środa, 13 sierpnia 2014

Piątek 13-go

Tytuł: Piątek 13-go

Połączenie: Chelsea | KaeN

Kilka słów: To jest takie okropne i krótkie i ładnie mówiąc to coś ssie. Ale mam nadzieję, że chociaż jeden fragment tego czegoś przypadnie ci do gustu, bo jeśli mam być szczera pisanie tego zabrało mi strasznie dużo siły i strasznie dużo czasu. I tak wiem, że nie ma tu "tej" scenki i najmocniej cię za to przepraszam ale ja już nie mam na to sił i nerwów.
Ostrzeżenia: -------
Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Przytuliłam Harry'ego na pożegnanie i wyszłam z domu mojego brata. Wsiadłam do bialutkiego audi i ruszyłam z piskiem opon nad jezioro Crystal Lake. To właśnie tam wszystko się zaczęło, a było to niecałe pięć lat temu. Ależ gdzie moje maniery! Zapomniałam się przedstawić! Mam na imię Chelsea i może zacznę wszystko od początku zgoda?
Był piątek, piątek trzynastego tak dokładniej, a Leigh-Anne uparła się żebyśmy pojechali nad jezioro jeszcze przed końcem wakacji. Tak więc pewnego ładnego dnia, to jest właśnie w piątek trzynastego, spakowaliśmy się do samochodu rodziców Eddy'ego razem z namiotami, śpiworami i kilkoma środkami 'na rozluźnienie'. I oto po sześciogodzinnej jeździe, która zapewne trwałaby krócej gdyby nie fakt że Eddy nie potrafił odczytywać map a Zayn siedzący koło niego komentował to głośnymi salwami śmiechu przez co nasz kierowca stawał na nie znanej nam drodze, na której dobre pół godziny bo stwierdzał że ma w dupie te całe jezioro, byliśmy na miejscu. Szybko uwinęliśmy się z namiotami, rozpaliliśmy ognisko i teraz siedzieliśmy dookoła ognia. Po chwili Leigh-Anne przyniosła kilka piw i zaczęła się zabawa.
~~~~~~~~~
Kiedy wszyscy byliśmy już nieźle rozluźnieni Jesy nagle wstała. 
-Nie wiem jak wy. - zaczęła - ale ja już idę spać. Dobranoc!
Zaraz po niej wstał Zayn i Perrie, a później Eddy. 
-Mam nadzieję, że chociaż ty mnie nie zostawisz. - puściłam oczko do Lee. 
-Masz ochotę na kąpiel w jeziorze? - zapytała. 
-Tylko uważajcie na KaeNa! - krzyknął Zayn, wchodząc do namiotu. 
-Kogo?
-No wiesz tego seryjnego psychola, który tu 'morduje'. - wyjaśniła mi moja towarzyszka, robiąc młynka oczami. 
~~~~~~~~~
Woda była wspaniała. Księżyc, który odbijał się w tafli jeziora dodawał magii naszej kąpieli. Usiadłam na ręczniku kiedy Lee popisywała się umiejętnościami z nurkowania. Śmiałam się z niewiadomych mi przyczyn ale co tam. Sięgnęłam po puszkę piwa, która leżała nieopodal i wypiłam spory łyk. Poczułam się obserwowana. "Boże Chels za dużo horrorów się naoglądałaś" - skarciłam w myślach samą siebie. Mój wzrok powędrował na jezioro, gdzie nigdzie nie mogłam dojrzeć Leigh-Anne. Zaczęłam się rozglądać dookoła za moją koleżanką. Pomyślałam, że już poszła spać. Postanowiłam pójść w jej ślady. Wstałam kiedy poczułam okropny ból z tyłu głowy i upadłam na ziemię. 
~~~~~~~~~
Ile ja już tu siedzę? Wydaje mi się, że coś około roku. Tak więc od roku siedzę w klatce. Sama. Moi przyjaciele są martwi. Gdybym wiedziała, że w tamten piątek ostatni raz będę ich widzieć. To, że nie żyją dowiedziałam się już pierwszego kiedy KaeN wynosił ze swojej kryjówki coś co aż nadto przypominało zwłoki. Zwłoki moich przyjaciół. Siedziałam jak codziennie w najdalszym kącie klatki. Co ten psychol chce ze mną zrobić do cholery? Przecież gdyby chciał mnie zabić już dawno byłabym już po tamtej stronie prawda? Na co trzymał mnie przy życiu?
~~~~~~~~~
Uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Jakaż ja byłam wtedy głupiutka. Okazało się, że Kaen mnie tak naprawdę pokochał od pierwszego wejrzenia. I w jakiś sposób ja też się w nim zakochałam. Był miły i dobry dla mnie. Pozwalał mi się spotykać z rodziną. Ja też go kocham. 

poniedziałek, 24 marca 2014

Szara myszka


Tytuł: Szara myszka
Połączenie: Elena | Bradley
Kilka słów: To jest takie okropne ._. Jak będę mieć chwilkę to tu wszystko pozmieniam, bo to najgorsza rzecz napisana przeze mnie. Nie mam nic innego więc na razie zadowól się tym ;-;.

