagłówek zrobiłam :D. Miłego czytania <3 !
Połączenie: Karolina | Zayn
Ostrzeżenia: przekleństwa

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Kończyłem malować pokój mojej córki. Poprawiłem moją czapeczkę z gazety i przyglądnąłem się mu. Pomieszczenie miało różowe ściany i zasłony. Były tu jasne panele. Na środku pokoju znajdywał się fioletowy dywan. Zaraz przy oknie stało bujane krzesło, a obok niego białe łóżeczko. Odetchnąłem głęboko. Za dwa tygodnie Karolina ma wyznaczoną datę porodu. Nie mogłem się doczekać by móc wziąć na rączki własne dziecko. 
-Wspaniała robota kochanie. - powiedziała dziewczyna i ucałowała mnie w policzek. 
~~~~~~~~~
Siedziałem w jakimś szpitalnym korytarzu i szarpałem się za włosy. Cholera jasna ile może trwać poród. Karolina od kilku minut leżała na tej sali szpitalnej, a ja nawet nie wiedziałem co się dzieje. 
-Pierwsze dziecko? - spytał mnie chłopak siedzący obok. 
-Aż tak bardzo widać? - zaśmiałem się. 
-Jestem Justin. - podał mi rękę. 
-Zayn. - uścisnąłem ją. - Twoje które?
-Trzecie. - pochwalił się. - Chłopiec czy dziewczyna?
-Dziewczynka. 
-Ja mam dwóch chłopców. - uśmiechnął się i sięgnął do portfela. - To James. - pokazał mi zdjęcie uroczego czterolatka. - A to Josh. - wyjął zdjęcie półtora rocznego chłopca. 
-Panie Bieber. - przyszedł jeden z lekarzy i zwrócił się do mojego towarzysza. 
-Tak?
-Może iść pan zobaczyć synka. 
Chłopak uśmiechnął się i pomachał mi na pożegnanie. 
~~~~~~~~~
-Cześć Sarah. - szepnąłem do niemowlaka, którego trzymałem w rękach. 
Była to moja malutka córeczka. Karolinka jeszcze rozmawiała o czymś z lekarzem. Dziś wychodziła do domu. Już nie mogłem się doczekać. Teraz mamy jeszcze tego bobaska. Nareszcie jesteśmy rodziną. 
-Panie Malik. - zawołał mnie jeden z lekarzy. - Zapraszam do gabinetu. 
-Oczywiście. - wsadziłem małą do fotelika i poszedłem do gabinetu. 
-Proszę usiąść. - rzekł doktor gdy tylko wszedłem. 
Skinąłem głową i usiadłem w wygodnym fotelu na przeciwko niego. 
-Gratuluję zostania ojcem. - uśmiechnął się. - Jednak nie jest to główny temat naszej rozmowy. 
Zmartwiłem się. 
-Co takiego się stało?
-Pańska dziewczyna źle zniosła poród. Nastąpiło wiele komplikacji jednak na szczęście udało nam się uratować zarówno panią Karolinę i pańską córkę. 
-Czy to znaczy, że mogą wystąpić jakieś problemy w przyszłości?
-Pani Karolina może nie chcieć dotykać czy nawet patrzeć na dziecko. Powinno jej to jednak minąć. Nie radziłbym również zostawiać dziecka samego z matką nawet w pokoju. 
Skinąłem głową, podziękowałem za tą cenną informację i wyszedłem.  Moja Karolinka jest silna i na pewno po tygodniu wszystko jej minie. 
~~~~~~~~~
Dzisiaj Sarah kończyła dwa latka. Szkoda tylko, że świętowaliśmy jej urodziny we dwoje. Karolina nawet nie chciała słuchać o dziewczynce. Opiekowałem się nią sam. Zostałem kurą, a raczej kogutem domowym. Sprzątałem, gotowałem i zajmowałem się córką. Zaniosłem do salonu wielki tort z dwoma świeczkami. Postawiłem go na ławie. Sarah już brała oddech by zdmuchnąć świeczki. 
-Poczekaj, najpierw pomyśl życzenie. - upomniałem ją. 
Mała zamyśliła się i zdmuchnęła świeczki. Zacząłem klaskać, a córka wtuliła się we mnie mocno. 
-Co sobie zażyczyłaś? - spytałem. 
-By mama spędziła z nami kolejne urodziny. - powiedziała cichutko. 
Pogłaskałem dziewczynkę po głowie. Gdyby tylko było to możliwe. 
~~~~~~~~~
Głupio czułem się kolejny raz prosząc Jade o pieniądze. Powoli zaczynało nam ich brakować. Musiałem znaleźć pracę jednak nie miałem z kim zostawić Sarah.
-Wiesz Jesy obecnie ma wolne. - powiedziała pewnego dnia Jadey. - Mogłaby zająć się małą. 
-No nie wiem. Skąd pewność, że się zgodzi?
-Oh zgodzi się na pewno. 
-Skoro tak mówisz. 
~~~~~~~~~
-Jess wystarczy, że włączysz jej jakieś bajki i zrobisz coś do jedzenia. Naprawdę nie musisz się z nią bawić czy coś. 
-Zayn spokojnie. Idź lepiej na tą rozmowę kwalifikacyjną. - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna. 
Po raz pierwszy zostawiałem z kimś moją córkę i byłem nieco zestresowany. Uklęknąłem przy Sarah. 
-Posłuchaj mnie córeczko. Zostaniesz z ciocią Jesy dobrze? Błagam cię nie zamęcz jej i bądź grzeczna. - przytuliłem ją mocno. 
-A gdzie ty idziesz tatusiu?  - spytała. 
-Na rozmowę o pracę złotko. Za pół godziny będę. - ucałowałem małą w czółko, a Jesy w policzek i pobiegłem na rozmowę. 
~~~~~~~~~
Po tygodniu szukania pracy w końcu mi się udało! Miałem zostać tatuażystą. Cieszyłem się niezmiernie gdyż było to moje marzenie. Miałem się stawić na równą szóstą w pracy. Wczoraj wyprasowałem sobie ubrania by być w stu procentach gotowy. Ubrałem także Sarah i mieliśmy wychodzić gdy zadzwoniła Jesy. 
-Halo?
-Zayn ja cię bardzo przepraszam ale szef zadzwonił do mnie przed godziną, że mam jechać w delegację. Obecnie stoję na peronie i czekam na pociąg. Nie mogę zająć się małą. Może spróbuj zadzwonić do Perrie, Jade czy Leigh. 
-Ale ja mam dzisiaj pierwszy dzień w nowej pracy.
-Ja wiem jeszcze raz bardzo przepraszam. Muszę kończyć pociąg podjechał papa. 
Rozłączyła się. 
-Tatusiu co się stało? - spytała mnie mała.
-Nic słoneczko.
Cholera jasna i z kim mam teraz zostawić małą. Na początku przyszedł mi do głowy pomysł ubłagania staruszki z kotami jednak nie chciałem by moja córka wynudziła się na śmierć. Pozostała mi tylko jedna opcja. Wsiadłem w windę i pojechałem na trzecie piętro. Biegłem z córką na rękach przez korytarz aż do siedemnastki. Pukałem i naciskałem dzwonek na przemian. 
-Chwila! - ktoś krzyknął zza drzwi. - Kurwa cze.... - Drzwi się otworzyły, a w nich stał Harry. - Zayn?
-Cześć Harry mogę mieć do ciebie prośbę?
Skakałem z nogi na nogę, modląc się bym zdążył do pracy. 
-Jaką?
