czwartek, 21 kwietnia 2016

Rodzina?

Tytuł: Rodzina?
Kilka słów: Wybacz mi ten marny tytuł, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Nie jest zbyt długi, ten shot był zdecydowanie oporniejszy do napisania niż poprzedni. Ale udało się i jest :)
Na początek wszystko pozmieniałam i dopiero w późniejszym etapie tworzenia zorientowałam się, że to nie jest twoja wizja, tak więc wybacz mój wkład w fabułę xD
Połączenie: Christina | Cristiano
Ostrzeżenia: -------


Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.

~~~~~~~~~

Christina prychnęła, po czym jeszcze raz spojrzała na zegarek. "Ileż można na niego czekać?!" - pomyślała podenerwowana. Tupiąc wściekle obcasem o beton, po raz setny odgoniła kelnera. Słońce świeciło wysoko na niebie, ptaki ćwierkały wesołą melodię. Wszystko było perfekcyjne. Poza jedną błahostką. Gdzie do cholery jest Ronaldo? Coraz bardziej wściekła kobieta postanowiła zamówić szklankę zimnej wody na uspokojenie. Nagle przyszedł jej ukochany, uradowany od ucha do ucha. Pochylił się by cmoknąć ukochaną w policzek, lecz ta odsunęła się wyraźnie zniesmaczona.
-Stało się coś?
-Słucham?!
-Spytałem czy...
-SŁYSZAŁAM! Tak, stało się! Czekałam na ciebie godzinę, rozumiesz?!
-Oj kochanie nie dramatyzuj.
-Jak śmiesz tak mówić?! To ty się przestań spóźniać! Jesteśmy razem już od roku i za każdym razem muszę na ciebie czekać!
-Wiesz co? Ja też mam wiele zastrzeżeń co do ciebie!
Kłócili się tak długo i tak intensywnie, że nie zauważyli kiedy słońce zmieniło się w księżyc, a kawiarenka musiała się zamknąć.
-Przepraszam - zaczął młody chłopak ubrany po roboczemu - musimy zamknąć lokal. Czy mogliby państwo opuścić teren kawiarni?
Para prychnęła i zrobiła kilka kroczków w bok, po czym znów zaczęli obrzucać się wyzwiskami i argumentami, które z nich ma rację.
-Jesteśmy razem rok, a ty nawet słowem nie wspomniałeś o zaręczynach!
-Tak to wiesz co zostań moją żoną teraz!
Po czym z kieszeni spodni wyjął maciupeńkie, czerwone pudełeczko w kształcie serca. Odchrząknął i klęknął na jedno kolano.
-Czy ty Christino Demetrio Moore udzielisz mi ten zaszczyt i przez dobre i złe chwile będziesz się ze mną borykać, jako moja żona?

~~~~~~~~~

Kobieta przysiadła na brzegu wanny, całkiem zdruzgotana. Spojrzała jeszcze raz na wynik testu ciążowego. Dwie kreski, tego nie da się przeoczyć. Zasłoniła usta dłonią. Kiedy jej wargi weszły w reakcję z czymś chłodnym spojrzała na swoje palce. Pierścionek zaręczynowy. Jak on zareaguje? Przygryzła wargę. A co jak będzie zły? Co jak zerwie zaręczyny? Co jak nie będzie chciał jej więcej widzieć? Złapała się za głowę. Co z reporterami? Objęła delikatnie brzuch obiema dłońmi. W środku niej tworzyło się nowe życie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Nagle usłyszała trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że Ronaldo właśnie wrócił do domu. Christina szybko zasłoniła się bluzką i opuściła łazienkę. Przywitała się z ukochanym krótkim buziakiem w policzek i wzięła się za szykowanie im obiadu.

~~~~~~~~~

Dzień mijał za dniem, tydzień za tygodniem, aż w końcu minął miesiąc od kiedy Christie dowiedziała się o ciąży. Leżała ona sobie właśnie ze swoim ukochanym w łóżku. Był wieczór. Cicha, miła, spokojna atmosfera. Kobieta wtulona w swojego narzeczonego. Delikatnie wsunęła dłoń pod swoją bluzkę i dotknęła brzucha. "To jest właściwy moment" - pomyślała. Podniosła się do pozycji siedzącej. Odchrząknęła.
-Cristiano mam dobrą nowinę.
-Tak, a jaką?
Tutaj kobieta zrobiła teatralną pauzę.
-Jestem w ciąży! - krzyknęła uradowana.
Mina jej partnerowi zbladła. Mężczyzna wstał ze swojego miejsca na giętkich nogach.
-Nie cieszysz się?
-SŁUCHAM?! Opanuj się, jestem za młody na dziecko! Jak ty sobie wyobrażasz nasze dalsze życie?! Nie mam ochoty niańczyć jakiegoś bachora, bo ty zapomniałaś wziąć jedną, cholerną tabletkę!
Kiedy skończył krzyczeć, złapał za walizkę i zaczął pakować swoje rzeczy. Christina cała we łzach dalej siedziała na łóżku. Narzeczony opuścił ją trzaskając drzwiami.

~~~~~~~~~

Następnego dnia Portugalczyk wyjeżdżał do odległego miasta na mecz. Czas szybko upłynął, nawet nie zauważył kiedy już wchodził na murawę. Jednak na boisku nie wiedział co się dzieje, cały czas w głowie miał słowa partnerki, dzieci, ciąże. Ocknął się z rozmyślań kiedy usłyszał gwizdek, a spotkanie dobiegło końca. Czym prędzej podbiegł do niego trener. Marudził coś, krzyczał o braku skupienia, jednak mężczyzna nie skupiał się na jego słowach. Później otoczyła go grupka przyjaciół z drużyny, stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie dobra zabawa w klubie, i tak się znalazł w jednym z najdroższych lokali w mieście. Drinki, głośna muzyka, światła. Wszystko wydawało się takie odległe. Później z kolei wszystko działo się w przyśpieszonym tempie. Ktoś zaprosił do ich loży kilka skąpo ubranych dziewczyn w wiadomym celu. Jedna z nich, długonoga blondynka, usiadła koło niego. Przez cały ten czas tylko rozmawiali. Nagle ona wpiła się w jego usta, gdzieś z boku błysnął aparat.

~~~~~~~~~

Christina tonąc w łzach, przyglądała się zdjęciom z imprezy Ronaldo. Następnego dnia cała prasa, telewizja i internet trąbiły o jego zdradzie. Kobieta nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić. Postanowiła dać sobie spokój na jakiś czas i odwiedzić swoją koleżankę, może pomieszkać u niej przez jakiś czas, póki sprawa nie ucichnie. Ledwo wsiadła do samochodu przez masę paparazzi i reporterów, którzy znajdowali się pod jej domem. Czuła się osaczona. Kiedy przejeżdżała przez główną ulicę ktoś błysnął jej fleszem po oczach. Kobieta straciła kontrolę nad pojazdem, ostatnie co pamięta to drzewo, które nagle pojawiło się przed maską.