Ostrzeżenia: scena +18


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~
Szukałam książki od biologii w szafce gdy ktoś puknął mnie w ramię. Westchnęłam i obróciłam się. Serce mi stanęło gdy ujrzałam przed sobą Bradley'a Simpsona. Jednego z najprzystojniejszych i najbardziej rozchwytywanych chłopaków w szkole, w którym byłam szaleńczo zakochana. 
-Trzymaj. - wyciągnął w moją stronę niebieską kopertę.
-Co to? - zapytałam.
-Zaproszenie. - odparł i odszedł.
Serce biło mi w szaleńczym tempie gdy rozdzierałam papier.
~~~~~~~~~
Ubrałam czarną sukienkę i koturny tego samego koloru. Założyłam naszyjnik z białych pereł, zrobiłam mocny make up oraz podkręciłam lekko włosy. Wzięłam granatową kopertówkę i tak ubrana wyszłam z domu. Dzisiejsza noc była piękna i niezbyt chłodna więc postanowiłam się przejść.
~~~~~~~~~
 Brawo Elena jesteś genialna! Wszyscy w normalnych ubraniach, bluzach i spodenkach, a ty w sukience. Wyglądałam jakbym szła na pogrzeb, a nie na domówkę. Westchnęłam cicho i opróżniłam zawartość kieliszka.
-Elena? - koło mnie usiadł Bradley. - Nie sądziłem, że przyjedziesz.
-Jak widzisz postanowiłam Cię zaszczycić moją obecnością. - uśmiechnęłam się do niego.
-To niezwykle miłe, że taka szara myszeczka jak ty przyszła tu dla mnie. - odwzajemnił uśmiech.
~~~~~~~~~
Nawet nie zauważyłam kiedy impreza dobiegła końca,a my dalej siedzieliśmy na kanapie i gadaliśmy jak starzy znajomi.
-Mogę coś zrobić? - zapytał mnie nagle Bradley.
Chłopak nie czekał na odpowiedź tylko przybliżył się do mnie i niepewnie musnął moje usta. Później wszystko działo się bardzo szybko. Moja sukienka leżała gdzieś przy wieży, a Simpson pieścił językiem moje piersi. Wiłam się z przyjemności jaką mi sprawiał gdy przeniósł się niżej. Wchodził we mnie powoli, cały czas całując mnie po szyi lub w policzek.
~~~~~~~~~
-Elena. Elena wstawaj. - usłyszałam przez sen.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Bradley'a z moimi ubraniami w ręce.
-Stało się coś?
-Najpierw się ubierz. - powiedział i położył je na krześle.
Nie wiedziałam o co mu chodzi ale spełniłam jego prośbę.
-To był błąd. - odparł cicho chłopak.
-Ale co?
-Nasz seks. Przepraszam Elena ale nic z tego nie będzie, ten związek nie ma przyszłości. Proszę zabierz dwoje rzeczy i wróć do domu.
~~~~~~~~~
W domu snułam się jak duch. Nie wiedziałam co robić i nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Bradley unikał mnie w szkole i zachowuje się jakby nic się nie wydarzyło. Ja tak nie potrafię żyć. Nie potrafię zapomnieć o tym.
-Elena! - usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu.
Zbiegłam i usiadłam przy kuchennym krześle.
-Bo widzisz Elenko poznałam kogoś nowego. - zaczęłam mama i usiadła obok.  - I on chciał byśmy u niego zamieszkały.
~~~~~~~~~
-Pozwól, że ci z tym pomogę. - krzyknął nowy chłopak mojej mamy.
Miał krótko ścięte czarne jak smoła włosy i lekki zarost. Przejął ode mnie walizkę i wtargał ją do domu.
-Dziękuję. - szepnęłam.
Uśmiechnął się do mnie promiennie i zawołał swojego syna by pomógł mi je wnieść do mojego nowego pokoju. Słyszeć się dało ciche przekleństwa i zobaczyłam Bradley'a.
-A to właśnie mój synek.
~~~~~~~~~
-Co robisz w moim domu? - zapytał mnie Brad gdy wchodziliśmy po schodach.
-Teraz to także mój dom.
-Ale nikt cię tu nie chce. - powiedział dobitnie i rzucił walizkę.
~~~~~~~~~
Pan Simpson był bardzo miły i był dla mnie czymś w rodzaju wujka, ale nie ojca. Bradley za to nie rozmawiał ze mną lub tylko na mnie wyklinał.
-Elena obiad! - zawołała moja mama z dołu, a ja naciągnęłam rękawy bluzy by nie zobaczyła świeżych ran.
~~~~~~~~~
-My się żenimy. - oświadczyła nagle moja mama.
Kawałem kotleta stanął mi nagle w gardle. Ale jak to? Jakim cudem.
-Teraz będę musiał się z Tobą użerać cały czas suko. - mruknął Bradley na tyle cicho by nie usłyszeli tego rodzice.
~~~~~~~~~
Może cięcie się nie było najlepszą opcją, ale w chwili obecnej nie widziałam innego rozwiązania. Zrobiłam pierwszą kreskę i pozwoliłam by krew spływała wzdłuż mojej ręki.
-Co ty wyprawiasz? - usłyszałam zduszony szept i zobaczyłam Bradley'a,który wpatrywał się w moją rękę jak oczarowany.
Nagle jakby się ocknął i złapał za ręcznik. Przyłożył mi go do nadgarstka i pogłaskał mnie po głowie.
-Nie rób tego, nie warto. - szepnął.
~~~~~~~~~
-Kocham cię. - szepnął Brad i ucałował mnie w czoło.
Jego stosunek do mnie zmienił się diametralnie. Wyznał mi, że tak naprawdę mnie kocha ale nie możemy tego powiedzieć naszym rodzicom, którzy są w trakcie planowania ślubu.
-Ja ciebie też. - odszepnęłam i wtuliłam się w chłopaka.
~~~~~~~~~
-Twój popcorn. - powiedział Bradley i podał mi pudełeczko.
Dzisiaj była nasza pierwsza randka, więc poszliśmy do kina. Chłopak cmoknął mnie i złapał za rękę.
~~~~~~~~~
-Bradley! Elena! - zawołali nasi rodzice kiedy tylko wróciliśmy. - Do salonu natychmiast!
Spojrzeliśmy się na siebie i poszliśmy grzecznie do salonu.
-Co wy sobie wyobrażacie? - zapytała moja mama. - Nie możecie być razem!
-Ale dlaczego?
-Macie być rodzeństwem!
~~~~~~~~~
Na szczęście rodzice jak i nasi znajomi w końcu zaakceptowali nasz związek. Przecież w końcu nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem.