-Zajmiesz się Sarah? Ja cię błagam! Dzisiaj mam pierwszy dzień w nowej pracy, a nie mam z kim dziecka zostawić. Wystarczy, że włączysz jej telewizję i zrobisz kanapkę. Ja o czternastej wrócę. 
-No dobrze. 
-Dzięki Harry, ratujesz mi dupę. - podałem mu Sarah. 
Dziewczynka była chyba zdziwiona tym kto ją trzyma. 
-Tatusiu dokąd idziesz? - spytała gdy się odwracałem. 
-Tatuś pójdzie do pracy, zarobić pieniążki, a ty posiedzisz tutaj razem ze mną, wujkiem Niallem i wujkiem Louisem dobrze? - powiedział Styles poważnym tonem. 
Później już pobiegłem do windy i nie słyszałem odpowiedzi mojego dziecka. 
~~~~~~~~~
-Jak już jesteś może wstąpisz na kawę czy coś? - zagadał mnie Loczek gdy przyszedłem po córkę. 
-Bardzo chętnie. 
-To zapraszam! - wykrzyknął i przepuścił mnie w drzwiach.  - Sarah jest w salonie. 
Skinąłem głową i poszedłem w kierunku tamtego pomieszczenia. Dziewczynka była tak zajęta w granie w łapki z Louis'em, że nawet mnie nie zauważyła. 
-Przegrałeś wujku! - wykrzyknęła. 
Widać było od początku, że Tommo jej odpuszcza i mimo iż chciałem by moja córka nauczyła się także przegrywać, cieszyłem się razem z nią. 
-Lepiej zobacz kto przyszedł. - powiedział brunet i uśmiechnął się do mnie. 
Wzrok dziewczynki powędrował tam gdzie chłopaka. 
-Tatuś! - krzyknęła i podbiegła do mnie. 
Wziąłem ją na ręce i ucałowałem w policzek. 
-Dobrze się bawiłaś? - spytałem. 
-Tak! Ja chcę tu przychodzić codziennie! 
Uśmiechnąłem się. 
-Chyba wykonaliśmy kawał dobrej roboty. - odezwał się Niall. 
Chciałem coś powiedzieć ale gdy zobaczyłem blondyna, którego twarz cała była pokryta naklejkami, zacząłem się chichrać. 
-No co? - Nialler udawał oburzenie. - To twoja córka mnie tak urządziła! Sam ją oto zapytaj!
-Sarah co się stało wujkowi Niallowi?
-Powiedział, że musi czymś zakryć pryszcze to mu pomogłam. 
~~~~~~~~~
Tak miło zleciał mi czas z tą trójką chłopaków, że nie zauważyłem gdy na zegarze wybiła dwudziesta druga. Pożegnałem się z nimi i razem ze śpiącą na moim ramieniu Sarah wszedłem do windy. Na czwartym piętrze do windy wsiadła także nie miła sąsiadka z kotami. Zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. 
-Dziecko potrzebuje matki. - powiedziała. 
Zignorowałem to i skupiłem całą swoją uwagę na dziewczynce. 
-Pewno wyrodna mama teraz siedzi przed telewizorem i ogląda swój ulubiony serial. - znów prychnęła. 
I teraz kurwa nie wytrzymałem. 
-Do pańskiej wiadomości moja dziewczyna ma depresję poporodową. Opiekuję się małą, bo Karolina nie chce nawet na nią spojrzeć. Nie odzywa się do nikogo tylko siedzi zamknięta w sypialni cały dzień. Nic nie je tylko siedzi i czyta lub śpi. Następnym razem niech pani nie odzywa się  gdy kogoś pani nie zna. - warknąłem. 
Kobietę przez całą moją przemowę zamurowało. Mimo iż mieszkała na siódmym piętrze to wysiadła na piątym. Przytuliłem mocniej moją córkę i w spokoju pojechaliśmy na górę.
~~~~~~~~~
-Jak to nie możecie jej przyjąć?! - zdzierałem sobie gardło na dyrektorkę przedszkola. 
-Bardzo mi przykro ale nie mamy miejsc. - odparła kobieta.
To przedszkole to była moja ostatnia deska ratunku. Bez pożegnania wybiegłem z budynku. I co ja teraz zrobię? Podzwoniłem już po Perrie, Jesy, Jade i Leigh-Anne. Harry, Niall i Louis mieli dziś testy i musieli stawić się na uczelni. Przeskakiwałem z nogi na nogę. Została mi tylko ostatnia opcja. 
~~~~~~~~~
-Zayn jak mi to wyjaśnisz? - zapytał się mnie mój szef, wskazując na moją córkę. 
-Bo widzi pan, panie Payne to jest krytyczna sytuacja. - odparłem pocierając kark. 
-Porozmawiamy o tym w gabinecie. - powiedział i skierował się do pokoju. 
-Avril. - zwróciłem się do współpracownicy. - Możesz zająć się na chwilkę Sarah?
-Jasne. - odparła blondynka z zielonymi pasemkami. 
Podziękowałem i niechętnie poszedłem do gabinetu pana Payne. Wszedłem bez pukania, bo wiedziałem że na mnie czeka. Usiadłem na krześle na przeciwko i poczułem się jak dwa lata temu w gabinecie doktora. 
-Ja już wszystko wyjaśniam. Moja dziewczyna ma depresję poporodową, a ja nie mam z kim zostawić córki. W przedszkolach nie ma miejsca. - tłumaczyłem się gorączkowo. 
-A co zrobiłeś w tym kierunku?
-Słucham?
-Co zrobiłeś by zaakceptowała dziecko?
-Nic. - szepnąłem. 
-Musisz jej pokazać, że nie może zamykać się na cały świat. Zabierz ją na spacer i pokaż co straciła przez te lata gdy nie wiedziała co u dziecka. Dostajesz na to tydzień. Teraz idź po córkę, wróć do domu i zabierz swoje dziewczyny na spacer. 
Skinąłem głową i poszedłem po Sarah.
~~~~~~~~~
Gdy wchodziłem do naszej sypialni byłem przygotowany na wszystko. na płacz, krzyki i latające przedmioty jednak wiedziałem, że mój szef ma rację. Za bardzo odpuściłem Karolinie. Była już piętnasta, a ona spała. 
-Pobudka! - krzyknąłem i zerwałem z niej kołdrę. 
Dziewczyna otworzyła oczy jednak nic sobie nie robiła z mojej obecności. Podszedłem do okien i odsłoniłem je. Później wziąłem na ręce moją kobietę i zaniosłem ją do łazienki. Przyniosłem z pokoju kilka czystych ubrań i dokładnie ją umyłem. Gdy była już przebrana w świeże ciuchy i miała uczesane włosy, splotłem nasze palce razem i wspólnie poszliśmy do pokoju Sarah. 
-Na co mnie tu przyprowadziłeś? - syknęła gdy tylko przekroczyliśmy próg. 
-To też twoja córka. - zauważyłem. - I bardzo się za tobą stęskniła. 
Dziewczynka pakowała zabawki do małego plecaka w kształcie misia. 
-Sarah zobacz kto przyszedł cię odwiedzić. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Karoliny. 
-Mamusia? - córka niepewnie podeszła. 
-Tak to twoja mamusia. - rzekłem uradowany. 
Dziecko dalej niepewnie podeszło do Karoliny i przytuliło się, a matka zaczęła płakać.
~~~~~~~~~
-Sto lat! Sto lat! Niech żyje nam! - śpiewaliśmy, a do pokoju weszła Karolina niosąc tort z trzema świeczkami. 