~~~~~~~~~

Dwa lata później Christina stoi nad brzegiem morza, delikatnie trzymając się za brzuch. Wtedy na skutek wypadku straciła swoje dziecko. Ronaldo przyjechał do szpitala najszybciej jak potrafił. Zaczął przepraszać, przysięgać, że nic takiego już więcej nie będzie miało miejsca. Kobieta postanowiła mu wybaczyć. Przyjrzała się dwóm pierścionkom na dłoni. Zaręczynowy i obrączka. Pobrali się rok później. Zakupili nowy dom.
-Chcesz coś do picia?
Jej mąż zjawił się obok niej z tacą z szklankami z sokiem pomarańczowym. Za chwilę przybiegła Susie - szczenię pudelka, którą znaleźli na ulicy podczas spaceru i postanowili przygarnąć. Po tym wszystkim co przeszli, byli jedną, wielką, silną, kochającą się rodziną.

sobota, 16 kwietnia 2016

Gorący Artykuł

Tytuł: Gorący Artykuł
Kilka słów: Shot pisany dla Karoliny M. pomysł bardzo ciekawy, trochę ciężka tematyka dla kogoś kto nie ogląda hiszpańskiej ligi (a większość osób ode mnie z rodziny wolą Barcelonę, więc już w ogóle czuję się jakbym zdradzała moja familię  xD) ale udało się! Pozwoliłam dodać sobie miejsce wydarzeń i drugie imię, mam nadzieję, że nie będzie to problem <3
I chcę podziękować Czarkowi za tytuł oraz wsparcie literackie xD
Swoją drogą szukam mu dziewczyny, zgłosi się ktoś? xD
Połączenie: Christina | Cristiano
Ostrzeżenia: --------
 Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.

~~~~~~~~~
Christina wyszła punktualnie o siódmej rano z domu. Wzięła taksówkę i pojechała na uczelnię, mieszczącą się w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Jorku. Weszła do przedsionka uniwersytetu, gdzie przywitał ją profesor Marveaux, z którym miała wykłady na drugim roku studiów dziennikarskich. Dzisiaj akurat nie mieli z nim zajęć. O godzinie szesnastej opuściła posesję i znów dzwoniąc po taxi pojechała na główną ulicę Nowego Jorku znajdującej się na Manhattanie. Tam mieściła się siedziba znanego plotkarskiego magazynu InTouch. Od progu przywitała ją Margaret Varrey - prezeska jej działu. Była dość wysoką, chudziutką kobietą po trzydziestce. Miała krągłą buzię, haczykowaty nos i drobne usteczka. Jej twarz okalały tlenione, kręcone włosy, które sięgały jej ramion. Ubrana była w biały żakiet oraz ołówkową spódnicę tego samego koloru, do tego białe buty na obcasie z odkrytymi palcami i futerkiem na pasku. Prezentowała się jak zawsze elegancko i profesjonalnie, podczas gdy Christie była w zwykłych ciemnych, zwężanych dżinsach, białej bokserce i czarnej marynarce, a na nogach miała te same czarne conversy jak co dzień. Kobieta na widok naszej głównej bohaterki, uśmiechnęła się szeroko.
-Christiana! - zakrzyknęła z udawanym włoskim akcentem, znów przekręcając jej imię - Mam dla Ciebie wspaniałą propozycję moja droga. 
Po czym zaczęła jej objaśniać cel jej podróży do Hiszpanii, by poznać nikogo innego jak Cristiano Ronaldo. 
~~~~~~~~~
Christina wysiadła z taksówki, która zawiozła ją do jednego z najdroższych hoteli w Madrycie. Kobieta wypakowała z torby podróżnej notes oraz kilka długopisów, które schowała do torebki. Kiedy tak samo chciała postąpić z aparatem fotograficznym, przygryzła wargę. Tak naprawdę nie chciała tu jechać, nie chciała opuszczać zajęć, nie chciała wciskać się w czyjeś życie prywatne, ale taki zawód, poza tym Varrey proponowała duże wynagrodzenie. Christie wzięła głęboki oddech i schowała aparat. Miała tylko miesiąc, by znaleźć jakieś pikantne szczegóły na okładkę. Nie miała zamiaru marnować czasu. Dzisiaj był mecz. Real Madryt kontra Getafe CF. 
~~~~~~~~~
Po spotkaniu, które zakończyło się zwycięsko dla drużyny z Madrytu, Christina stała wśród tłumu paparazzi, fanów i innych reportażystek. Grzecznie czekała na swoją kolej. Wiedziała, że Margaret załatwiła jej wywiad. To było oczywiste. Potem wystarczyło tylko pokazać ochroniarzowi swoją przepustkę i gotowe! Usiadła na fotelu w wyznaczonym przez menadżera pokoju. Kobieta rozejrzała się. Pokój jak każdy inny. Miał ciemne panele na podłodze oraz błękitną farbę na ścianach. Na przeciwko niej było niewielkie białe okienko. Znajdowały się tutaj tylko dwa fotele i lampa. Z torebki wyciągnęła notes i coś do pisania. Rozsiadła się wygodnie, zakładając nogę na nogę i czekała w ciszy. Nie zajęło im to długo, bo już po kilku minutach do pomieszczenia wszedł Ronaldo. Obdarzył ją swoim uśmiechem, ukazując rządek białych zębów, z którymi na pewno mógłby reklamować każdą możliwą pastę do zębów. Po czym zajął miejsce naprzeciwko niej. Wywiad przebiegł sprawnie i bez zakłóceń. Podstawowe pytania: dlaczego wybrał ten zawód, relacje z kolegami z drużyny i trochę o życiu miłosnym. Na koniec by się pożegnać wyciągnęła w jego stronę dłoń, lecz sportowiec ją przytulił. Kobieta była dość zaskoczona jednak odwzajemniła gest. Potem wsiadła do taksówki, która miała ją zawieźć z powrotem do hotelu, a w myślach gratulowała sobie tak szybkiego załatwienia sprawy.
~~~~~~~~~
Następnego dnia zdziwiła się kiedy znalazła karteczkę z numerem telefonu w kurtce. Przecież z nikim się nie spotykała. Kiedy jej ktoś zaczął wydzwaniać na jej komórkę, przypomniała sobie o wywiadzie.
-Cholera.