wtorek, 18 marca 2014

Gitara


Tytuł: Gitara
Połączenie: Katie | Austin
Kilka słów: Prompt na życzenie Karoliny S. Ogólnie to podoba mi się tylko początek i jakieś tam ostatnie zdania z końcówki. Cóż poradzić, że nie mam talentu? Mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba cię się ten tekst :) Miłego czytania <3
Ostrzeżenia:
Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~
Po wymęczających zajęciach na uczelni jedyne o czym marzyłam to ciepła herbata i możliwość zakopania się w ciepłej pościeli. Stałam na przystanku, czekając na mój "pojazd" w czerwono-żółtych kolorach. Gdy autobus podjechał, wsiadłam do niego i skierowałam się na moje ulubione miejsce pod oknem. Westchnęłam i poprawiłam się na miejscu. Moją uwagę przykuła czwórka chłopaków siedząca na przeciwko. Wyglądali na zmęczonych. Mieli podkrążone oczy, ziemistą twarz. Jeden z nich opierał się czołem o gitarę. Widać nie tylko mi zajęcia dały w kość.
~~~~~~~~~
Poprawiałam co jakiś czas zsuwającą się z mojego ramienia torbę z flagą Wielkiej Brytanii. Szłam pewnym krokiem do sklepu muzycznego. Potrzebowałam nowej gitary od zaraz. Popchnęłam szklane drzwi, a nad moją głową zabrzęczał dzwoneczek zwiastujący przyjście nowego klienta. 
-Dzień dobry. - krzyknęłam na cały sklep. 
Po chwili zza instrumentów wyłoniła się postać chłopaka. Miał brązowe włosy opadające mu na czoło, a oczy skryte pod przyciemnianymi okularami. 
-Austin. - wyciągnął w moją stronę dłoń i uśmiechnął się szeroko. 
-Katie. - przedstawiłam się i uścisnęłam jego rękę. 
-A więc w czym mogę ci pomóc Katie? - zapytał, przeciągając moje imię. 
-Szukam gitary akustycznej. 
-To dobrze trafiłaś!
Odwrócił się na chwilę jakby się zamyślając. Zmarszczył brwi ale po chwili zagwizdał. 
-Chodź za mną. - odparł, a ja kroczyłam potulnie za nim.
Weszliśmy na zaplecze gdzie gitary były ustawione w rzędach. Ale jedna stała z boku. 
-A co z tamtą? - zapytałam, wskazując na nią palcem. 
Austin się zamyślił i kroczek po kroczku zaczął przesuwać się w bok. 
-Ah to moja gitara! - wykrzyknął gdy dotknął jej stopą. 
~~~~~~~~~
Austin okazał się chłopakiem z autobusu. Wtedy był zmęczony, ponieważ razem z kumplami chcieli założyć zespół i siedzieli do późna. Mahone był wyjątkowy w każdym calu, nawet pomimo tego, że był ślepy. Tak dobrze słyszeliście, mój ukochany nic nie widział.Teraz siedziałam na jego kolanach, a on naprowadzał moją dłoń na prawidłowe struny. Całował mnie co jakiś czas w policzek. To było naprawdę urocze. 
~~~~~~~~~
Gitara stała koło łóżka, a ja namiętnie całowałam Austina. Nadal siedziałam na jego kolanach. Jego zimne dłonie powędrowały pod mój czarny top. Powoli sunął nimi w górę. Nawet nie zauważyłam gdy pozbawił mnie zbędnego materiału. Jego ręce ugniatały moje piersi, a wzięłam się za ściąganie jego podkoszulka. 
~~~~~~~~~
Obudziłam się naga w łóżku. Przetarłam oczy i rozglądnęłam się dookoła. Nigdzie śladu Austin'a. Nagle zauważyłam na szafce nocnej jakąś kartkę. Sięgnęłam po nią. 
Droga Katie
Nie chcę psuć Ci życia. Zniszczyłem go już moim kumplom i całej mojej rodzinie. Za bardzo mi na Tobie zależy byś miała same kłopoty z mojego powodu.
Będę kochał Cię na zawsze.
Austin
Zasłoniłam usta dłonią, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Kapały na śnieżnobiałą pościel, a wróble przyglądały się mojej rozpaczy przez okno. Otarłam słoną ciecz z kącików oczu i sięgnęłam po gitarę. 
~~~~~~~~~
Szłam, powłócząc nogami prosto przed siebie. Nie widziałam sensu dłuższego życia bez Austin'a przy mnie. Podniosłam wzrok, który wcześniej wlepiałam w moje białe trampki, i zobaczyłam miłość mojego życia. Mahone stał do mnie tyłem i przyglądał się czemuś na ulicznej wystawie. Czym prędzej do niego podeszłam i chwyciłam za ramię. Spojrzał się na mnie zdezorientowany. 
-Katie? Co ty tu robisz?
-Proszę, kocham cię, wróć do mnie. - błagałam. 
-Ale Katie nie chcę psuć ci życia. 
-Austin proszę. 
Chłopak pokiwał przecząco głową. Zamilkłam na chwilę jednak szybko się ogarnęłam i sięgnęłam po gitarę. Moje palce same odnajdywały właściwie struny, a słowa same wypływały z mych ust. Ta piosenka była taka prawdziwa, szczera i wspaniale oddawała moje uczucia do chłopaka. Gdy skończyłam spojrzałam na niego błagalnie, a on szybkim ruchem zdjął czarne ray ban'y. 
-Austin ty. - tylko tyle byłam w stanie wykrztusić gdy zobaczyłam jak patrzy na mnie dwoma zielonymi oczyma. 
-Tak znowu widzę. - uśmiechnął się ciepło. - Kilka dni temu miałem operację. 
Łzy lały się strumieniami po moich policzkach, a Mahone mocno mnie przytulił.

sobota, 15 marca 2014

Chłopak z biblioteki


Tytuł: Chłopak z biblioteki
Połączenie: Miranda | Bradley
Kilka słów: Jak zwykle podoba mi się tylko początek. Na scenę +18 jakoś nie miałam pomysłu i dlatego jest taka okropna. Mam nadzieję, że chociaż trochę spodoba ci się shot :) Miłego czytania <3 !

Ostrzeżenia: scena +18


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~
Kroczyłam pomiędzy regałami, poprawiając zsuwające się z mojego nosa okulary. Musiałam odłożyć kilka książek na swoje miejsce. Pracowałam w miejscowej bibliotece. Praca tu była łatwa i przyjemna, a zarobki starczyły na opłacenie czynszu i zakupienie najpotrzebniejszych rzeczy. Skierowałam się do działu z fantastyką i odłożyłam jedną z części Harry'ego Pottera na półkę. Wycofywałam się stąd gdy na kogoś wpadłam. Zatoczyłam się i upadłam, a razem ze mną upadły książki.
-Przepraszam. - usłyszałam męski głos i ten ktoś wyciągnął dłoń w moją stronę.
Odtrąciłam ją i sama wstałam.
-W czym mogę pomóc? - zapytałam.
-Szukam jakiejś dobrej książki.
-Gatunek?
-Obojętnie.
Westchnęłam i zaczęłam zbierać książki z podłogi. Wybrałam jedną i wyciągnęłam ją w stronę osobnika.
-Zmierzch?
-O czym to?
-Jak przeczytasz to się dowiesz.
-Dzięki. - burknął i zabrał książkę.
Dopiero teraz uniosłam wzrok i lepiej mu się przyjrzałam. Miał zielone oczy i kasztanowe lekko kręcone włosy.
~~~~~~~~~
-Dzień dobry! - krzyknął od progu chłopak, który wszedł do biblioteki.
Wyjrzałam zza regału i podeszłam do biurka. Wzięłam od niego kartę i książkę. Odłożyłam ją na bok, a osoba poszła w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Przysiadłam na krześle i zaczęłam grzebać w komputerze.
-To dzisiaj biorę. - powiedział czytelnik i położył na biurko 2 część "Zmierzchu".
-Widzę, że książka ci się spodobała. - uśmiechnęłam się gdy spostrzegłam, że to ten sam chłopak, na którego wpadłam.
-Tak, jest bardzo interesująca i ciekawa.
Przytaknęłam i oddałam mu "Księżyc w nowiu". Podziękował i skierował się do wyjścia. Nim wyszedł, odwrócił się.
-Dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
-Bardzo chętnie. - odpowiedziałam i podeszłam zapisać mu mój numer.
~~~~~~~~~
Bradley, bo tak miał na imię chłopak z biblioteki, był ze mną na pograniczu przyjaźni, a czegoś więcej. Choć jeśli mam być szczera wolałabym by to było coś więcej. Właśnie jechałam taksówką na kolację to mega drogiej restauracji.
~~~~~~~~~
Siedzieliśmy w środku i rozkoszowaliśmy się swoją obecnością. Nagle coś mnie oślepiło. To ktoś nam robił zdjęcia zza szyby! Bradley złapał mnie za rękę i zaciągnął w głąb lokalu. 
-Wyjaśnij mi to. - fuknęłam oburzona.
Przecież paparazzi nie robią zdjęć byle komu!
-Ktoś się pomylił. - chłopak uśmiechnął się słodko. - Może pojedźmy do mnie?
-Dobrze.
~~~~~~~~~
Chłopak otworzył drzwi do swojego mieszkania, a ja stanęłam jak oniemiała. Jego chata była ogromna!
-Chcesz się czegoś napić? - zapytał i skierował się do kuchni.
-Wodę jeśli masz.
Przytaknął i nalał przezroczystą ciecz do szklanki.
~~~~~~~~~
Siedzieliśmy u niego w sypialni i popijaliśmy wino. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się głośno gdy nagle chłopak zbliżył swoją twarz. Delikatnie musnął moje usta, a mi z miejsca zaczęło się robić gorąco. Pogłębiłam pocałunek i bardziej go do siebie przyciągnęłam. Ręce Bradley'a powędrowały na moje plecy i zaczęły rozpinać moją czerwoną sukienkę. Gdy leżała w odległym kącie pokoju, ja wzięłam się za jego koszulę. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy całkiem nadzy. Chłopak całował mój dekolt i brzuch. Wsunął we mnie dwa palce, a ja zaczęłam mruczeć niczym kociak. Straciłam chyba kontakt z rzeczywistością, bo później tylko pamiętam jak szybko poruszał się we mnie, a ja krzyczałam jego imię.
~~~~~~~~~
Obudziłam się rana w łóżku Bradley'a. Natychmiast przypomniała mi się nasza wczorajsza noc i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wstałam, uważając by go nie zbudzić i poszła do kuchni. Chciałam przygotować jajecznicę na śniadanie. Cicho nucąc pod nosem, zaczęłam krzątać się w kuchni dopóki gazeta leżąca na stole nie przykuła mojego wzroku. Podniosłam ją, a serce na moment mi stanęło. Zdjęcie przedstawiało mnie i Bradley'a na wczorajszej kolacji. "Czy Bradley Simpson z The Vamps ma dziewczynę?" - głosił nagłówek. Pobiegłam, szybko się ubrałam i opuściłam jego mieszkanie.
~~~~~~~~~
Siedziałam przy biurku i próbowałam skupić się na książce przed sobą. Niestety ciągle dzwoniący telefon mi to uniemożliwiał. Wiedziałam, że to Bradley próbuje się dodzwonić ale nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Zresztą po co ja mu teraz? Już mnie zaliczył może ruszać na dalszy podbój.
~~~~~~~~~
Piłam ciepłą herbatkę i przełączyłam kanał w TV. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, zastanawiając się kogo niesie o 22. Przed moimi drzwiami stał nie kto inny jak Bradley Simpson, a w dłoni trzymał bukiet róż.
-Czego chcesz? - burknęłam.
-Wytłumaczyć ci to wszystko.
-Wejdź. - niechętnie przesunęłam się w drzwiach.
Cicho podziękował i wręczył mi kwiaty. Skierowaliśmy się do salonu. Ja usiadłam w fotelu, a on na kanapie.
-A więc? - ponagliłam go.
-Nie będę cię okłamywał. Na początku rzeczywiście chciałem cię tylko przelecieć ale później poznałem cię bliżej. Poznałem twoje zainteresowania i zakochałem się w Tobie. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę. - spojrzał na mnie zaszklonymi oczyma.
-Zgoda. - odparłam i musnęłam jego usta.   
~~~~~~~~~
Teraz byliśmy jedną z najsławniejszych par w show-biznesie. Dzisiaj Bradley miał mnie zabrać na premierę płyty. Byłam dumna, że tyle osiągnęli. Kroczyłam dumnie w czarnych szpilkach po czerwonym dywanie z moim chłopakiem, trzymającym mnie za rękę. Spojrzeliśmy się na siebie i namiętnie pocałowaliśmy, a wszyscy dookoła zaczęli bić brawo i gwizdać.

czwartek, 13 marca 2014

Założymy się braciszku?