Moja ukochana postawiła ciasto na stole. 
-Nim zdmuchniesz świeczki pomyśl życzenie. - poradził Louis. 
Sarah pokiwała główką i zastanowiła się mocno. Gdy miała wybrane życzenie zdmuchnęła wszystkie świeczki za jednym razem. 
-Brawo! - krzyknęła Jade. 
-Co takiego pomyślałaś mój  mały motylku? - zapytała Karolinka wesoło i wzięła małą na kolana. 
-Żeby ta chwila trwała wiecznie. - odparła moja córka. 
-Będzie. - szepnąłem jej na ucho i uśmiechnąłem się do Karoliny. 

sobota, 25 stycznia 2014

Remont

Tytuł: Remont
Kilka słów: I o to prezentuję wam już 3 część przygód Nialla i Kate! Przypuszczam, że ostatnią. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania <3 !
Połączenie: Kate | Niall
Ostrzeżenia: -----


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką. 
~~~~~~~~~
-Kate podaj mi ten wałek! - krzyknął Niall, a ja podałam mu to co chciał. 
Zgodnie z obietnicą właśnie robił remont mojej przyszłej restauracji. Potrafił siedzieć tu nawet do wieczora i siłą musiałam go wyciągać z budynku. Nie rozumiałam czemu tak się z tym spieszył. Praktycznie nie robił sobie nawet chwili odpoczynku i choćby padał na twarz dalej pracował. Z jednej strony było to kochane, ale z drugiej ilekroć widziałam go tak padniętego było mi go szkoda. Poszłam do pomieszczenia,które będzie kuchnią. Tam siedział jeden z kumpli, który pomagał Niallowi. 
-Cześć Harry. - przywitałam się.
-Siemka Kate. 
Spojrzałam na moją przyszłą kuchnię. Harry odwalił dobrą robotę. Ściany były koloru niebieskiego, a kafelki w czarno-białe kwadraty. Zostało nam jeszcze umeblować to pomieszczenie. 
-Podoba ci się? - spytał Loczek rozkładając ręce. 
-Tak. Odwaliłeś kawał niezłej roboty. 
-Wiadomo. - uśmiechnął się. 
-Może mógłbyś pomóc Niallowi? - spytałam nieśmiało. 
Nie byłam pewna czy Horan zechce jakiejkolwiek pomocy. 
-A co się stało?
-Martwię się o niego. Przepracowuje się. 
-To Niall. On zawsze dąży do perfekcji. 
Przytaknęłam, trochę rozczarowana. Po przyjacielu blondyna spodziewałam się innej reakcji. 
-Ale jeżeli tak się o niego martwisz to mu pomogę. - odparł. 
-Naprawdę?
-Mhm. W końcu to mój przyjaciel. - uśmiechnął się. 
Odwzajemniłam uśmiech. 
~~~~~~~~~
-Za to, że udało nam się skończyć restaurację dla najlepszej dziewczyny pod słońcem! - krzyknął Harry podnosząc w górę kieliszek z szampanem. 
-Dla mojej dziewczyny. - szepnął mi Nialler do ucha. 
Chłopcom udało się skończyć cały remont i teraz świętowaliśmy. Horan nie byłby sobą gdyby nie załatwił najdroższego szampana prosto z Francji. Rozkoszowałam się smakiem alkoholu. 
-A właśnie! - nagle wykrzyknął Niall. 
Razem z Stylesem wymieniliśmy zdziwione spojrzenia gdy blondyn niczym oparzony pobiegł do samochodu. Niebieskooki wrócił do nas z paczuszką owiniętą czerwonym papierem. 
-Co to? - spytałam się. 
-Otwórz. - uśmiechnął się i podał mi paczuszkę. 
Niepewnie obróciłam ją w dłoniach. 
-No otwórz to przecież nie bomba. - zaśmiał się Nialler. 
Ze zdziwieniem na twarzy powolutku odwijałam papier. W paczce był błękitny materiał. Rozłożyłam go, a moim oczom ukazała się wspaniała niebieska sukienka. 
-To dla mnie?
-Wiesz ja nie za bardzo lubię chodzić w sukienkach. - uśmiechnął się do mnie Horan. - A teraz idź się w nią przebrać. 
-Dlaczego?
-Wszystko w swoim czasie. 
Wzruszyłam ramionami i poszłam przebrać się do kuchni. Zdjęłam z siebie czarny top oraz granatowe jeansy i ubrałam mój prezent. Złożyłam ubrania i wzięłam pod ramię. Wróciłam do chłopców. 
-I jak? - zapytałam i zrobiłam obrót wokół własnej osi. 
-Wszystko okej tylko buty nie pasują. - stwierdził Harry i z mordem w oczach spojrzał na moje czarne vansy. 
~~~~~~~~~
Po naszym świętowaniu razem z Niallem i Harry'm pojechaliśmy do mnie. Tam Harry zakręcił mi włosy, omal mi ich nie przypalając, a Horan zrobił mi makijaż. O dziwo make-up zrobiony przez blondyna był bardzo profesjonalny. 
-Gdzie się tego nauczyłeś? - spytałam przyglądając się mojemu odbiciu w lustrze. 
-Mama zawsze prosiła bym umalował ją do kościoła. - blondyn wzruszył ramionami i razem z Loczkiem poszukiwał butów odpowiednich do mojej sukienki. 
Po półgodzinnych poszukiwaniach odnaleźli według nich właściwe szpilki. Nawet nie pamiętałam kiedy je kupiłam. Wyglądały jak ze szkła. 
-Przypominają buty Kopciuszka. - mruknęłam gdy niebieskooki zakładał mi obcasy na stopy. 
~~~~~~~~~
Odwieźliśmy Stylesa i podjechaliśmy pod jakiś żółciutki dom. Niall jak na dżentelmena przystało pomógł mi przy wysiadaniu ze swojego auta.Cicho podziękowałam i podeszliśmy na ganek. 
-Kate tylko bez głupstw okej?
-Jasne
-I poznaliśmy się na uczelni. - dopowiedział. 
Przytaknęłam nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Horan wszedł do domu bez pukania czy czegokolwiek, a ja szłam za nim. W środku było przytulnie. Chłopak od razu skierował się na górę. 
-Ty zostań tu i rozgość się. - powiedział gdy chciałam iść za nim. 
Przytaknęłam i skierowałam się do pokoju obok. Usiadłam na czerwonej kanapie i rozglądnęłam się. Pod ścianą znajdywał się malutki telewizorek. Cały wystrój przypominał mi pokój mojej babci. Na stoliku przede mną znajdywała się ramka ze zdjęciem. Rozejrzałam się dookoła czy nikt mi się nie przygląda i niepewnie wzięłam przedmiot. Fotografia przedstawiała szczęśliwą czteroosobową rodzinkę. Tym najmłodszym chłopcem był chyba Niallerek. Usłyszałam kroki na schodach i czym prędzej odłożyłam ramkę na poprzednie miejsce. Nie chcąc być niegrzeczna wstałam i odwróciłam się. Zobaczyłam blondyna i starszą kobiecinkę opierającą się o laskę. 
-Cóż to za piękną niewiastę przyprowadziłeś synku. - rzekła kobieta i podeszła do mnie bliżej. 
-To jest Kate. - przedstawił mnie chłopak. - Kate proszę poznaj to moja mama. - Wskazał na staruszkę. 
-Miło mi poznać pani Horan. - uśmiechnęłam się i pomogłam usiąść na kanapie kobiecie. 
-To Kate podarowała mi te dwa tysiące. - rzekł niebieskooki cichutko. 