Złapała do ręki jeden z nowszych modelów iPhone'a, który dostała na tę wycieczkę od redakcji, i wcisnęła zieloną słuchawkę. Cristiano od razu się przedstawił. Po krótkiej rozmowie, w której wychwalał kobietę zaproponował spotkanie przy hotelowym bufecie. Jak tylko usłyszała dźwięk oznaczający zakończenie połączenia, rzuciła się na swoją walizkę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Przecież nie mogła pójść w piżamie. W końcu znalazła jakąś cienką, białą bluzkę w stylu boho i czarne, dżinsowe spodenki. Do tego czarne japonki i była gotowa. Jeszcze tylko palcami przeczesała niesforne pasma swoich włosów. W podskokach weszła do windy i zjechała na parter. Mężczyzna już tam stał i czekał na nią. Przywitał ją tym samym perfekcyjnym uśmiechem co wczoraj. Rozmawiali. Najpierw o wczorajszym meczu, potem o Nowym Jorku i studiach Christiny. Oczywiście kobieta ani słowem nie wspomniała o redakcji. Później nawet nie wiedząc jak znaleźli się w parku niedaleko. Zaczęło się ścieniać, więc musieli się rozejść. Kiedy Christie poszła w swoją stronę, Ronaldo zawołał za nią:
-Czekaj, zapomniałem się spytać jak masz na imię!
-Christina!
-A pełne?
-Christina Demetria Moore.
-Panna Moore, podoba mi się.
~~~~~~~~~
Kobieta sama nie wiedziała kiedy i jak się to stało. Zaczęło się niewinnie, mecze, spacerki, wszystko zmieniło się po jednym wyjściu na kawę i zwiedzanie Madrytu, który zakończył się pocałunkiem. I tak oto jej serce zapakowało walizki i ruszyło do stacji Wielka Miłość. Przechodziły ją dreszcze na dźwięk jego głosu, od teraz nie opuściła żadnego meczu, była nawet na treningach. Spotykali się niemal codziennie zakochani w sobie po uszy. Gruchali niczym gołąbeczki, racząc się słodkimi określeniami. Wtuleni w siebie oglądali filmy romantyczne. Trzymając się za ręce, siedzieli na łóżku i słuchali muzyki, opowiadając sobie o swoich planach na przyszłość. Dzisiaj spędzili cały dzień u niego w ogródku, pijąc chłodną lemoniadę i bawiąc się z jego labradorem Sharikiem. Kiedy Moore wróciła do hotelu, natychmiast rzuciła się na łóżko. Była wykończona i cholernie szczęśliwa. Nagle jej telefon zaczął wydzwaniać. Sięgnęła więc po niego i z wielkim bananem na twarzy, rozpoczęła rozmowę.
-Jutro masz o szesnastej masz powrót - usłyszała po drugiej stronie.
Jej szampański moment wyparował w sekundę.
-Słucham?
-Jutro o szesnastej masz powrót do Nowego Jorku, mam nadzieję, że masz napisany artykuł, bo inaczej będę musiała Cię zwolnić.
Moore pożegnała się i czym prędzej rzuciła się po laptopa. Przygryzła wargę, przecież nie dowiedziała się niczego pikantnego. Tak więc, z ciężkim bólem serca zaczęła pisać o dziwnych relacjach łączących Cristiano Ronaldo i Sergio Ramosa.
~~~~~~~~
Christina wzięła kilka głębokich wdechów. Czuła jak łzy napływają jej do oczu, ale musiała być silna. Po co w ogóle się zakochiwała? Przecież wiedziała, że będzie tu tylko miesiąc. Poprosiła Ronaldo by spotkali się w parku, tak jak za pierwszym razem. Kobieta założyła ciemne okulary przeciwsłoneczne, by zatuszować łzy, które w każdej chwili mogły się pojawić. Mężczyzna przyszedł, uśmiechając się szeroko, z bukietem białych tulipanów. Przywitał ją buziakiem w policzek.
-Czemu chciałaś się spotkać?
-Ja muszę Ci coś powiedzieć. Przyjechałam tutaj tylko na miesiąc, by zdobyć artykuł do pismaka. Ale mój czas w Madrycie już się skończył. Muszę wrócić do Nowego Jorku i wrócić na uczelnię. Przepraszam, że nie powiedziałam Ci wcześniej. Nie byłam w stanie.
Obydwoje stali ze złamanymi sercami. Dopiero teraz sportowiec zauważył, że Moore ma walizki koło siebie. Za chwilę podjechała po nią taksówka, a kobieta z bolącym sercem wsiadła w nią i pojechała na lotnisko.
~~~~~~~~~
Dni, tygodnie, miesiące. Czas płynął nie ubłaganie. Christina dalej cierpiała po rozstaniu, choć teraz radziła sobie zdecydowanie lepiej. Jej artykuł został wydany, ona sama została nagrodzona, jednak nie czuła się z tym dobrze, ani trochę. Piłkarz wydzwaniał, pisał, ale kobiecie było głupio po tym wszystkim. W nagrodę została asystentką Margaret, a stąd prościutko na nową prezeskę. Od teraz musiała nosić dopasowane żakiety i marynarki od projektantów i ołówkowe spódnice. Nie było jej to na rękę, ale dla upragnionego awansu była w stanie się poświęcić. Pomagała właśnie Varrey sprzątnąć jej biura za co zyskiwała dodatkowe kilka dolarów. Otworzyła jedną z szuflad by ułożyć tam długopisy, gdy zauważyła coś co przyciągnęło jej uwagę. Była to fotografia, która przedstawia jej szefową i Cristiano w dość dwuznacznej sytuacji. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu, porwała zdjęcie, po czym wybiegła z biura na odchodne krzycząc, że się zwalnia.
~~~~~~~~~
Wybiegła z lotniska w Madrycie szybciej niż kiedykolwiek. Po tej całej sytuacji natychmiast zarezerwowała bilety na samolot i oto jest. Z tego co się orientowała dzisiaj był kolejny mecz. Real Madryt kontra FC Barcelona. Pobiegła na stadion. Miała szczęście, bo akurat była przerwa. Udało jej się wślizgnąć niezauważenie do szatni.
-Christina?
Znała ten głos tak dobrze. Szybko podbiegła do niego i wtuliła się w jego wyciągnięte ku niej ramiona. Przytulali się, całowali. Byli w siódmym niebie. Wygłaszali sobie miłość. Mężczyzna musiał pobiec na murawę, a kobieta prędko znalazła się na trybunach. Kibicowała mu z całych sił. Darła się wniebogłosy i nie przejmowała się tym, że jeszcze trochę i straci głos. Po skończonym meczu wbiegła na boisko. Spotkanie zakończyło się porażką Barcelony. Wpadła swojemu ukochanemu w ramiona i ucałowała go mocno. Na widowni zawrzało. Po czym na głowy kibiców spadło kilka kropel deszczu i to wszystko sfinalizowało ten wieczór.