Tytuł: Założymy się braciszku?
Połączenie: Lily | Liam
Kilka słów: To jest okropne ._. Początek jakoś mi się podoba ale końcówka to masakra. Mam nadzieję, że oto ci chodziło :)

Ostrzeżenia: --------

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
-Lou pośpiesz się! - krzyknąłem do brata. 
-No już! - odkrzyknął i w pośpiechu zaczął wkładać ubrania do torby sportowej.
Westchnąłem cicho i wyjąłem iPhone z kieszeni. Jednym ruchem odblokowałem urządzenie i włączyłem jakąś bezsensowną gierkę na zabicie czasu. 
-Gotowy. - usłyszałem przy uchu i podskoczyłem. 
-Louis, debilu nie strasz mnie! - krzyknąłem.
Chłopak jedynie się zaśmiał i pokazał mi język. Wywróciłem oczami i schowałem telefon do kieszeni. Brunet wyszedł z szatni, a ja pobiegłem za nim. 
-Mógłbyś poczekać. - syknąłem.
-Nie denerwuj się mój młodszy braciszku. - uśmiechnął się promiennie.
Nawet teraz musiał mi wypominać to, że jest ode mnie starszy? Jakby nie miał lepszych rzeczy do roboty. 
-Dobrze, że znalazłem czas by po ciebie przyjechać, bo inaczej znów jechałbyś autobusem. - odgryzłem mu się. 
Wiedziałem, że nie lubił gdy poruszano ten temat. Może i byłem młodszy ale to ja miałem prawo jazdy i dobre oceny.
 ~~~~~~~~~
Westchnąłem z obrzydzeniem patrząc na zawartość na plastikowego kubka, którego trzymałem w dłoni. Rozglądnąłem się dookoła i niechętnie wypiłem piwo. 
-I jak? Dobrze się bawisz? - zapytał Louis, pojawiając się nagle koło mnie. 
-Możemy już jechać do domu?
-Boże, ale z ciebie sztywniak.Wyrwij jakąś fajną laskę.
-Nie mam ochoty. - mruknąłem. 
-Wiedziałem, że się nie odważysz. 
-To wcale nie tak! Po prostu nie mam ochoty na żadne podrywanie.
-Mhm ta jasne.
-No tak!
-Założę się z Tobą o 50 funtów, że nie wyrwiesz... - zrobił przerwę i rozejrzał się. - Tamtej! - wskazał palcem na rudą dziewczynę przy schodach.
Prychnąłem i spojrzałem się kpiąco na Lou.
-No to co założymy się braciszku? - zapytał mnie brat ze złośliwym uśmiechem na ustach.
-Zgoda. - odparłem i uścisnęliśmy dłonie na znak zawiązania zakładu.
~~~~~~~~~
-Liam możesz zostać na chwilkę? - zapytała mnie nauczycielka gdy już szykowałem się do opuszczenia klasy.
-Tak, oczywiście. - odparłem i zamknąłem drzwi od pomieszczenia. 
-Ty grasz na gitarze, prawda?
-Tak.
~~~~~~~~~
-Będziesz przygrywać na wiośle na szkolnym przedstawieniu? - zapytał Lou, siedzący na fotelu. 
-Tak.
Mój brat zaśmiał się i zaczął przełączać kanały. Przeczesałem dłonią włosy i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem torbę na łóżko i wziąłem gitarę ze stojaka. Usiadłem na krześle i zacząłem grać.
~~~~~~~~~
Biegłem ile sił w nogach przez szkolny korytarz. Dzisiaj miałem pójść na próbę i tam mieli mi powiedzieć co i jak. Oczywiście musiałem zaspać. 
-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem gdy tylko wbiegłem do sali. 
-Nic się nie stało. - odparła dziewczyna, która stała przy tablicy.
Miała rude włosy, piegi i cholera! To dziewczyna, o którą założyłem się na imprezie z Lou! Przełknąłem głośno ślinę i usiadłem w jednej z ławek.
~~~~~~~~~
-Lily... - zacząłem, podchodząc do dziewczyny. 
-Tak Liam? - uśmiechnęła się do mnie. 
-Może pójdziesz dzisiaj ze mną na spacer lub coś takiego?
-Chciałabym ale umówiłam się z twoim bratem, przykro mi. 
-Oh, okej.
~~~~~~~~~
-Zadowolony? - syknąłem gdy tylko Louis, przekroczył próg mieszkania.
-Bardzo. - odparł chłopak, jakby nie zauważając złości wymalowanej na mojej twarzy. - Nie denerwuj się już. - poczochrał moje włosy. - W końcu to zakład braciszku. 
-Wiem co to zakład. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
-To skąd ta twoja złość? Nie będę taką wredną mendą i dam ci fory. Masz czas do piątku by się z nią umówić, a ja nie będę się wtrącał. 
~~~~~~~~~
-Lily chciałabyś pójść ze mną na kawę? - zapytałem na jednym oddechu, podchodząc do rudej dziewczyny.
-Jasne! A o której?
-16?
-Pasuje. 
-Wspaniale, będę czekać na ciebie przed szkołą.
-Do zobaczenia.
 ~~~~~~~~~
O dziwo szybko z Lily znaleźliśmy wspólny język. Rozmawiało mi się z nią lekko i przyjemnie. Po za sztukami teatralnymi, interesowała się jeszcze piłką nożną, malarstwem oraz starożytną Grecją. Dziewczyna była także bardzo zabawna przez co nie zauważyłem kiedy minęły 2 godziny. 
~~~~~~~~~
Umawiałam się z Liamem prawie codziennie i bardzo go polubiłam. On mnie chyba też. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy i to jemu zwierzałam się ze wszystkich problemów. Teraz czekałam na niego przed szkołą. 
-Hej Lily! - usłyszałam krzyk i odwróciłam się.
W moją stronę biegła Perrie. Była miłą blondynką o przyjaznym spojrzeniu niebieskich tęczówek. Chodziłam z nią do klasy. 
-Cześć Pezz. - przywitałam się z nią. 
-Na kogo tu czekasz?
-Na Liama.
Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk imienia mojego przyjaciela, a jej przyjazne spojrzenie zmieniło się w przepełnione pogardą. 
-Po co? - zapytała. 
-Idziemy razem na kawę. Co w tym złego? - nie mogłam zrozumieć zachowania Edwards. 
-Ale ty wiesz, że to wszystko zakład?
-Jaki zakład?
-Louis założył się z Liamem oto, który cię pierwszy wyrwie. 
-Skąd wiesz?
-Od Zayna. 
Łzy zastały mi w oczach. 
~~~~~~~~~
Próbowałem się dodzwonić do Lily ale nie chciała odebrać ode mnie telefonu. "Przecież to głupi zakład" - powtarzałem sobie w myślach. "Nie powinno mi na niej zależeć", a jednak nie potrafiłem funkcjonować bez tej dziewczyny. 
-Boże, a ty znów przy telefonie! - krzyknął Louis, gdy ujrzał mnie siedzącego w kuchni i tępo gapiącego się w ekran iPhone. 
-Dlaczego nie dzwoni? - zapytałem cicho. 
-Może do niej pójdź?
Nie odpowiedziałem tylko pobiegłem ubrać kurtkę i buty. 
~~~~~~~~~
Pukałem, właściwie to waliłem, w drzwi i nic. Kiedy już miałem odwrócić się i wrócić do domu. 
-Czego chcesz? - zapytała mnie Lily, wystawiając główkę. 
-Porozmawiać. 
-Nie mamy o czym.
-Właśnie, że mamy! Dlaczego się do mnie nie odzywasz?
-Od kiedy nagle to jest dla ciebie ważne? Jeszcze nie wygrałeś?
-Ale czego?
-Tego głupiego zakładu! Ty i twój brat założyliście się o mnie! 
-Daj mi to wyjaśnić. 
-Gdybym mogła cofnąć czas, to gwarantuję Ci, że nawet nie poznałbyś mojego imienia! - krzyknęła i trzasnęła drzwiami. 
~~~~~~~~~
-Lou ale ja ją kochałem. - jęknąłem. 
-To znajdź jakiś sposób by ją odzyskać! - wykrzyknął brunet. 
-Ale ona nie chce ze mną rozmawiać! 
-To jej to narysuj!
 Podniosłem się lekko z łóżka i spojrzałem zdezorientowany. 
-Możesz powtórzyć?
-Narysuj jej to w formie komiksu. 
-To w sumie nie jest taki zły pomysł. - powiedziałem i rzuciłem się do biurka. 
~~~~~~~~~