-Masz bardzo wielkie serce. - stwierdziła kobiecinka. - Niestety nie mam nic by móc ci wynagrodzić twoją dobroć. - pani Horan posmutniała. 
-Naprawdę nie trzeba. Lubię pomagać ludziom. 
-To tak jak Nialluś. Prawda skarbie?
-Tak mamo. 
~~~~~~~~~
Cały wieczór spędziliśmy z mamą Niallera. Kobieta była bardzo miła i przyjazna. Cieszyłam się, że podarowałam mu te pieniądze. Chłopak poszedł do toalety, a ja zostałam sama ze starszą panią. 
-Kto jest na tym zdjęciu? - spytałam ciekawa wskazując palcem na ramkę  ze stolika. 
Staruszka wzięła ją do ręki i uśmiechnęła się. 
-To . - zaczęła wskazując na kobietę po lewej. - Ja kilka lat temu. 
-Była pani piękna. 
-Dziękuję ci słonko. - wskazała na mężczyznę po prawej stronie fotografii. - To jest mój niestety nie żyjący mąż. - wskazała na dwójkę chłopców na dole zdjęcia. - To Niall i jego brat Greg. 
-Gdzie jest Greg?
-W więzieniu.
-Oh. Przykro mi. 
-Wiem, że Niall też nie jest święty. - odezwała się, a mnie zamurowało. - Wiem, że jest złodziejem. I wiem, że nie poznaliście się na uczelni. - puściła mi oczko, a ja zarumieniłam się. - Ale mam do  ciebie prośbę. 
-Jaką?
-Błagam zmień go. 
-Obiecuję pani Horan.
Przytuliłam się do staruszki i mimo iż zadanie nie było łatwe byłam gotowa zrobić wszystko by uszczęśliwić tą kobietę.

Ciężarna żona

Tytuł: Ciężarna żona
Kilka słów: 2 część "Windy", która jest w 100% dedykowana Karolinie <3. Całość jest pisany z perspektywy Zayna :). Moim zdaniem zepsułam tego prompt'a ;_;.
Połączenie: Karolina | Zayn
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką. 
~~~~~~~~~
Kochałem swoją dziewczynę. Oczywiście, że ją kochałem i byłem wniebowzięty gdy dowiedziałem się, że jest w ciąży. 
-Zayn! - usłyszałem krzyk z góry. 
Jednak miała zachcianki. Wiedziałem, że kobieta w ciąży ma zachcianki, często bardzo głupie i bezsensowne i śmiałem się z facetów, którzy lecieli po każdą drobnostkę dla dziewczyny i jej usługiwali. Przestałem się śmiać gdy sam zostałem jednym z takich facetów. Obecnie szorowałem kafelki w kuchni. Karolina stwierdziła, że nie widzi w nich swojego odbicia więc są brudne. Prawda była taka, że te kafelki były matowe i choćby szorowało je milion ludzi nigdy nie zobaczy w nich swojego odbicia. Zdjąłem z siebie jakże uroczy fartuszek, który dostałem od Harry'ego na urodziny i poszedłem na górę. Zastałem tam moją Karolinkę czytającą "Chatka Puchatka". Dziewczyna była bardzo zafascynowana lekturą i nie chciałem jej przeszkadzać. Wycofywałem się powoli.
-Zayn! - usłyszałem znów swoje imię i wróciłem się do pokoju. 
-Tak kwiatuszku?
-Jak nazywa się żona Oskara? - spytała mnie poważnie, odkładając książkę. 
-Słucham? - nie rozumiałem o co jej chodzi.
-Jak nazywa się żona Oskara?
-Nie wiem.
-Oskarżona! - wykrzyknęła dziewczyna i pokładała się ze śmiechu. 
Słodki Allahu co opętało moją dziewczynę? Nie chcąc sprawić jej przykrości zaśmiałem się lekko. 
-Zayn. - znów zaczęła na poważnie Karolina. 
-Tak?
-Mam ochotę za ogórki. 
Przytaknąłem i zszedłem na dół. Ubrałem kurtkę i buty i wybrałem się do sklepu po ogórki dla mojej kochanej Karolinki. 
~~~~~~~~~
-Nie chcę ich! - krzyknęła moja dziewczyna, rzucając słoikiem z ogórkami. 
-Słoneczko przecież chciałaś ogórki. - powiedziałem zrezygnowanym tonem. 
-Ale inne.
- Jakie?
-No najlepiej żeby nie były zielone. 
-Myszeczko nie istnieją nie zielone ogórki. 
-Jeśli mnie kochasz to znajdziesz mi nie zielone ogórki. 
Westchnąłem i zszedłem na dół by zadzwonić do Perrie. Szukanie tych nie zielonych ogórków zajmie mi cały dzień, a zostawienie Karoliny tak długo samej to zły pomysł. 
-Halo? - w słuchawce usłyszałem głos blondynki. 
-Cześć Pezz. Tu Zayn. Przyjdziesz przypilnować Karoliny na trochę? - wymawiając to zdanie, czułem się jakbym prosił dziewczynę o opiekę nad córką.
-Jasne. Za pięć minut będę.
-Dzięki. To czekam. 
-Do zobaczenia. 
Rozłączyłem się. Karolinka siedziała na kanapie i włączyła sobie telewizję. Oglądała z zaciekawieniem nowy odcinek "My Little Pony: Przyjaźń to Magia". Przysiadłem się do niej. 
-Spójrz Zayn! Pinkie Pie znalazła magiczne jeziorko. - krzyknęła ciągnąc mnie za ramię. 
-Mhm. 
Usłyszałem pukanie do drzwi i czym prędzej poszedłem otworzyć. W drzwiach stała Edwards. Przesunąłem się i wpuściłem ją do środka. 
-Jakby co to dzwoń. - powiedziałem tylko i wyszedłem z domu. 
~~~~~~~~~
Po przejechaniu całego Londynu w poszukiwaniu nie zielonych ogórków dla mojej kobiety, wróciłem do domu padnięty. Z tego co się dowiedziałem nie istnieją ogórki o innym kolorze niż zielony. W ramach przeprosin kupiłem jej tulipana i ze trzy bombonierki. Gdy podjechałem pod dom była już dwudziesta trzecia. Raczej marne szanse, że Karolina jeszcze nie śpi. Wszedłem na paluszkach do kuchni gdzie ujrzałem Perrie. Czytała jakieś romansidło i popijała herbatę. 
-Karolina śpi? - spytałem cicho. 
Blondynka pokiwała głową, nie odwracając wzroku od książki. Westchnąłem i położyłem kwiaty oraz czekoladki na stół. Sięgnąłem po portfel do kieszeni. 
-Ile się należy?
-Zayn schowaj te pieniądze. Jesteście moimi przyjaciółmi. Nie potrzebuję zapłaty. 
-Jesteś pewna?
-Oczywiście. 
-To masz przynajmniej to. - odparłem i podałem niebieskookiej tulipana.
~~~~~~~~~
-Kocham cię. - usłyszałem od mojej dziewczyny rano. 
Była wtulona we mnie. 
-Też cię kocham. - pogłaskałem ją po włosach. 
-A kupisz mi banany? Tylko żeby nie były żółte.
Znowu się zaczyna...

piątek, 24 stycznia 2014

Wyrzuty sumienia

Tytuł: Wyrzuty sumienia
Kilka słów: Huh skoro pierwszy ci się tak spodobał to mam nadzieję, że ten także :) .Większość jest pisana perspektywą Harry'ego :).