niedziela, 13 grudnia 2015

Szekspir

Tytuł: Szekspir
Kilka słów: Ten shot był jednym z trudniejszych jakie przyszło mi napisać. Dlatego jest taki zły :c
A później to już kompletnie nie miałam pomysłu jak to opisać to zaczęłam przyspieszać xd
I oczywiście nauczyciele dali masę testów i kartkówek na ostatni tydzień przed przerwą :)))
Tak więc masz pełne prawo mnie publicznie wychłostać xD
I miałam wrażenie, że piszę imię laski źle cały czas xd
Tak tylko ostrzegam, żeby potem nie było :D
I jeszcze kochany blogger nie chce dać tych fal na środek ;_;
Połączenie: Candice | Harry/Damon
Ostrzeżenia: -bardzo źle napisane-

 Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.


~~~~~~~~~
Usiadłam na moim stałym miejscu w klasie, znajdującym się pod oknem. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne przybory i podręcznik z plecaka. Czekałam aż pojawi się nasza nauczycielka literatury - pani Montgomery. Jednak zamiast tak dobrze mi znanej starszej kobiecinki do klasy wszedł młody mężczyzna. 
-Witam - przywitał się - Nazywam się Damon Salvatore, jestem waszym nowym nauczycielem literatury. 
Po czym złapał czarny flamaster i zapisał temat dzisiejszej lekcji. 
~~~~~~~~~
Kiedy zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy i wstałam. Chciałam opuścić klasę jednak nauczyciel złapał mnie za ramię. 
-Candice musimy porozmawiać - powiedział, uśmiechając się delikatnie. 
Przytaknęłam i usiadłam w pierwszej wolnej ławce. 
-Widzę w Tobie ogromny potencjał dziewczyno. Przeglądałem twoje oceny. W szkole organizowany będzie konkurs na temat twórczości Szekspira. Byłabyś zainteresowana udziałem. 
-Przemyślę to proszę pana. 
-Proszę, mów mi Damon, nie jestem aż tak stary. 
~~~~~~~~~
Wychodząc z klasy spostrzegłam Harry'ego, który na mnie czekał. Szybko do mnie podszedł, dając mi słodkiego buziaka w usta. 
-Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz z tej klasy - zaśmiał się chłopak, łapiąc mnie za rękę. 
-Mamy nowego nauczyciela literatury - Damona. Poprosił mnie żebym została po lekcjach. Rozmawialiśmy chwilę o moich ocenach i zaproponował mi udział w konkursie dotyczącym Szekspira. 
-To wspaniale, prawda? Mam na myśli, uwielbiasz Szekspira Candice. 
~~~~~~~~~
Było już grubo po osiemnastej gdy opuszczałam budynek szkoły. Na dworze czekał na mnie Harry. Od razu zauważyłam, że jest zdenerwowany. Próbowałam złapać dłoń chłopaka, jednak ten tylko odtrącił moją i burknął coś pod nosem. 
-Harry, wszystko okej? - spytałam cicho. 
Wiedziałam, że jeżeli Styles jest zły lepiej nie denerwować go jeszcze bardziej. 
-Oh no nie wiem, może ty mi powiedz Candice - syknął. 
-O czym ty mówisz? 
Byłam zmęczona i naprawdę nie miałam ochoty na kłótnie. 
-W ogóle nie masz dla mnie czasu! Cały czas jesteś w szkole!
-Jeśli nie zauważyłeś przygotowuje się do konkursu! 
Zamilkliśmy na chwilę. Nie zdążyłam mrugnąć kiedy byłam boleśnie przyciskana do pobliskiej ściany przez partnera. Jego ręka była niebezpiecznie blisko mojego zamka od spodni. 
-Nawet nie masz pojęcia jaką mam na Ciebie ochotę - wymruczał mi do ucha. 
-Nie. Harry, nie teraz. 
-Cicho! Mam dość twoich wymówek!
Czułam cisnące się do oczu łzy. Chłopak zaczął majstrować przy moich spodniach, kiedy nagle poleciał w tył. Na początku nie wiedziałam co się stało. Dopiero po pewnym czasie zauważyłam Damona, który odepchnął lokatego. 
~~~~~~~~~
Przeszłam dobrze znanym mi szkolnym korytarzem z uśmiechem na ustach. Nareszcie zerwałam z Harry'm! Jedyne o czym teraz marzyłam to znalezienie Damona. Widzisz, wczoraj kiedy mnie uratował zabrał mnie do klubu. Po kilku drinkach byliśmy tak rozluźnieni, nawet nie zauważyłam kiedy całowaliśmy się w toalecie. Zadzwonił dzwonek, a ja popędziłam na zajęcia z literatury. 
~~~~~~~~~
-To za duże ryzyko Candice. 
Czułam jakby zawalił mi się grunt pod nogami. To nie możliwe!
-Ale ja chcę zaryzykować. 
Salvatore spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. 
-Przepraszam - wyszeptał. 
~~~~~~~~~
Wkładałam właśnie kolejne produkty do sklepowego wózka, gdy nagle złapał mnie ktoś za ramię - Damon. 
-Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał. 
-Nie jestem pewna czy chcę z Tobą rozmawiać. Czy to nie za duże ryzyko? - wysyczałam. 
-Candice proszę. 
W końcu uległam. 
-Zależy mi na Tobie i chcę spróbować. 
Mężczyzna ujął moją dłoń, składając delikatny pocałunek na wierzchu. 
~~~~~~~~~
Zapłakana rzuciłam się na łóżko. Kiedy wszystko nareszcie zaczęło mi się układać, on musiał to popsuć. Mam na myśli Harry'ego. Widział mnie jak wychodziłam od Damona, pokazał wszystkim jak się całowaliśmy. Salvatore zwolnili ze szkoły. Zaczęłam walić pięściami w poduszkę. Złapałam za telefon. 
-Jadę z Tobą. 
-Candice o czym ty mówisz?
-Dobrze wiesz o czym mówię Damon. Powiedziałeś, że chcesz wyjechać z miasta, a ja jadę z Tobą. 
-Ale Candice...
-Żadnych "ale"!
Po czym się rozłączyłam i zaczęłam szukać walizek. 