Może nie jestem DiCaprio albo Picasso ale mój obrazek wyglądał przyzwoicie. Obrazek schowałem do koperty i pojechałem do dziewczyny. Miałem mieszane uczucia co do tego ale wolałem zaryzykować. Rozglądnął się i wrzuciłem mój list do skrzynki dziewczyny. 
~~~~~~~~~
Lily zadzwoniła dzień później i spytała czy możemy pójść na kawę. Mieliśmy spotkać się w kawiarni, do której zawsze szliśmy. Wyszykowałem się i poprawiając marynarkę po raz setny, wyszedłem z domu. Po drodze kupiłem bukiet pięknych, żółciutkich tulipanów i wielką bombonierkę w kształcie serca. 
~~~~~~~~~
Siedziałem w kawiarni już pół godziny, a po dziewczynie ani śladu. Zacząłem się martwić, że może mnie wystawiła, ale nagle weszła i cicho przeprosiła za spóźnienie. Usiadła na przeciwko mnie i wyjęła mój list z torebki. 
-Wyjaśnisz mi co to jest? - zapytała, przysuwając mi kopertę. 
-Taki jakby list. 
-Mhm, rozumiem. I wszystko zawarte tu jest prawdą?
-Tak.
-Bardzo ciekawy pomysł. - uśmiechnęła się do mnie. - I co teraz według ciebie powinnam teraz zrobić?
-Wybaczyć mi? - uśmiechnąłem się lekko. 
-A jakieś inne opcje?
-Możesz wyjść i już nigdy nie wrócić.
-Opcja nr 1 bardziej mi przypadła do gustu. - złapała mnie za rękę.
Pochyliła się i musnęła moje usta. 
-Sądzę, że mogę dać ci jeszcze jedną szansę. 
Mojej radości nie dało się opisać. Natychmiast wstałem i przyciągnąłem ją do siebie.

sobota, 8 marca 2014

Rocznica

Tytuł: Rocznica
Opis: Nadal nie wiedziałem jakim cudem Zayn mnie pokochał. Byliśmy całkiem inni pod każdym względem ale dzisiaj jest nasza I rocznica. Skoro tak długo jesteśmy ze sobą razem to będziemy razem całe życie. 
Połączenie: Harry | Zayn
Kilka słów: To jest okropne. Miałam taki fajny pomysł i tak go zniszczyłam. Ale shot'a dedykuję Karolinie S. i Emilce H. , gdyż to dzięki nim to skończyłam. DZIĘKUJĘ DZIEWCZYNY!!!

Ostrzeżenia:występuje tutaj miłość męsko - męska, scena +18 Nie chcesz, nie czytaj!


 Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Wkładając podręczniki do szkolnej szafki, rozmyślam o dzisiejszym wyjątkowym dniu. To dziś minął dokładnie rok od kiedy ja i Zayn jesteśmy razem. Nadal nie mogłem się nadziwić, że mimo naszej różnicy charakterów świetnie się dogadywaliśmy. Nagle poczułem czyjeś chłodne dłonie, obejmujące mnie w talii.
-Wiesz co dzisiaj za dzień? - szepnął mi Zayn do ucha.
-Tak. - odparłem zgodnie z prawdą.
-To dobrze.
Mimo iż stał tyłem do mnie wiedziałem, że się uśmiecha. Cmoknął mnie w policzek i westchnął cichutko. Oparł głowę na moim ramieniu i przyglądał się jak wkładam książki i zeszyty do szkolnej szafki.
-Przyjdziesz do mnie dzisiaj? - zapytał.
-Oczywiście. - odparłem i obróciłem głowę w jego kierunku.
Mulat uśmiechnął się i musnął moje usta. Nad naszymi głowami rozległ się dzwonek i każdy z nas poszedł w swoją stronę.
~~~~~~~~~
Wieczór u Zayna niczym się nie wyróżniał. Zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy jakiś głupoty w TV.
-Chcesz obejrzeć? - zapytał mnie Malik, wskazując pilotem na ekran, na którym pojawił się wielki napis "Zmierzch".
-Jasne. - uśmiechnąłem się i wtuliłem w chłopaka.
~~~~~~~~~
-Jestem Edwardem! - krzyknął Zayn, siadając na mnie okrakiem.
-Oh Edwardzie proszę zamień mnie w wampira! - wydarłem się, próbując naśladować głos Kristen Stewart.
-Niestety Bello to niemożliwe. - powiedział chłopak i złożył kilka pocałunków na mojej szyi.
Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy gdy Mulat zaczął zasysać moją skórę, tworząc malinki. Oderwał się od mojej szyi i złożył na moich ustach słodki pocałunek. Wsunął ręce pod moją koszulkę. Syknąłem kiedy jego zimne dłonie weszły w reakcje z moją gorącą skórą. Malik jedynie się zaśmiał i znów zaatakował swoimi ustami, moje. Mój mózg nie zarejestrował momentu, w którym zostałem pozbawiony koszuli. Duże dłonie mojego chłopaka błądziły po mojej klatce piersiowej. Ucałował mój obojczyk. Nie chcąc być mu dłużny, wziąłem się za rozpinanie guzików jego koszuli. Gdy i ona leżała w odległym kącie salonu, Mulat złapał mnie w pasie, a ja oplotłem nogami jego biodra. Chłopak, ze mną na rękach, skierował się do sypialni. Od razu po przekroczeniu progu, rzucił mnie na łóżko i wziął się za rozpinanie moich czarnych rurek. Rzucił je gdzieś niedbale za siebie. Zostałem w samych bokserkach ale i ich szybko zostałem pozbawiony. Malik natychmiast wziął mojego penisa do ust. Jęknąłem gardłowo i spojrzałem w dół. Chłopak niczym rasowa dziwka patrzał się prosto w moje oczy. Mój członek uderzył o tylną ściankę jego gardła. Odchyliłem głowę w tył.
-Zayn...ja...zaraz... - wysapałem, a chłopak ,jak na zawołanie, przestał.
Podciągnął się na łokciach i delikatnie musnął moje usta. Przemieniłem tego niewinnego całusa w bardziej namiętny pocałunek pełen pożądania. Rękoma zjechałem do spodni mojego chłopaka i drżącymi dłońmi zacząłem je rozpinać. Ten jednak sam je z siebie zdjął wraz z bokserkami. Złapałem w rękę jego kolegę i zacząłem energicznie poruszać w górę i w dół. Z jego ust wydobywały się ciche pomruki zadowolenia. Kiedy był już wystarczająco twardy, przestałem i poprawiłem się na łóżku. Malik obślinił palce i jeden delikatnie we mnie wsunął. Poruszał nim w jednostajnym tempie, a później dołożył drugiego.
-Zayn chcę poczuć cię w sobie. - szepnąłem.
Mulat przytaknął i delikatnie wszedł we mnie. Robiliśmy to już wcześniej ale nadal odczuwałem jakiś ból. Jęknąłem głośno gdy chłopak uderzył w to "coś" w środku mnie i przez moje ciało przeszedł dreszcz przyjemności.
~~~~~~~~~
Leżeliśmy w łóżku, próbując unormować oddechy. Zayn trzymał cały czas moją rękę i kreślił na niej małe kółeczka. Nagle wstał i zaczął zbierać nasze ubrania z podłogi.
-Co ty robisz? - zapytałem.
-Ubierz się. - powiedział chłopak i podał mi moje rzeczy.
Przytaknąłem i spełniłem jego polecenie. On także ubrał się i razem poszliśmy do salonu po nasze koszulki.
~~~~~~~~~
Byłem mocno zdezorientowany zachowaniem Zayna. Teraz szliśmy jakąś polną dróżką, a on nawet nie chciał mi powiedzieć gdzie idziemy.
-Długo jeszcze? - zapytałem gdy zaczęliśmy wchodzić do lasu.
-Nie.
Chłopak mówił prawdę i po okołu dziesięciu minutach, byliśmy na miejscu. Znajdowaliśmy się na wielkiej polanie. Mulat usiadł na zielonej trawie, a ja usiadłem obok niego.
-Kocham cię. - powiedział i wtulił się we mnie.
-Też cię kocham.

środa, 5 marca 2014

Nowa sąsiadka

Tytuł: Nowa sąsiadka
Kilka słów: Udało się! Pisałam to z dobre kilka tygodni ale nareszcie jest! Tak w ogóle zauważyłam ciekawą rzecz. Mam pomysł na shot'a, umiem go zacząć, umiem go skończyć ale nie umiem go rozwinąć. Miłego czytania <3 !