Połączenie: Sara | Harry
Ostrzeżenia: -----


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką. 
~~~~~~~~~
Zazdrość. To wszystko przez pieprzoną zazdrość. Jak mogłem być takim idiotom. Ehh może zacznę wszystko od początku. Miałem wspaniałą dziewczynę Sarę. No właśnie, miałem. Byłem taki durny. Myślałem, że mnie zdradza. Zaczęła więcej czasu spędzać z moim kumplem. Byłem wściekły. Na pytanie co jest między nią, a Zaynem odpowiadała, że to jej kolega. A ja debil nie uwierzyłem. Gdy napisała mi pewnego dnia, że nocuje u Malik'a dostałem napadu histerii. Przewróciłem wszystkie meble i wypiłem całą zawartość alkoholu jaką tylko udało mi się znaleźć. Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę. Wiem tylko tyle, że poszedłem pijany do kumpla i zacząłem się wykłócać z dziewczyną. Byłem tak wstawiony, że nawet o tym nie myślałem. Popchnąłem ją, a ona na nieszczęście uderzyła głową o betonowy próg domu Zayna. Na nieszczęście krew dostała się do mózgu i dziewczyny nie dało się uratować. Potem dowiedziałem się, że planowali przyjęcie niespodziankę z okazji moich urodzin. Byłem taki tępy i zaślepiony, że zabiłem najważniejszą dla mnie osobę. W sądzie kazali mi mówić, że był to nieszczęśliwy wypadek i tak zrobiłem. Dzięki temu jeszcze nie trafiłem do pudła. Jednak co to za życie bez najważniejszej osoby obok. Meble dalej leżały na ziemi. Od dobrych kilku tygodni nie myłem się i nie zmieniałem ubrań. Nie miałem takiej potrzeby. Nigdzie nie wychodziłem. Gniłem w moim domu i nigdy nie otwierałem drzwi, a okna zabiłem deskami. Byłem niebezpieczny dla ludzi. 
~~~~~~~~~
Widziałam jak się staczał. Widziałam jak płakał. Płakałam razem z nim mimo iż duchy nie płaczą. Moje serce płakało. Nie miałam mu tego za złe. Nie był sobą. Bolało mnie w jaki sposób siebie postrzegał. Nie był niebezpieczny tylko zagubiony. Ktoś musiał mu pomóc odnaleźć drogę powrotną. 
-Boże, co mogę zrobić? - spytałam unosząc ręce ku górze. 
Jak na moje zawołanie, z nieba zstąpił mały aniołek. Była to dziewczynka w wieku około sześciu lat. Miała kręcone czarne włosy i brązowe oczy. 
-Kim jesteś? - spytałam. 
-Jestem duchem stróżem Harry'ego. - odparła dziewczynka. - Jestem Rose. - podała mi rączkę. 
-Sara. - uścisnęłam jej dłoń. 
-Kochasz go prawda?
-Tak.
-Chyba mogę ci pomóc. - rzekła Rose i zaczęła szeptać mi do ucha. 
~~~~~~~~~
Znów nie mogłem spać. Obudziłem się o północy. Ciągle śniłem o Sarze. Zastanawiałem się jakby to było jakby dalej żyła. Zapaliłem małą lampkę koło mojego łóżka i przetarłem twarz dłonią. Czułem się obserwowany. Zamarłem gdy zobaczyłem, że w kącie pokoju ktoś siedzi. 
-Kim jesteś? - spytałem. 
Postać wyłoniła się z mroku. Było to dziecko. Dziewczyna dokładniej. Wyglądała na sześciolatkę. 
-Nie bój się mnie Harry. Jestem twoim aniołem stróżem. - odparła i uśmiechnęła się do mnie. 
-Że czym kurwa? Nie istnieje coś takiego! Wynoś się dziecko stąd albo dzwonię po policję. - warknąłem. 
Sięgnąłem na szafkę nocną po telefon. Wykręcałem numer. 
-Kochasz Sarę? - spytała mnie dziewczynka. 
Zamarłem. 
-Tak. 
-Istnieje sposób byście znów byli razem. - uśmiechnęła się do mnie. 
-Zrobię wszystko! - krzyknąłem. 
-Codziennie niech leży zwykła kartka na szafce nocnej. Dostaniesz 5 zadań. Jedno na każdy dzień. Reszty dowiesz się sam. - odparła i zniknęła, zostawiając mnie ze swoimi myślami samego. 
Nawet jeśli nie wierzyłem w takie rzeczy postanowiłem spróbować. Wstałem i zacząłem szperać po szafkach w poszukiwaniu czystej kartki. Gdy ją znalazłem położyłem ją na szafce tak jak nakazał mi anioł. Położyłem się i spokojnie zasnąłem. 
~~~~~~~~~
Wstałem, a mój wzrok powędrował na kartkę. Nic się w niej nie zmieniło. 
-No dalej. - jęknąłem. 
Jak na zawołanie na kartce zaczęły pojawiać się litery. Napisane były pismem mojej ukochanej. Gdy karta skończyła się "pisać" zabrałem ją i przeczytałem na głos. 
Zmiany trzeba zacząć od siebie. Gdy zmienisz otoczenie wszystko wyda ci się łatwiejsze. 
Rozejrzałem się po pokoju. Wszędzie walały się śmieci, a meble nadal były poprzewracane. Wstałem i podniosłem je. Wyciągnąłem z komody czyste ubrania i poszedłem do łazienki. Wziąłem długą kąpiel i przebrałem się w czyste ciuchy. Od razu poczułem przypływ nowej energii. Starłem kurze, odkurzyłem, wymyłem naczynia. Cały dom znów błyszczał. Postanowiłem też oderwać deski od okien. Światło słoneczne sprawiło, że poczułem się jeszcze lepiej. Na koniec wziąłem jakieś pieniądze, które udało mi się znaleźć i poszedłem do sklepu. Kupiłem nową pościel, prześcieradła oraz jedzenie. Po raz pierwszy od bardzo dawna zjadłem normalny, ciepły obiad. 
~~~~~~~~~
Drugiego dnia najpierw zjadłem śniadanie. Dopiero potem spojrzałem na kartkę. 
Czasem wystarczy tak niewiele, a można komuś bardzo pomóc.  
-Co to niby ma znaczyć?  - spytałem się siebie. 
Nie rozumiałem ale nie miałem wyboru. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko by znów odzyskać Sarę. Dzisiaj mam komuś pomóc ale jak? Ubrałem się i postanowiłem podejść do centrum handlowego. Na początku myślałem, że kupię kilka zabawek i dam je ubogim dzieciom. Krążyłem po sklepach. 
-Przepraszam. - zaczepiła mnie pewna blondynka. - Mógłby pan mi pomóc?
-Proszę mów mi Harry. - podałem jej dłoń. 
-Perrie. - uśmiechnęła się. - A więc Harry mógłbyś mi pomóc?
-W czym?
-Mój chłopak ma jutro urodziny, a ja nie mam pomysłu co mu dać. Myślałam nad koszulką ale nie jestem pewna czy to dobry pomysł, no a ty jesteś facetem i może potrafiłbyś mi pomóc. 
-Jak się nazywa?
-Zayn Malik. - odparła Perrie, a ja zamarłem. 
-Chyba potrafiłbym ci pomóc. 
-Naprawdę? - dziewczyna klasnęła w dłonie. 
Przytaknąłem. 
-Koszulka to dobry pomysł. - stwierdziłem przypominając sobie, że mój kolega był modnisiem. 
-Ale jaka?