środa, 18 listopada 2015

Jedna Noc

Tytuł: Jedna Noc
Kilka słów: Wiem, że to krótkie. Wiem, że może to nie jest co czego oczekiwałaś ale jeśli mam być szczera to lubię to co napisałam :)
Pomysł przyszedł jakoś sam. I w mojej głowie na początku był kompletnie inny ale tą wersję chyba bardziej adoruję <3
I mam nadzieję, że Tobie też się spodoba :*
Moja kochana Karolinka <3
I główna bohaterka nie ma imienia, więc masz pełne prawo nazwać ją po swojemu ;)
Ostrzeżenia: scena +18

Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~

Stukając szybko w klawiaturę, upiłam łyk herbaty. Jeszcze tylko skończę ten raport. Nareszcie! Biorę mój kubek i odkładam go do zmywarki, znajdującej się w sąsiednim pokoju. Wyszłam z biura. Krocząc wieczorem po Nowym Yorku mijałam wiele klubów. Zastanawiałam się czy nie wstąpić do jednego z nich, lecz stwierdziłam, że nie mam sił. Nagle na kogoś wpadłam. Zatoczyłam się jednak postać przede mną szybko złapała mnie w talii, chroniąc przed bolesnym upadkiem.
-Dziękuję - szepnęłam.
-Nie ma za co.
Spojrzałam w górę i ujrzałam najpiękniejszego mężczyznę pod słońcem. Uśmiechnął się ciągle mnie trzymając.
-Przepraszam, że na Ciebie wpadłam.
-Nie przejmuj się to moja wina. To ja wpadłem na Ciebie. Co ty na to bym Ci to jakoś wynagrodził?
Zaciekawiłam się.
-Co ty na wino u mnie?
Powinnam się nie zgodzić. No właśnie, powinnam.
~~~~~~~~~
Szybko złapaliśmy wspólny język z Damonem, bo tak nazywał się mężczyzna. Spędziliśmy bardzo miły wieczór. Może to przez kilka lampek wina, może to przez to, że czułam się oczarowana nim, ale kiedy nagle przybliżył się do mnie i zaczął mnie delikatnie całować, nie miałam nic przeciwko. Jego pocałunki były takie dzikie, zachłanne. Później zjechał na moją szyję. Nie minęło wiele czasu gdy znaleźliśmy się u niego w sypialni, nadzy. Atmosfera była gorąca.
-Jesteś piękna - mruczał, obcałowując każdy skrawek mojego ciała. Zataczał językiem kółka na moich piersiach. Wsunął we mnie dwa palce, a ja przygryzłam dolną wargę.
-Złotko, chcę Cię usłyszeć - szepnął mi na ucho, a ja jęknęłam.
On tylko uśmiechnął się zawadiacko. Poruszał szybko palcami, doprowadzając mnie niczym na szczyt przyjemności. Nagle przestał i zabrał palce. Syknęłam. Jak on śmie?! Zaśmiał się i szybko we mnie wszedł. Dosłownie widziałam gwiazdy. Wszystko było szybkie, namiętne. Straciłam poczucie rzeczywistości.
-Jesteś taka łatwa - zaczął sapać Damon - Taka ufna.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Wtem nagle warknął i pokazał kły. O Boże! To mi się tylko śni prawda?! Jego oczy zmieniły barwę na krwistą czerwień. Starałam się wyszarpnąć, jednak to on miał kontrolę nad moim ciałem.
-Spokojnie, kochanie - szepnął mi do ucha.
Chciałam płakać, uciekać, krzyczeć. Ale Salvatore był tak dobry w tym co robił, że nie czułam się sobą. Czułam zbliżający się orgazm.
-Damon - zaczęłam mruczeć.
On jeszcze bardziej przyspieszył. Chyba krzyczałam jego imię, nie jestem pewna. Znowu straciłam poczucie rzeczywistości. Fala przyjemności przeszła przez całe moje ciało. I właśnie wtedy poczułam okropne ukłucie w okolicach tętnicy. Czułam jak powoli tracę siły. Wszystko stawało się coraz ciemniejsze. Damon mnie tylko wykorzystał.

sobota, 17 października 2015

Walka

Tytuł: Walka
Kilka słów: Okej, nie wiem co to jest. Naprawdę. Wszystko za sprawą tej piosenki (https://www.youtube.com/watch?v=p1ShrfQaT1Y), którą swoją drogą musisz sobie włączyć, bo to ona dała klimat całemu shotowi ;)
I przepraszam, że nie jest słodko ale jakoś nie mogłam się przemóc xD
Wyszło mi tylko to, mi ogólnie się podobało choć nijak nie miałam pomysłu na zakończenie. 
Btw, mamy do czynienia z magią oraz elfami i innymi dziwnymi stworami. Mam nadzieję, że nie jest tak źle ;)
Połączenie: Luna | Damon
Ostrzeżenia: śmierć
Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~
Biegnę przed siebie. Słyszę huk tuż za mną. Mimo wszystko nie przestaję, biec. Czuję, że zagrożenie jest blisko. Już z daleka widzę moją chatkę, więc przyspieszam. Wbiegam do niej z prędkością światła. I już wiem, że coś jest nie tak. Ty stoisz na schodach, oparty o balustradę. 
-Gdzie byłaś? - pytasz spokojnie. 
Wymownie patrzę na swoją brązową, zamszową torebkę z frędzlami. 
-Nigdzie - odpowiadam. 