Połączenie: Jade | Perrie
Ostrzeżenia:występuje tutaj miłość damsko-damska Nie chcesz, nie czytaj!

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Wyszłam z biura i skierowałam się na przystanek autobusowym. Przeczesałam dłonią moje brąz włosy i poprawiłam szalik. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i sprawdziłam godzinę. Do przyjazdu autobusu mam jeszcze godzinę. Żeby nie marznąć postanowiłam pójść do kawiarenki niedaleko. 
-Hej Jade, to co zwykle? - kiedy tylko weszłam, powitał mnie głos Eleanor. 
-Poproszę. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. 
Brunetka odwzajemniła uśmiech i poszła przyrządzić mój napój. Zaczęło mi się robić gorąco więc odwiązałam szalik. 
-Proszę. - Elka podała mi papierowy kubek. 
Podziękowałam jej cicho, zapłaciłam i wyszłam. 
~~~~~~~~~
 Siedziałam z laptopem na kolanach. Popijałam herbatę i myślałam nad sformowaniem odpowiedniego zdania. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wzdrygnęłam się i poszłam otworzyć. 
-Dzień dobry. - powiedziała blondynka, stojąca przed moimi drzwiami. 
-Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc?
-Dzisiaj się tu przeprowadziłam i chciałabym poznać trochę sąsiadów. - powiedziała trochę niepewnie. - Mam ciasto. - wyciągnęła ciacho zza pleców. 
-Jestem Jade. Zapraszam! - posunęłam się by przepuścić ją. 
~~~~~~~~~
-Tak więc Perrie skąd jesteś? - zapytałam. 
Siedziałyśmy razem w moim salonie i zajadałyśmy ciasto zrobione przez blondynkę. 
-Z South Shields. 
-A co się sprowadza do Londynu?
-Moim marzeniem od dziecka było mieć własną piekarnię i chciałabym by była najpopularniejszą i najlepszą piekarnią w całej Wielkiej Brytanii! 
Zaśmiałam się. Pezz była taka wesoła i pełna energii. 
-A ty czym się zajmujesz? - spojrzała na mnie wyczekująco. 
-Jestem recepcjonistką w agencji modelek. Wiesz to do mnie przychodzą po identyfikatory i inne pierdoły. Ale nie jest to mój wymarzony zawód. 
-A jaki jest twój wymarzony?
-Zawsze chciałam zostać pisarką. 
-Ciekawie. Piszesz coś takiego. Wiesz jakieś krótkie historyjki czy coś takiego?
-No już od kliku miesięcy zaczęłam pierwszą poważną powieść. - pochwaliłam się. 
-To wspaniale! Ile już masz?
Westchnęłam cicho. 
-Tak właściwie to jestem dalej na początku. 
~~~~~~~~~
Gdy pożegnałam się z moją nową sąsiadką znów przysiadłam do laptopa. Wzięłam głęboki wdech i moje palce same zaczęły stukać w klawiaturę. Ta wizyta Perrie bardzo mnie natchnęła.
~~~~~~~~~
Biegłam na złamanie karku do agencji. Wczoraj siedziałam do późna z tą powieścią i zaspałam. Nawet nie chciałam wiedzieć co na to powie Leigh - moja szefowa. Gdy tylko wbiegłam na krzesełku, na którym ja zwykle siedzę, siedziała pani Pinnoc.
-Dzień dobry. - przywitałam się.
-Nie taki dobry. - syknęła.
-Ja panią przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
-Mam nadzieję, a teraz wracaj do pracy. - powiedziała i odeszła.
Co z niej za suka.
~~~~~~~~~
-Pieczenie jest bardzo łatwe. - zaczęła swój wykład Pezz. - Według mnie jest łatwiejsze niż ogólne gotowanie. - uśmiechnęła się do mnie.
Siedziałam u niej w kuchni, próbując nauczyć się sztuki wypieków. W agencji ma się odbyć rocznica założenia, a jako iż miałam nadszarpniętą reputację postanowiłam poprawić ją trochę i przygotować ciasto. Perrie stwierdziła, że z chęcią mi pomoże. Wyjęła z szafki miskę i postawiła ją na blacie. Później wyjęła jeszcze kilka jajek, mąkę, kakao, cukier, proszek do pieczenia i maślankę.
~~~~~~~~~
Nie wiem jak to się stało. Mój mózg nie zarejestrował momentu, w którym zaczęłyśmy obrzucać się mąką. Jajka już dawno leżały rozbite na podłodze.
-Teraz Jade poniesiesz karę za zdemolowanie mojej kuchni. - krzyknęła nagle blondynka i zaczęła mnie gonić.
Zaczęłam się wydzierać i pobiegłam do salonu. Wzięłam poduszki z kanapy i rzucałam nimi w niebieskooką dziewczynę.
-Nie ma przebacz. - krzyknęła mi do ucha, łapiąc mnie nagle w pasie.
Śmiejąc się wniebogłosy, odwróciłam się.  Natychmiast przestałyśmy się śmiać. Nasze twarze były tak blisko siebie, oddechy mieszały się. Przełknęłam ślinę. Perrie pochyliła się i delikatnie musnęła moje usta. Stałam zszokowana. Gdy blondynka chciała się ode mnie odsunąć nagle ożyłam i złapałam ją w talii, przyciągając do siebie. Pogłębiłam nasz pocałunek. Gdy zaczęło nam brakować powietrza, odsunęłyśmy się od siebie.
-Sądzę, że powinnaś już iść. - powiedziała nagle niebieskooka.
-Ale...
-Proszę wyjdź. - przerwała mi i zaczęła układać poduszki na poprzednie miejsce.
Nie odpowiedziałam tylko czym prędzej opuściłam mieszkanie dziewczyny.
~~~~~~~~~
Siedziałam na kanapie z laptopem na kolanach i stukałam mocno w klawisze. 
"-Jak to mam wyjść? - zapytałam się Jennifer. 
-Po protu wyjdź. - powiedziała jeszcze zszokowana."
Westchnęłam cicho. Nie ma to jak wyżywać się na własnej powieści. Sięgnęłam po kubek, stojący na stoliku. Upiłam łyk miętowej herbaty, delektując się przyjemnym ciepłem na języku. Wypisując swoje żale czułam się trochę lepiej. Było to jeszcze lepsze niż zadzwonienie do najlepszej przyjaciółki i wygadanie jej się.
"Co ona sobie myślała? Że tak nagle o tym zapomnę? Że tak po prostu będę udawać, że tego pocałunku nie było?"
Usłyszałam pukanie do drzwi więc niechętnie wstałam z mojego wygodnego miejsca i udałam się na korytarz. 
-Słucham? - zapytałam, uchylając lekko drzwi. 
-Jade musimy pogadać. - Perrie stała przede mną.
Tak nimi trzasnęłam, że aż sama się przestraszyłam. 
-Jade proszę, chcę tylko pogadać. - krzyczała blondynka przez drzwi, waląc w nie z całej siły. 
-Nie mamy o czym. 
-Właśnie, że mamy. 
-Nie wydaje mi się.
-Ten pocałunek naprawdę dla ciebie nic nie znaczył?
Zrobiłam duże oczy i niepewnie znów otworzyłam drzwi. 
-Proszę porozmawiajmy. - powiedziała znowu dziewczyna i spojrzała na mnie załzawionymi oczyma. 
Bez słowa wpuściłam ją do mieszkania. Podziękowała mi cicho i skierowała się do salonu. Była tu już tyle razy, że bez problemu wiedziała gdzie się znajduje każde pomieszczenie. Poszłam za nią. Pezz usiadła w fotelu, a ja na oparciu kanapy. 
-A więc? Co mi chciałaś powiedzieć? - zapytałam. 
Niebieskooka głośno przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech. 
-Ja wiem, że jestem tylko głupią lesbą zakochaną w Tobie ale proszę nie skreślaj mnie! - rozpłakała się. 
Natychmiastowo znalazłam się przy niej, mocno przytulając. 
-Nie skreśliłam cię. - odparłam cichutko. 
Cmoknęłam ją delikatnie w czoło. 
-Naprawdę? - zapytała, patrząc na mnie tymi pięknymi oczyma. 
Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją. Całowałam ją tak jakby była z francuskiej porcelany. 
~~~~~~~~~
-Cholera! - zaklęłam zaraz po tym jak mój rozmówca się rozłączył. 
-Co się stało? - Perrie wyjrzała zza salonu. 
-Głupie wydawnictwo nie chce wydać mojej książki. - burknęłam. 
Blondynka podeszła do mnie i wtuliła się we mnie. 
-Nie denerwuj się moje słoneczko. - powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. - Nie mają pojęcia jaką wspaniałą pisarką jesteś. - cmoknęła mój policzek. 
-A jak tam twoja piekarnia? - zapytałam, próbując nie przejmować się kolejnym wydawnictwem. 
-Wspaniale! - wykrzyknęła dziewczyna, klaszcząc w dłonie. 
-To przynajmniej tyle dobrze. - uśmiechnęłam się do niej. 
~~~~~~~~~
-Pamiętam jak stresowałam się przed naszą pierwszą randką. - powiedziała Perrie i upiła łyk herbaty.
-Byłaś tak zestresowana, że spytałaś się mnie z dobre kilkanaście razy czy chcę popcorn. - zaśmiałam się. 
Siedziałam z moją dziewczyną i wspominałam stare czasy. Tak dobrze słyszeliście dziewczyną. Minął rok od kiedy poznałam Perrie Edwards. Nagle telefon blondynki zawibrował, a ona pobiegła odebrać. Uśmiechając się, rozsiadłam się wygodniej na kanapie. 
-Jade ubieraj się, idziemy! - krzyknęła niebieskooka, wbiegając do pokoju. 
-Stało się coś? - zapytałam, odkładając kubek.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko poleciała na korytarz. 
~~~~~~~~~
Perrie trzymała się kurczowo mojej ręki kiedy weszłyśmy do restauracji. Dalej nie rozumiałam czemu mnie tu zaprowadziła. Zdjęłyśmy kurtki, a blondynka zaczęła rozglądać się po lokalu. Nagle komuś pomachała i zaciągnęła mnie w głąb. 
-Cześć Zayn. - przywitała się z chłopakiem, siedzącym przy jednym ze stolików. 
Chłopak miał czarne włosy i pełno tatuaży na rękach. Ubrany był w czerwoną koszulę w kratę i czarne rurki. 
-Miło cię znów widzieć Pezz. - cmoknął mojego kwiatuszka w policzek. 
Okej kim on do cholery jest, że ją całuje?! 
-A to jest moja dziewczyna Jade. - przedstawiła mnie blondynka. 
-Zayn. - chłopak wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Lekko ją uścisnęłam. 
-Więc to ty jesteś tą dziewczyną, o której tak wiele słyszałem. - uśmiechnął się do mnie Zayn.
-Tak to ona jest autorką całej tej powieści. - wtrąciła się niebieskooka. 
-Nie rozumiem. - powiedziałam. 
-No wiesz Jadey, bo wysłałam mu twoją powieść. Ale nie gniewaj się. Zayn ma kontakty i pomoże ci ją wydać. 
-Ależ naturalnie. - odparł Mulat. 
Zakryłam twarz dłonią, by nie zacząć krzyczeć na cały lokal. 
-Kocham cię! - pisnęłam, rzucając się Perrie na szyję. 
Nigdy bym nie pomyślała, że tak pokocham moją sąsiadkę.

niedziela, 2 marca 2014

Sister

Tytuł: Sister
Kilka słów: Pierwszy raz napisałam coś takiego z Justinem. Za jakiekolwiek błędy przepraszam ale pisałam to bardzo późno. Miłego czytania <3 !
Ostrzeżenia: -------

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~~
Szłam polną dróżką z moim chłopakiem - Justinem. Chłopak miał w dłoni wiklinowy koszyk i machając nim, gwizdał wesoło. 
-Wiesz, że cię kocham? - zapytał mnie nagle się zatrzymując. 
-Oczywiście. Ja też cie kocham. - delikatnie musnęłam jego usta. 
-To dobrze, bo chyba się zgubiliśmy. - uśmiechnął się przepraszająco. 
Zaśmiałam się i przytuliłam do niego. 
~~~~~~~~~
-No Alice proszę. - słyszałam marudzenie mojej siostry. 
-Nie ma mowy Avril. - powiedziałam stanowczo. 
-Dobrze. Justin idziesz ze mną? - zwróciła się do mojego chłopaka, który siedział na kanapie. 
-Jasne. - chłopak uśmiechnął się do niej. 
-W takim razie idzie beze mnie. - prychnęłam i wyszłam z pokoju. 
Niech sobie idą do tego głupiego klubu beze mnie.  
-Kochanie. - Bieber poszedł za mną. - Jak chcesz to zostanę z Tobą. 
-Nie, idź, zabaw się. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Kocham cię. - pocałował mnie w policzek i pobiegł do Avril. 
~~~~~~~~~
Kiedy wyszli, obejrzałam film, weszłam na facebooka i takie tam ale nic nie zajmowało mojej uwagi dłużej niż pięć minut. Stwierdziłam, że do nich dołączę. Ubrałam jakąś świecącą sukienkę i czarne szpilki. Poprawiłam delikatnie urodę i rozczesałam włosy. Zgarnęłam po drodze moją czarną kopertówkę i zamknęłam drzwi. Droga do klubu szybko mi zleciała i nim się obejrzałam byłam w środku. Natychmiast przystąpiłam do wyszukania wzrokiem tej dwójki. Gdy nigdzie ich nie zauważyłam, ruszyłam w stronę toalet. Może rozmawiają gdzieś na uboczu. Dojrzałam w tłumie blond czuprynę. 
-Hej Avril. - zawołałam ale natychmiast umilkłam gdy to zobaczyłam. 
Moja siostra namiętnie całowała się z Justinem. Chłopak nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Moje oczy natychmiast się zaszkliły. Wybiegłam natychmiast z klubu. Chciałam pobiec do domu. Gdy byłam na środku jezdni, usłyszałam klakson i zobaczyłam światła. 
 ~~~~~~~~~
Co ja sobie wtedy myślałem? Powinienem pobiec za Alice kiedy wybiegła. Sam nie wiedziałem kiedy zaczął się mój pocałunek z Avril. Teraz siedziałem w szpitalu i czekałem na jakiekolwiek informacje o Alice. 
-Pan Bieber? - zapytała mnie jedna z pielęgniarek. 
-Tak?
-Lekarz pana szuka. Proszę za mną. 
Przytaknąłem i potruchtałem za kobietą. 
~~~~~~~~~
-Alice nie zostawiaj mnie. - chlipałem, przytulając jej ciało. - Przepraszam nie chciałem. 
Pogłaskałem twoje włosy, a ty nagle otworzyłaś oczy. Przekręciłaś głowę w moją stronę i uśmiechnęłaś się lekko. 
-Nie mogłabym cię zostawić. Nie po tych wszystkich chwilach spędzonych razem. Kocham cię. 
-Ja ciebie też. - odparłem natychmiast i musnąłem twoje usta. 
~~~~~~~~~
Kroczyliśmy polną dróżką, trzymając się za ręce. W drugiej dłoni miałem wiklinowy koszyk. Gwizdałem cichutko, przyglądając się jak badawczo przyglądasz się otaczającym nas roślinom. Usłyszałem pluski wody i pociągnąłem cię w tamtą stronę. Przeszliśmy przez krzaki i stanęliśmy na pięknej polance. Na środku niej stał stary pałac, który lekko oświetlało słońce. Byłaś zdziwiona, a ja nie czekając ani chwili zacząłem kroczyć w stronę budynku. Weszliśmy do środka. 
-Wow. - tylko tyle byłaś z siebie w stanie wykrztusić. 
-Podoba ci się? - zapytałem, a mój głos odbił się echem. 
-Bardzo. - odpowiedziałaś dalej przyglądając się wszystkiemu. 
Zaprowadziłem się na środek gdzie była dziura w podłodze. Teraz w tej dziurze była woda, a w niej pływało wesoło kilka kolorowych rybek. Rozłożyliśmy koc i wyciągnęliśmy z koszyka kanapki. Później leżeliśmy na kocu wtuleni w siebie. 
-Kocham cię. - powiedziałem. 
-Ja ciebie też, Justin. - odparłaś i namiętnie mnie pocałowałaś. 