Zastanowiłem się. Zaczęliśmy krążyć między ubraniami w poszukiwaniu gdy ujrzałem wspaniałą koszulkę. Była biała i miała czarny napis "Cool kids don't dance". Szturchnąłem moją towarzyszkę i wskazałem na ubranie. Dziewczyna zgodziła się ze mną i zgarnęliśmy koszulkę z wieszaka. Podeszliśmy do kasy by dziewczyna mogła zapłacić. Odprowadziłem ją na parking. 
-Dziękuje Harry. To niby tak niewiele, ale bardzo mi pomogłeś. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. 
Spojrzałem w niebo. Boże chyba wykonałem zadanie poprawnie. 
~~~~~~~~~
Dnia trzeciego ku mojemu zdziwieniu rano nic na kartce nie było. Zacząłem gorączkowo myśleć czy aby na pewno wykonałem zadanie poprawnie. Chodziłem w tą i z powrotem. Dopiero o godzinie trzynastej pojawiło się kolejne zadanie. 
By być lepszym człowiekiem trzeba wiedzieć gdzie popełniło się błąd.
-A konkretniej? - krzyknąłem do sufitu. 
Jak na moje zawołanie ze ściany spadła ramka z jakimś zdjęciem. Wybrałem się do salonu i podniosłem ramkę. Fotografia przedstawiała mnie i Zayna. Mieliśmy jakieś szesnaście lat. Pamiętam to. Pojechaliśmy razem na obóz. Zacząłem przypominać sobie te wszystkie chwile spędzone z Malikiem. Zdecydowanie mi go brakowało. Nie czekając chwili dłużej, zabrałem kurtkę z wieszaka i wyszedłem z domu. Skierowałem się tam gdzie wydarzyła się tragedia. Stojąc przed białymi drzwiami domu Zayna ogarnęły mnie czarne myśli. Co jeśli on ma już nowego przyjaciela? Co jeśli mi nie wybaczy? Mimo swoich obaw zapukałem. Słychać było szmery, a po chwili w drzwiach stanął mój przyjaciel. 
-Harry? 
Nie odpowiedziałem tylko wtuliłem się w niego. Łzy leciały po moich policzkach. Mulat zaniósł mnie wgłąb domu i usiedliśmy na kanapie. Dalej płakałem i nie potrafiłem się powstrzymać. Zayn głaskał mnie uspokajająco po plecach i nucił jakąś melodyjkę do ucha. 
-Tęskniłem za tobą. - wychrypiałem. 
-Ja za tobą też Harry. 
-Przepraszam. 
-Nie przepraszaj nic się nie stało. 
-Kochanie. Kto przyszedł? - usłyszeliśmy z góry i po chwili w salonie zjawiła się Perrie. 
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Cześć Harry. - przywitała się ze mną. 
-To wy się znacie? - spytał zdziwiony Mulat. 
-Tak pomagał mi wybrać dla ciebie prezent. - odpowiedziała blondynka. 
Ach no tak! Dzisiaj Zayn miał urodziny! Jak ja mogłem o tym zapomnieć. 
-Zayn ale ja nic dla ciebie nie mam. - wychlipałem. 
-Harry ty jesteś lepszym prezentem niż cokolwiek innego. 
~~~~~~~~~
Czwartego dnia postanowiłem się pomodlić. Ot tak. Dziękowałem Bogu za to, że Zayn mi wybaczył. Po skończonej modlitwie pozwoliłem sobie spojrzeć na kartkę. 
Teraz już wiesz, że każdy zasługuje na przebaczenie. Jednak tym razem ktoś chciałby otrzymać je od ciebie. 
Dobrze wiedziałem co muszę zrobić. Podpowiadało mi to serce. Stałem przed domem własnej matki z bukietem tulipanów w ręku. Nie wiedziałem co robić. Zadzwoniłem do domu i czekałem na bieg wydarzeń. 
-Harry?
-Witaj mamo. - uśmiechnąłem się. 
Kobieta zamrugała kilka razy nim przytuliła mnie mocno. 
-Harry ja cię tak bardzo przepraszam. Nie powinnam zakazywać ci tej miłości. Zasługiwałeś na nią. - wychlipała. 
-Wybaczam ci.
~~~~~~~~~
Ostatniego, piątego dnia byłem najmocniej zestresowany. Kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Krążyłem po domu, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. Gdy do piętnastej kartka pozostała pusta wybrałem się do kościoła. Gdy wróciłem była szesnasta. Nadal nic. Byłem bliski wyrywania sobie włosów z głowy. Postanowiłem się przespać. Gdy wstałem była już osiemnasta, a na kartce było kolejne zadanie. 
Czasami robimy coś dla dobra innych jednak nikt tego nie zauważa. Nawet jeśli teraz uważają to za głupotę w przyszłości mogą ci podziękować.
No bez jaj. Co to ma do cholery znaczyć?! Przeczesałem włosy ręką gdy usłyszałem jakieś hałasy dobiegające z kuchni. Skradając się wybrałem się do tamtego pomieszczenia. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem samego siebie, rzucającego telefonem. Drugi Harry zaczął przewracać meble, a na kuchennym blacie leżały opróżnione butelki najróżniejszego alkoholu. Po cichutku wyszedłem z domu, zabierając przy okazji kilka desek, gwoździe i młotek. Miałem pewien plan. Stałem przy drzwiach nasłuchując. Gdy usłyszałem kroki w kierunku drzwi, natychmiast zabiłem je deskami. Drugi ja nie mógł ich otworzyć, więc zaczął przeklinać. Zadowolony z siebie przysiadłem na schodkach przed drzwiami. Zapomniałem jednak o oknach i drugiemu Stylesowi bez problemu udało się wydostać z domu. Biegł przed siebie, a ja za nim. Oczywiście musiałem zgubić go z oczu w jakimś parku! Nie byłbym sobą gdybym czegoś nie sknocił! Nagle usłyszałem krzyk i już wiedziałem, że jest za późno mimo wszystko pobiegłem w stronę, z której dochodził. Miałem rację, spóźniłem się. Sara już leżała nie ruchomo, a Zayn wykręcał w panice numer na pogotowie. Stałem na środku ulicy gdy drugi Harry się rozpłynął w powietrzu. Później pamiętam tylko głośne trąbienie i krzyk Zayna "Harry uważaj".
~~~~~~~~~
-Harry obudź się. - usłyszałem przez sen. 
Niechętnie otworzyłem oczy. Przede mną stała Sara. Nie zmieniła się nic, a nic. 
-Gdzie ja jestem? - zapytałem. 
-W lepszym miejscu. - odpowiedziała i pomogła mi wstać. 
Dziewczyna splotła nasze palce razem. Poszliśmy przed siebie. Poszliśmy razem. 

Spełnione marzenia

Tytuł: Spełnione marzenia
Kilka słów: Hah powracam! Z 2 częścią "Nienawidzę wiadomości". No cóż dedykuję to Karolinie! Huh dobra nie będę przedłużać! Miłego czytania <3 !
Połączenie: Kate | Niall
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką. 
~~~~~~~~~
Obudziło mnie pukanie w okno. Na początku myślałam, że to mi się przywidziało. Gdy znów ktoś zapukał podeszłam do okna i otworzyłam. 
-Nareszcie. - szepnął Niall, wchodząc do pokoju przez okno. 
-Czego chcesz? - syknęłam. 
Nie liczyłam na nic od niego. Nie chciałam pieniędzy, nie chciałam by został moim chłopakiem. Chciałam by zostawił mnie w spokoju. 