Poprawiasz się na swoim miejscu. Nie wierzysz mi. Wiem to. Powolnym krokiem schodzisz ze schodów i podchodzisz do mnie. Im bliżej jesteś, tym bardziej się denerwuje. Twój wzrok również, ląduje na mojej torebce. Szybkim ruchem zrywasz ją z mojego ramienia. Sprawdzasz zawartość. Wysypujesz wszystkie kamienie i słoiki na podłogę. Cichutko modlę się by nic się nie potłukło. 
-Co to jest? 
Kolejne pytanie pada z Twoich ust. Kocham Cię ale w takich momentach jak ten, czuję się jak więzień. 
-Nie powinieneś się tym interesować. 
Śmiejesz się nerwowo. 
-W tej chwili masz to wynieść z domu, Luna. 
Czuję twoje zdenerwowanie. Obydwoje wiemy, co chciałam z tym zrobić. 
-Chcę walczyć. Nie oddam tej krainy bez walki. 
-Nie pozwalam Ci. 
Łapiesz mnie mocno za ramię. Boisz się, że mnie stracisz, że polegnę w walce. 
-Damon, jeśli my jej nie obronimy to kto?
Starałam się Ciebie przekonywać już wcześniej, ale próbuję jeszcze raz. 
-Wynieś to z domu - syczysz w moim kierunku. 
Mierzysz mnie wzrokiem, prychasz, po czym odchodzisz na górę. 
~~~~~~~~~
Biorę wszystkie kamienie i układam w odpowiedni wzór. Ty stoisz koło mnie. Nie chcesz bym to robiła, ale nie pozwolisz mi robić tego w pojedynkę. Martwisz się o mnie. Czuję to. 
-Topazy tu, szafiry tu, topazy tu, rubiny tu... - szepczę do siebie. 
Przyglądasz się temu z zafascynowaniem. Kiedy mój wzór z kamieni szlachetnych jest już gotowy, wysypuję trochę pyłku ze słoiczka na środek. Proszę Cię o podanie mi księgi. Bez słowa spełniasz moją prośbę. Otwieram książkę na odpowiedniej stronie. Zaczynam szeptać zaklęcia w prastarym elfickim języku - kjuto. Słyszę grzmot. Dokładnie tak jak powinno być. Nagle ty zaczynasz wymawiać zaklęcie razem ze mną. Pewno chcesz mi pomóc. Jednak nie wiesz, że to działa dokładnie odwrotnie. Szybkim ruchem zatrzaskuję książkę w złości i spoglądam na Ciebie. Jesteś zdziwiony moim posunięciem. Mrugasz kilka razy i starasz się doszukać odpowiedzi na moje zachowanie w moich oczach, 
-Wszystko popsułeś - syczę w twoją stronę. 
Nic nie mówisz. Czujesz się winny i bardzo dobrze. 
-Teraz trzeba będzie wszystko zacząć od nowa - powiadamiam Cię. 
Przytakujesz smutno. 
~~~~~~~~~
Siedzę w naszym ogrodzie i karmię homery. Są to dziwne istoty. Wielkości konia jednak składają się z kości, tylko i wyłącznie. Uwielbiają mięso, zwłaszcza innych homerów, nie znoszą niczego innego. Od kiedy nowa królowa zasiadła na tronie naszej krainy, homery są masowo wyganiane z ich naturalnych środowisk. Kilka z nich udomowiło się w naszej chatce. Za mną jet Damon. Myśli, że nie wiem o jego obecności. Odwracam się powoli. Rzucam uśmiech w jego kierunku, który on odwzajemnia. Jest to jeden z nielicznych radosnych momentów. Od kiedy mamy nową królową wszystko zmienia się na gorsze. Ona chcę żeby w tej krainie byli sami ludzie. Zero mieszańców, zero ludów elfickich. Ja jestem mieszańcem, Damon człowiekiem. Prędzej czy później rządząca się za mnie weźmie. Na razie nie wolno mi opuszczać domu. Jeśli ktoś się dowie, będzie po mnie. Jestem tak bardzo zamyślona, że nawet nie zauważam kiedy do mnie podchodzisz. Przytulasz się do mnie delikatnie, a ja przyciągam Cię bardziej. Całuję Cię namiętnie. Opadasz razem ze mną na trawę. Śmiejemy się. 
-Kocham Cię, Luna - szepczesz mi do ucha. 
Wtem nad naszymi głowami rozlega się grzmot, a niebo staję się szare. To nie wróży nic dobrego. 
~~~~~~~~~
Biorę łuk i kilka strzał, przygotowanych specjalnie na tą okazję. Przed chwilą dało się słyszeć róg. Znak do walki. Schodzę po cichutko po schodach. Jestem pewna, że śpisz. Nagle wpadam na coś, zataczam się i upadam z wielkim hukiem. Dopiero kiedy podnoszę wzrok widzę Ciebie. 
-Co ty tu robisz? - pytam zestresowana. 
Wiem, że będziesz chciał mnie powstrzymać. Przygryzasz dolną wargę, potem oblizujesz usta. To jest cholernie gorące, ale nie mam czasu na takie rzeczy. Pospieszam Cię. 
-Idę z Tobą - oświadczasz - Nie pozwolę Ci walczyć samej. 
Czuję się dumna z siebie. Jednak udało mi się Ciebie przekonać. Łapię Cię za rękę i biegniemy na plac główny gdzie ma odbyć się starcie. 
Gdy wreszcie docieramy na miejsce, nasi są stratni. Nie mamy dobrze rozbudowanej broni, brak nam synchronizacji. Wyglądamy wręcz komicznie. 
-Zabezpieczaj tyły! - krzyczę. 
Wbiegam w chmurę dymu i kurzu. Wyciągam łuk. Strzelam do ledwo widocznych postaci. Wtedy słyszę Twój krzyk. Odwracam się. Ostatnie co pamiętam to przerażenie na Twojej twarzy i Twoją próbę złapania mnie. Strzałą wroga przebiła mi serce.
  