środa, 26 lutego 2014

Find my in the sky

Tytuł: Find me in the sky
Kilka słów: Mi osobiście podoba się tylko końcówka. Prompt na życzenie Karoliny <3 !
Połączenie: Diana | Harry
Ostrzeżenia: -----

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
 ~~~~~~~~~
Westchnąłem cicho i upiłem łyk drinka, który dzisiejszej nocy smakował wyjątkowo ohydnie. Tak bardzo chciałem zapomnieć. Chciałem nie myśleć o tym co się stało. Niechętnie dopiłem zawartość mojej szklanki i zeskoczyłem ze stołka.
-Zatańczysz? - usłyszałem z lewej strony.
Odwróciłem się i ujrzałem najpiękniejszą osobę na świecie. Była to drobna, niska dziewczyna o kasztanowych włosach i brązowych oczach.
-Ja? - zapytałem niepewnie.
-A widzisz tu kogoś innego? - zaśmiała się, a ja poczułem okropny smród alkoholu.
Pomyślałem, że jest lekko wstawiona i chętnie poszedłem z nią na parkiet. Muzyka grała całkiem głośno ale i tak słyszałem jak radośnie się śmiała kiedy się potknąłem. Gdy DJ puścił wolniejszą piosenkę, podziękowałem za taniec i pobiegłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą. Serce mi na chwilę stanęło gdy zobaczyłem w odbiciu lustra dziewczynę, z którą tańczyłem.
-Przestraszyłaś mnie. - powiedziałem, odwracając się do niej.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko podeszła i pocałowała mnie. Zaciągnęła mnie do jednej z kabin.
~~~~~~~~~
Powinien ją wtedy odepchnąć, cokolwiek. Nie zrobiłem nic. Upiłem łyk ciepłej herbaty i przyglądałem się ludziom. Siedziałem w kawiarni i zastanawiałem się nad samym sobą. Nie powinienem jej przelecieć. Nie zasługiwała na to. Owszem była piękna i seksowna ale była także upita. Pewno i tak nic nie pamięta. Minęły 2 tygodnie, a ja dalej o niej myślałem.
-Dzień dobry. - krzyknął ktoś wchodzący do kawiarni.
Wszędzie bym rozpoznał ten głos. Taki słodki, taki niewinny. Odwróciłem się i przez chwilę złapaliśmy wzrokowy kontakt. Jej oczy dalej były brązowe. Jej uroczy wygląd. Trzymała za rękę jakiegoś blondyna z niebieskimi tęczówkami. Minęły 2 tygodni i wszystkie uczucia, które czułem jakby odżyły. Ból, cierpienie. Zostawiłem pieniądze na stoliku i natychmiast skierowałem się do wyjścia. Wiedziałem, że kiedyś znów zobaczę moją byłą ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.Westchnąłem i pobiegłem na most. Widok płynącej leniwie wody uspokajał mnie. Stałem, opierając się o barierkę gdy usłyszałem czyjś cichy płacz. Rozejrzałem się i zobaczyłem dziewczynę, stojącą za barierką. Niepewnie podszedłem do niej. 
-To niebezpieczne. - powiedziałem, a ona natychmiast spojrzała się w moją stronę. 
-Nie obchodzi mnie to. - burknęła. 
-Nie wygłupiaj się. 
-Chcę skoczyć. - szepnęła. 
-W takim razie. - przeszedłem przez barierkę. - Skoczę razem z tobą. 
Brunetka zamrugała kilka razy nim przeniosła swój wzrok na mnie.
-Nie możesz. 
-Dlaczego nie?
-Nie kończ swojego życia z mojego powodu. 
-Jak ty skoczysz to ja także. - rzekłem pewnie. 
~~~~~~~~~
-Jak masz na imię? - zapytałem brunetkę. 
-Diana. 
Dziewczyna jednak nie skoczyła i zabrałem ją do siebie. 
-Dlaczego chciałaś się zabić?
-To długa historia. 
-Mam czas. 
Przysiadłem się koło niej na kanapie. 
~~~~~~~~~
Wziąłem 2 kubki herbaty i poszedłem do salonu. Diana przeglądała książkę z imionami. Jakoś tak się zeszło, że po kilku tygodniach zostaliśmy parą. Dowiedziałem się, że chciała popełnić samobójstwo dlatego, że jest w ciąży z jakimś nieznanym kolesiem z klubu. Chciałem się zaopiekować nią i dzieckiem.
-Proszę. - podałem jej jeden z parujących kubków. 
-Dziękuję. - uśmiechnęła się i upiła łyk. - Tak myślę, że jak już mój synek się urodzi to zrobię testy. 
-Po co?
-Z własnej ciekawości. 
~~~~~~~~~
Przykryłem małego kołderką i czekałem aż wróci Diana. Miała dzisiaj odebrać wyniki testów na ojcostwo. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i do salonu weszła moja ukochana. Była uśmiechnięta od ucha do ucha i machała kopertą trzymaną w dłoni. 
-Dzisiaj nareszcie poznam prawdę. - podbiegła do mnie. 
Nie zdjęła butów, kurtki ani czapki ale już rozrywała papier. Wyciągnęła kartkę i zaczęła czytać. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest.... - jej oczy zrobiły się ogromne. 
-Kto jest jego ojcem? - wyrwałem jej kartkę z rąk. 
-Biologicznym ojcem Sam'a Coynea jest Harry Styles. - wydukałem. 
-Ale jak to możliwe? - zapytała Diana. 
-To znaczy kogo wtedy przeleciałem w tym klubie. 
Wymieniliśmy spojrzenia i głośno się roześmialiśmy. 
-To chyba przeznaczenie. - powiedziała brunetka i cmoknęła mnie w usta.