-Ciebie też miło widzieć księżniczko. - rzekł sarkastycznie. 
Wróciłam do łóżka i przykryłam się kołdrą. Horan za to podszedł do mojej komody, na której znajdowała się fotografia, przedstawiająca mnie i mojego tatę. Uśmiechnął się i odłożył zdjęcie na komodę. 
-Twoi rodzice nie przesyłają ci pieniędzy? - zapytał gdy usadowił się na brzegu materaca.
-Mama zmarła przy porodzie, a tata na wojnie. - odparłam głosem wypranym z emocji. 
-Przykro mi. 
Prychnęłam. Tak każdemu przykro, a tak naprawdę nikomu przykro nie jest. Nikt nie rozumie jak to jest. 
-Ej ja też straciłem ojca na wojnie, więc może nie prychaj okej? - warknął na mnie. 
-Ale masz jeszcze matkę. 
-Która leży w szpitalu, a ja nie mam pieniędzy na jej leczenie. - powiedział smutno. 
-Ile ci brakuje? - spytałam. 
-Dwa tysiące. - szepnął. 
Bez słowa podeszłam do szafy. Zaczęłam przerzucać ubrania i w końcu znalazłam. Słoik, w którym były wszystkie moje oszczędności. Wzięłam go w ręce i podeszłam do chłopaka. Podałam mu słoik wypełniony kasą. 
-Na co mi to? - spytał. 
-Dokładnie dwa tysiące. - odpowiedziałam. 
Niall wstał gwałtownie i zaczął krążyć po pokoju. 
-O nie! To twoje pieniądze nie mogę ich wziąć! - krzyczał. 
-To są moje pieniądze i mogę zrobić z nimi co tylko chcę. - odparłam, wzięłam słoik i podałam chłopakowi. - Masz je wziąć. I nie chce słyszeć sprzeciwu. 
Blondyn zamrugał kilka razy jakby myśląc nad moimi słowami. Przejął ode mnie słoik i ucałował mnie w policzek. 
-Dziękuje. - szepnął. 
***
Minął już tydzień, a Horan nie zjawił się ani razu. No tak. Wykorzystał moje dobre serce i uciekł z moją kasą. Czego ja się spodziewałam po złodzieju. Całą historię pewno zmyślił by dostać to co chciał. Byłam na siebie zła, że dałam się tak wykorzystać. Siedziałam w kuchni popijając ciepłą herbatę gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie poszłam do korytarza i otworzyłam drzwi. Jakież było moje zdziwienie kiedy ujrzałam w nich Nialla z bukietem róż. Uśmiechał się promiennie. 
-Mam dla ciebie niespodziankę. - powiedział. 
Położył kwiaty na komodzie w korytarzu, zgarnął moją kurtkę i wyciągnął z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam za niebieskookim. 
-Skąd w ogóle pewność, że chce gdzieś z tobą iść? - spytałam. 
-Nie mam pewności, ale uważam że to dobry pomysł. - powiedział. 
Zamurowało mnie. Gdzie ten tekst "jestem Niall Horan". Byłam zdziwiona jego postępowaniem. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Wyglądał na mocno podekscytowanego. Potulnie wsiadłam do szmaragdowego auta. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się ani słowem. Chłopak zaparkował koło jakiejś uliczki. Otworzył mi drzwi i niczym dżentelmen podał mi rękę przy wysiadaniu. Podziękowałam cicho, a on splótł nasze palce razem. Szliśmy wzdłuż ulicy. Były tu głównie jakieś stare budynki. Kiedyś to chyba były sklepy. Zatrzymaliśmy się dopiero na końcu. Staliśmy przed kolejnym budynkiem. Ten bardziej przypominał restaurację niż sklep i był w najlepszym stanie. Drzwi i okna nie były zabite deskami. Wystarczyło tylko wstawić szyby i odmalować. Przynajmniej na zewnątrz. Niall zaczął grzebać w kieszeniach swojej filetowej bluzy. W końcu wyciągnął z niej klucz i podał go mi. 
-Na co mi to?
-Chciałaś mieć restaurację i masz. Na razie to tylko budynek. Razem z kilkoma kumplami go odmaluje i tym podobne. Oczywiście na taki kolor jaki wybierzesz. - uśmiechnął się do mnie. 
Nie mogłam uwierzyć, że zrobił to dla mnie. Rzuciłam mu się na szyję, a chłopak pocałował mnie w czoło. 
-Kocham cię. - wyszeptałam. 
-Ja ciebie też.

czwartek, 23 stycznia 2014

Nienawidzę wiadomości

Tytuł: Nienawidzę wiadomości
Kilka słów: Huh kolejny wspaniały pomysł i kolejny shot. Chyba nie jestem najlepszą osobą do opisywania jakiegoś brutalnego czy ostrego seksu ale spróbować zawsze warto. Nigdy już nie spojrzę Niallowi z kalendarza w oczy ale to szczegół xD.
Połączenie: Kate | Niall
Ostrzeżenia: scena 18+

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką. 
~~~~~~~~~
Wycierałam stoliki i wpatrywałam się w zegar. Była dopiero dziewiętnasta. Było być grzecznym. Gdybym przespała się z moim szefem może o szesnastej żegnałabym się z wszystkimi jak moje koleżanki z pracy. Mam jednak kilka zasad i mam zamiar trzymać się nich. Jedną z nich była zasada "Nie być dziwką". To obrzydliwe, że ten pięćdziesięcioletni myślał, że naprawdę się na to zgodzę. Zresztą nie będę musiała się z nim długo użerać. Od pewnego czasu zbierałam pieniądze na własną restaurację i z każdym dniem kasy było coraz więcej. Brakowało mi kilku funtów do mojego marzenia. Kto by pomyślał, że życie w Londynie jest takie trudne. Kiedy wprowadzałam się tutaj nie przypuszczałam, że będę musiała pracować w jakieś knajpie za marne kilka groszy. Sądziłam, że Londyn to ziszczenie moich marzeń, a tu gwałty, napady, morderstwa. Czasem dziwiłam się, że angielskie nie boją się wychodzić z domu. Jak już jesteśmy przy tej "mrocznej" stronie stolicy Wielkiej Brytanii to właśnie w telewizji ostrzegają przed kolejną złodziejską szajką. Nienawidzę wiadomości, więc złapałam za pilota i wyłączyłam mały telewizorek zawieszony tak by każdy go widział. 
-Ej oglądałem to! - doszedł do mnie krzyk pretensji. 
-To już przestałeś. - odpowiedziałam. 
Może i dla niektórych byłam bezczelna jednak tego nauczyło mnie życie. Podenerwowani ludzie zmierzali do wyjścia. Banda prostaków, którzy nie potrafią obejść się bez telewizora i kablówki. Bawili mnie tacy ludzie. Musiałam siedzieć tu jeszcze dwie godziny, a jako że nie miałam ochoty na niczyje towarzystwo podeszłam do drzwi i przekręciłam plakietkę z "otwarte" na "zamknięte". Postanowiłam tu trochę ogarnąć i poszłam po mopa oraz kilka szmatek. Wyciągnęłam z torebki mp3 i włączając muzykę na full zaczęłam sprzątać. Krążyłam z mopem pomiędzy stolikami. Nie zauważyłam jak ktoś wszedł do lokalu. Kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu strzepnęłam ją. 
-Jest zamknięte. - warknęłam, nie ściągając z uszu słuchawek. 
Przybysz jednak ani myślał wychodzić tylko wyciągnął mi z uszu słuchawki. 