czwartek, 17 września 2015

Czarodziejka

Tytuł: Czarodziejka
Kilka słów: Mam wrażenie, że to nie jest dokładnie to co chciałaś :c. Ale jeśli mam być szczera to lubię tego shota. Nie napisałaś w jaki sposób zmarła reszta, więc dopowiedzialam pożar mam nadzieję, że jest okej. I przepraszam za błędy ale całość była pisana na telefonie :)
Połączenie: Olivia | Damon
Ostrzeżenie: -----

~~~~~~~~~
Przewinęłam stronę w podręczniku. Wszystko już praktycznie znałam na pamięć. Westchnęłam i wyprostowałam się.
-Olivia... - usłyszałam.
-Liv. - ostro poprawiłam dziewczynę stojącą przede mną.
Ta tylko kiwnęła głową i poprawiła spadające jej z nosa okulary.
-Pani chciała bym zebrała prace dotyczące Rubensa.
Zaczęłam grzebać w torbie, lecz jak na złość nie mogłam znaleźć kartki. Przełknęłam głośno ślinę i w myślach wypowiedziałam tak znane mi słowa. I nagle moje wypracowanie znalazło się w moich dłoniach. Spojrzałam na postać przede mną. Nie ma mowy by coś zauważyła. Dałam jej to co chciała, a ona podziękowała mi cicho i odeszła.
~~~~~~~~~
Odebrałam swój bagaż i skierowałam się do wyjścia. Moja nowa szkoła, a dokładniej Akademia Sztuk Pięknych znajdowała się na drugim końcu kraju. Strzepnęłam niewidzialny pyłek z ramion i zaczęłam się rozglądać. Na lotnisku ktoś miał na nie czekać by zabrać mnie do Akademii. Nagle dostrzegłam starszego pana z kartką "Witaj w Akademii Liv", który stał na uboczu. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Dzień Dobry. - przywitałam się.
-Dzień Dobry. Czy to ty jesteś....
-Liv? Tak to ja.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-W takim razie za mną! - wykrzyknął radośnie mężczyzna, a ja jak posłuszny szczeniaczek ruszyłam za nim.
Wyszliśmy z lotniska i skierowaliśmy się na parking. Byliśmy już przy samochodzie.
-A gdzie twoja walizka? - zapytał nagle Pan.
Szybko rozglądnęłam się dookoła siebie. Zostawiłam ją na lotnisku! Przeprosiłam na chwilę i czym prędzej wróciłam na lotnisko. Wpadałam na ludzi ale to było nieważne. Tam były wszystkie moje ubrania i kosmetyki! Po dziesięciu minutowych poszukiwaniach, westchnęłam ciężko. Bagażu nie odzyskam. Pocieszałam się tym, że chociaż dokumenty, telefon i portfel mam w torbie, która jest cały czas obok mnie. Nie było sensu kwitnąć na lotnisku, więc wróciłam na parking. Pan posłał mi jedynie spojrzenie pełne zrozumienia. Bez słowa wsiedliśmy do wozu.
~~~~~~~~~
Zdjęłam buty i płaszcz, rozejrzałam się po holu. Był bardzo duży. Niebieskie ściany, białe panele. Akademia znajdowała się w lesie, niedaleko bagien. Szybko podeszła do mnie służąca, co poznałam po stroju kobiety, i zaprowadziła mnie do mojej komnaty.Opadłam na miękką pościel i zasnęłam.
~~~~~~~~~
Ubrana w długą czarną zeszłam po schodach. Skierowałam się do kuchni gdzie zastałam służącą. Nigdy nie widziałam tu żadnego ucznia, nauczyciela. Tylko ja i służąca - Scarlett. Nauka tutaj polegała na tym, że całymi dniami przesiadywałam w mojej komnacie i malowałam. Miałam już naprawdę kilka ładnych obrazów, kilka z nich nawet wisiało w holu. Kiedy opuszczałam kuchnie, po zjedzonym śniadaniu, zauważyłam chłopaka, który przygląda się moim pracom. Widziałam go pierwszy raz w tym miejscu. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Jestem Liv. - powiedziałam, wyciągając w jego kierunku swoją dłoń.
-Damon.
~~~~~~~~
Z Damonem szybko złapaliśmy wspólny język. Tak jak ja interesował się poezją i sztuką. Był człowiekiem wykształconym. Siedzieliśmy w mojej komnacie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-Twój ulubiony malarz? - zapytał niespodziewanie chłopak.
-Peter Paul Rubens. - odpowiedziałam bez wahania.
-Niemożliwe! Mój też!
Zaśmiałam się słodko.
-Wiesz co Liv? Chyba byliśmy sobie pisani. - powiedział po czym schylił się w moim kierunku.
Natychmiast w mojej głowie zabłysła czerwona lampka. Czy on chce mnie pocałować?! Nasze usta dzielił milimetr.
-Nie! - krzyknęłam i zwróciłam głowę w innym kierunku. - Nie mogę. - wyszeptalam.
Chłopak skinął głową na znak, że rozumie i opuścił moją komnate.
~~~~~~~~~
Damon znikł. Wręcz rozpłynął się w powietrzu. Wtedy odepchnelam go, bo wiedziałam że ten pocałunek będzie czymś poważnym. To będzie czymś e rodzaju pewnej obietnicy. Ale on nie wiedział jeszcze o mnie całej prawdy. Nie wiedział nic o tym, że znam kilka zaklęć. Wyjrzalam przez okno, myśląc, że może siedzi gdzieś na bagnach. We mgle widziałam sylwetki wielu ludzi ale na pewno żaden z nich nie był moim Damonem. Rozplakalam się. Gdybym mogła tylko choć jeszcze raz zobaczyć chłopaka by mu wszytko wytłumaczyć. Zaczęłam szukać po szafkach tabletek. Mam dość! Nie wytrzymam z tej tęsknoty! Szybko wzięłam kilka na raz i zapiłam whisky, która znajdowała się na jednej z półek w kuchni. Służąca lubiła wypić trochę przed snem. Położyłam się na łóżku, czując jak tracę siły. Zamknęłam oczy, próbowałam sobie przypomnieć moje wszystkie wspomnienia jakie mam z Damonem. Czułam jak odplywam. Zasnelam.