-Koleś nie słyszałeś... - przerwałam gdy zobaczyłam trzech mężczyzn z kominiarkami na głowach i bronią w ręce. 
-Nie przeszkadza mi, że jest zamknięte. - powiedział jeden z nich stojący na środku. 
-Doprawdy? Ale mi tak. - odburknęłam. 
Nie bałam się. Chcieli tylko pieniędzy, a tego nie mam. Nie miałam powodów do obaw. 
-Jesteś strasznie wyszczekana. 
-A ty jesteś strasznie wkurwiający. Będziesz tak tu stał czy już sobie pójdziesz? - spytałam. 
W jego niebieskich oczach dało się ujrzeć zdziwienie. 
-Jaja sobie ze mnie robisz? - powiedział i skinął na pozostałą dwójkę. 
Nim mrugnęłam miałam wykręcane ręce do tyłu przez dwóch opryszków. Nie mogłam się ruszyć. 
-Nie mam pieniędzy. - powiedziałam lekko przestraszona. 
Nie sądziłam, że tak to się potoczy. 
-Nie chcę pieniędzy. - odpowiedział niebieskooki i ściągnął z twarzy kominiarkę. 
Był cholernie przystojny. Miał farbowane blond włosy i prawie niewidoczny aparat na zęby. Przybliżył swoją twarz do mojej i namiętnie pocałował. Była mu całkowicie uległa. Nie potrafiłam się sprzeciwić. Jego usta były takie wspaniałe. 
-Chcę ciebie, Kate. - powiedział pomiędzy pocałunkami. - I ciebie dostanę. - dodał pewniej. 
-Skąd ta pewność?
-Jestem Niall Horan. 
-Nic mi to nie mówi. 
-Nie oglądałaś wiadomości?
-Nienawidzę wiadomości. 
-Otóż jestem wielkim grzesznikiem zdolnym do wszystkiego.
-A konkretniej?
-Zaraz się przekonasz. 
Przez naszą krótką wymianę zdań nawet nie zauważyłam gdy tamci dwaj mnie puścili. Chłopak odkleił się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. 
-Wolisz się pieprzyć tu czy preferujesz jakieś inne miejsce? - spytał jakby było to pytanie o godzinę. 
-Kto powiedział, że będziemy się pieprzyć?
-Mówiłem ci już. Jestem Niall Horan. Ciesz się, że pozwalam ci wybrać bo inne tego nie mają. 
Gdy powiedział to po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie zbyt pasowało mi stracenie dziewictwa z kimś kto traktuje kobiety przedmiotowo. Normalnie odpyskowałabym coś jednak ten chłopak nie wyglądał na takiego, który się tym przejmie. I wtedy wpadłam na pewien pomysł. W kuchni jest niewielkie okienko, przez które może udałoby mi się przecisnąć. 
-Kuchnia.
-Słucham?
-Chcę to zrobić w kuchni. 
Blondyn przytaknął i wziął mnie na ręce. Wskazywałam mu drogę. Za każdym razem cicho mi dziękował i całował w policzek. Postawił mnie dopiero gdy znaleźliśmy się w kuchni ale był jeden problem. 
-Ale to nie jest kuchnia. - wydukałam gdy znalazłam się w schowku na miotły. 
-Myślałaś, że mnie oszukasz i uciekniesz? - powiedział,podchodząc do mnie i całując po szyi. 
Czyli mój cały plan diabli wzięli przez jakiegoś Horan'a? Tego już za wiele! Otwierałam usta by wyrazić swoje zdanie gdy blondyn wsunął ręce pod moją koszulkę. Wzdrygnęłam się na ten dotyk. 
-Wiesz, że musisz się rozluźnić by nie bolało? - szepnął mi na ucho. 
Jako iż byłam na straconej pozycji postanowiłam skorzystać z jego rady. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Niepewnie objęłam Niall'a. 
-Nie gryzę. - znów szepnął, a moje nogi omal się nie ugięły pod moim ciężarem.
Przylgnęłam do niego całym ciałem, a chłopak ściągnął ze mnie koszulkę i rzucił w kąt. Pocałował mnie przelotnie w usta i odsunął się trochę. 
-Teraz twoja kolej. - rzekł, uwodzicielskim tonem. 
Przytaknęłam i powoli ściągnęłam z niego kurtkę, a potem koszulkę. Blondyn nie był za bardzo umięśniony jednak mimo wszystko był piękny. 
-Jestem aż taki piękny, że się ślinisz? - zaśmiał się. 
Ocknęłam się wtedy i zdałam sobie sprawę, że Horan ma rację. Niebieskooki zaśmiał się ponownie i pocałował mnie. Jego ręce powędrowały na moje plecy i odpięły mój stanik, który po chwili wylądował w tym samym kącie co bluzka. Chłopak wziął w ręce moje piersi i lekko je ugniatał. Sapałam z przyjemności jaką mi sprawiał. Jego usta całowały mój dekolt i ramiona. Nie chciałam być taka sztywna i cały czas stać i czekać na jego ruchy. Niestety nie za bardzo wiedziałam co mogłabym zrobić. Myślałam dalej gdy Niall zaczął ssać jeden z moich sutków. Wtedy przestałam myśleć, bo nie byłam w stanie. Ucałował mnie jeszcze nad pępkiem i zaczął ściągać ze mnie moje jeansy. Gdy byłam już w samych majtkach, chłopak rozkazał mi się położyć na podłodze. Nie byłam przekonana co do tego jednak nie miałam wyboru. Kiedy już leżałam na niezbyt ciepłej i przyjemniej ziemi, Niall także był pozbawiony spodni. Wisiał nade mną, opierając się na łokciach i całował mnie po twarzy. Jedną ręką ściągnął ze mnie ,jedyny w tamtym czasie materiał okrywający mnie, z mojego ciała. Pocałował mnie w czoło i zdjął także swoje bokserki. Nie spodziewałam się po nim jakiejś szczególnej delikatności ale myślałam, że chociaż zacznie powoli. Horan najwidoczniej miał inne zamiary, bo wszedł we mnie szybko i brutalnie. Bolało jak diabli i kilka łez popłynęło mi z oczu. Blondyn nie poruszał się tylko całował mnie w czoło i nucił jakąś uspokajającą melodię do mojego ucha. Gdy spostrzegł, że nie przynosi to zamierzonych efektów zaczął głaskać mnie po bokach. Nie wiem dlaczego ale to zawsze mnie uspokajało. Niebieskooki starł moje łzy kciukiem i uśmiechnął się do mnie promiennie. Z lekkim trudem odwzajemniłam uśmiech. Poruszał się w miarowym tempie. Nie było szybkie ale wolne też nie. Było dobre. Im głośniej ja jęczałam tym głośniej on sapał. Podobało mi się to. 
-Em....Niall? - szepnęłam.
-Tak?
-Możesz przyśpieszyć?
-Już myślałem, że nie zapytasz. - zaśmiał się.
Spełnił moją prośbę i poruszał się we mnie naprawdę szybko. Trochę bolało ale sprawiało niewyobrażalną przyjemność. Poczułam, że dochodzę i zaczęłam sobie zdzierać gardło, wykrzykując imię osoby która doprowadziła mnie do takiego stanu. Doszłam pierwsza, a Horan zaraz po mnie. Opadł koło mnie na zimnie deski. 
-Ile ci brakuje do tej twojej restauracji? - spytał, ledwo łapiąc oddech.
-Nie chcę od ciebie pieniędzy.
-Ale ja chcę ci je dać. Chcę ci pomóc. - powiedział i ucałował jeszcze raz moje usta.