~~~~~~~~~
Czułam się jakbym wpadła pod pędzący pociąg. Coś chuczalo mi w uszach. Coś gwałtownie mnie obudziło z mojego pięknego snu. Poczułam jak połknięte przeze mnie tabletki podeszły mi do góry. Zaczęłam wymiotować dalej niż sięgał Mój wzrok. Czułam jak ktoś glaskal mnie uspokajająco po plecach. Damon. Kiedy przestałam wymiotować, szybko wstałam by przemyc usta woda.
-Zwariowalas? - usłyszałam za sobą. - Gdyby coś ci się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczyl.
Moje oczy natychmiast zaszły się łzami i rzuciłam się na chłopaka, który szeptał mi słodkie słówka do ucha.
~~~~~~~~
Od tych wydarzeń minęły już dwa lata. Rok po mojej próbie samobójczej w szkole zaczęli pojawiać się uczniowie, nauczyciele. Już nie byłam tylko ja i służąca. Siedziałam z Damonem w mojej komnacie, graliśmy w karty.
-Dlaczego uczniowie pojawili się dopiero rok po mnie? - zapytałam na głos.
Chłopak zesztywnial, przygryzl dolna warge. Spojrzał w moje oczy jakby szukał odpowiedzi.
-Chodz- powiedział powoli. - Muszę ci coś pokazać.
Posłusznie wstałam i ruszyłam za chłopakiem. Skierowaliśmy się do piwnicy. Oswietlalismy sobie drogę latarka. Nagle zatrzymaliśmy się. Spojrzałam na chłopaka a on tylko skierowal smuge światła na coś znajdującego się w kącie. Mój wzrok powędrował w tamtą stronę. Zatkalam usta ręką by nie krzyknąć. W kącie leżały moje zwłoki w rozkładzie.
-Ale jak...- nie wiedziałam co chce powiedzieć.
-Chciałem Cię uratować, naprawdę, ale było już za późno. - jego wzrok wlepiony był w podłogę.
-A ty i służąca? Ludzie na bagnach?
-W 1993 roku mieściła się tu Akademia. Wysyłano tu dzieci z zamożnych rodzin. Jednak w roku 1995 wybuchł pożar. Nam też nie udało się przeżyć.
Wtulilam się mocno w chłopaka.
~~~~~~~~~
-Wygrałam! - wykrzyknelam, gdy ponownie udało mi się ograć chłopaka w kartach.
-Moja zwyciężczyni. - powiedział i cmoknal mnie w nosek.
Z Damonem spedze wieczność, dosłownie.


niedziela, 23 sierpnia 2015

Damon i Vivien

Tytuł: Damon i Vivien
Kilka słów: Nie mogłam znaleźć dobrego tytułu XD
A teraz tak serio :) Błagam podaruj mi opisywanie ceremonii ślubu xd Nie jestem romantyczką i chociaż próbowałam to napisać to po prostu jakoś nie wychodziło. Mam nadzieję, że o to ci chodziło :)
Miłego czytania <3
Połączenie: Vivien | Damon
Ostrzeżenia: scena +18
Wszystko zawarte tu jest wyłącznie moim wymysłem i fikcją literacką.
~~~~~~~~
Weszłam do księgarni. Potrzebowałam kolejnej części mojej ulubionej powieści. Pierwsze co zauważyłam to jakieś zamieszanie przy alejce z książkami naukowymi. Szybkim krokiem ruszyłam w tamtym kierunku. Było spotkanie z autorem. Oparłam się o jedną z półek, wsłuchując się w głos mężczyzny. Po skończonym czytaniu. przez autora, podeszłam po jeden egzemplarz książki. Kiedy opuszczałam księgarnię i zajrzałam do książki. gdzie znalazłam numer telefonu. 
~~~~~~~~
Przelotnie pocałowałam Damona w usta. Dzisiaj na randce byliśmy u mnie. Mężczyzna zaczął całować mnie po szyi. Schodził coraz niżej. Czułam coraz większe podniecenie. Jego dłonie zjechały na moje piersi i zaczął lekko je ugniatać. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł do mojej sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku. Szybko pozbawił mnie mojej czarnej sukienki i mojego stanika. Zataczał kółka językiem wokół moich sutków. Później zdjął moje majtki. Wszedł we mnie, a ja poczułam ogromną rozkosz. 
~~~~~~~~
Była to już jedna z wielu naszych randek. Byliśmy w drogiej restauracji. Ja w pięknej, długiej czarnej sukni, a Damon w dopasowanym garniturze. Nagle mój ukochany ukląkł i wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko. Oczy szybko mi się zaszkliły. Spojrzał w moje oczy i się uśmiechnął.
-Vivien, czy wyjdziesz za mnie?
-Tak! - wykrzyczałam. 
Cały lokal zaczął bić nam brawo. 
~~~~~~~~
Byłam szczęśliwą mężatką. Razem z Damonem zdecydowaliśmy, że kupimy piękny, duży dom w stylu wiktoriańskim, Jako iż mój mąż zarabiał ogromne pieniądze, obydwoje zdecydowaliśmy, że ja będę zajmować się domem. Kupowałam wszystko co najlepsze. Najlepsze meble, sztućce. Przepiękne obrazy znanych artystów. Salvatore tymczasem zamknął się w swoim biurze by napisać kolejną powieść. Na początku to rozumiałam lecz później zaczęło mnie to denerwować. Coraz częściej dało się słychać w naszym domu kłótnie, Raz rzuciłam w niego talerzem. Później już rzucaliśmy w siebie wszystkim czym tylko się dało. 
~~~~~~~~~

Wychodziłam właśnie z sypialni i wpadłam na mojego męża. Od razu zaczęła się kłótnia, Nie mieliśmy w czym siebie rzucić i zaczęliśmy się szarpać. Nagle straciłam równowagę i spadłam ze schodów a Damon razem ze mną. Leżeliśmy, nie za bardzo wiedzieć co zrobić, gdy nagle Salvatore przemówił.
-Wiesz, że jesteś najlepszym co mnie w  życiu spotkało? Przepraszam za te kłótnie. Kocham Cię. 

Po czym pocałował mnie namiętnie.